Puszczyk napisał(a): Warto też dodać że stopniowa poprawa jakości życia społeczeństwa w dużej mierze wynika z postępu nauk przyrodniczych, które koncepcją Boga się nie zajmują, bo najwyraźniej nie wpływa ona nijak na ich rezultaty.
Oczywiście, że nauka zasadniczo nie zajmuje się Bogiem. Jasne, że nauki przyrodnicze mają wpływ na jakość życia. Ale przypisywanie im niemal wszystkich zasług wygląda na przeoczenie innych czynników. Weź dowolną naukę przyrodniczą "na sucho" i zastanów się, co z niej wyniknie dla ludzi... Na przykład naukowiec opracowuje lek na raka i po jego odkryciu publikuje wyniki. Są organizowane spotkania naukowców w celu omówienia wyników i co dalej? To już koniec? To jest czysta nauka.
Jeżeli coś dzieje się dalej to już nie z powodu nauki. Jeżeli lek jest stosowany, to kryje się za tym coś innego. To coś innego musiało już działać, kiedy dany naukowiec brał się do pracy. W jego przypadku to coś istniało dużo wcześniej - kiedy jako dziecko myślał o wynalezieniu nowego leku. Po co chciał go wymyślić? Czy ta chęć to nauka? No nie - to powołanie, chęć pomagania ludziom. Gdy się spojrzy na ludzką działalność, niemal wszystko posiada osobną przyczynę...
I pozostając jeszcze przy lekach - robi się z tego biznes. Naukowcy wynajdują tani sposób na leczenie, ale nie wszyscy ludzie są nim leczeni. Bardziej opłaca się sprzedawać go tym, którzy zapłacą. Biednych zostawia się bez pomocy - nich chorują lub umierają
Mamy więc postęp naukowy, który bez właściwego impulsu nic nie daje. Dopiero właściwie ukierunkowana nauka staje się pożyteczna.Cytat:I w jaki sposób chore noworodki odrzucają boską dobroć? A ofiary tsunami albo trzęsień ziemi? Wszyscy odrzucili po równo? A może takie katastrofy nie są czymś złym
Zło lepiej definiować jako celowe szkodliwe działania wobec innych. Zjawiska naturalne są więc korzystne lub niekorzystne dla ludzi, ale nie są złem - złem mającym jakieś źródło.
Cytat:Gdybym zobaczył coś takiego, albo rozmnożenie chleba (to już byłoby pewnie trudniej wyjaśnić na gruncie fizyki) to dla mnie osobiście byłby to dowód na ingerencję sił wyższych.
Mamy relację o takim rozmnożeniu. Jeżeli miało to miejsce, to problem zaakceptowania sił wyższych sprowadza się do tego, że to zdarzyło się w przeszłości, a nie teraz. Z naukowego punktu widzenia moment wystąpienia zjawiska nie ma znaczenia (przykład: dinozaury).
Cytat:Chodziło mi o to (podając przykład nauk przyrodniczych), że Wszechświat zachowuje się dokładnie tak, jakby Boga nie było, albo jak gdyby tylko wprawił w ruch tę całą maszynerię (której samo istnienie jest fascynujące).
Faktycznie fascynująca maszyneria
Ale do rzeczy. Czemu uważasz, że "Wszechświat zachowuje się dokładnie tak, jakby Boga nie było..."? Jeżeli mamy spisane dzieje Jezusa, to czy jest tak jakby Go w ogóle nie było?Powiesz, że jest wiele religii i że to naturalne, że ludzie je sobie wymyślili. OK. Ale w tym konkretnym przykładzie wygląda na to, że mamy konkretną postać historyczną. To nie Zeus czy Bóg Słońce...
Oczywiście, były już dyskusje o historyczności Jezusa, więc zostawmy to na chwilę na boku. Weźmy apostołów - tu już nikt nie ma wątpliwości, że to postaci historyczne. I pytanie: Wymyślili sobie religię z Jezusem? Jeżeli tak, to jak to możliwe, że dali się zabić za zmyślonego bohatera?

