pilaster napisał(a): A jakby się zachowywał, gdyby Bóg (w sensie chrześcijańskim) był? Otóż zachowywałby się dokładnie tak samo.
Natomiast faktycznie, gdyby istniała kreatura kreacjonistów, albo na ten przykład Zeus, wtedy owszem, Wszechświat zachowywałby się inaczej.
A ja uważam, że nie dokładnie tak samo. Podałem wcześniej przykłady cudów, które moim zdaniem są zbyt mało prawdopodobne aby mogły się wydarzyć na kanwie naturalizmu (a zakładam, że chrześcijanie wierzą, że akt rozmnożenia chleba rzeczywiście miał miejsce), ale których zajście nie jest wystarczająco dobrze potwierdzone dla sceptyka.
Mam również wrażenie, że dosyć często chrześcijanie broniąc Boga zapominają o jego opisie w Biblii i zostajemy z gołym, transcendentnym absolutem którego rzeczywiście łatwo obronić.
Cytat:Ale nie potrafimy wyjaśnić samego naturalizmu i powodu, dla którego Wszechświat wg zasad naturalizmu się zachowuje.
Zawsze będzie istnieć gdzieś granica poznania i być może to nią jest, ale moim zdaniem wprowadzenie wiecznego, inteligentnego bytu nie rozwiązuje tego problemu, a nawet go komplikuje. Kwestia subiektywnej wrażliwości chyba.
Cytat:Doprawdy? W jaki sposób kości dinozaurów są kompatybilne z teorią ewolucji?
Kompatybilne w sensie niesprzeczne. A byłyby już sprzeczne np. z 6-dniowym kreacjonizmem. No i można się przyjrzeć też bliżej ptakom - takie malutkie opierzone dinozaury.
Cytat:Poczekajmy te 2 tysiące lat i zobaczmy, który z nich będzie miał nadal porównywalną z Jezusem liczbę zwolenników i w jaki sposób społeczności ich wyznawców wpłyną na rozwój cywilizacji.
Myślę że żaden z nich takiej grupy wyznawców się nie dorobi, choć za 2 tysiące lat to pewnie i tych od Jezusa nie będzie wielu. Chrześcijaństwo, z powodu wielu czynników, wyrosło na największą religię świata, ale to nie znaczy że byt przez chrześcijan wyznawany obiektywnie istnieje.
Cytat:Doprawdy? W jaki sposób te ciągoty przejawia Puszczyk?
Puszczykowi też zdarzyło się mieć chwilę religijnych uniesień, na przykład podczas słuchania pięknej muzyki kościelnej albo stanąwszy pod sklepieniem gwiazd. I niejednokrotnie miał Puszczyk momenty, kiedy możliwość nadnaturalnej interwencji w jego życie byłaby przynajmniej pokrzepiająca. Ale Puszczyk jest trochę patologicznym przypadkiem, bo stara się spojrzeć chłodno i obiektywnie na takie stany i wychodzi mu, że to psikusy jego umysłu. Jednocześnie zna osobiście przypadki, kiedy podobne uniesienie mogło skończyć się nawet nawróceniem. Choć wierzący mogliby powiedzieć, że Puszczyk nie otrzymał po prostu łaski wiary.
Cytat:No tak. Po prostu zwiększało się dostosowanie. Po prostu.![]()
Skoro to takie proste, to puszczyk nie będzie miał problemu z wyjaśnieniem, w jaki sposób inteligencja i wiara w Boga zwiększały dostosowanie i dlaczego, skoro tak zwiększały, inteligencja nie tylko pojawiła się na Ziemi tylko raz w ciągu 4,5 miliarda lat jej istnienia, ale prawdopodobnie pojawiła się tylko raz w całym Wszechświecie, a przynajmniej w Galaktyce.
Okej, duże uproszczenie, ale na obronę napiszę, że adekwatne do rozmówcy. Nie jestem specjalistą od związku inteligencji z ewolucją (jej, teraz mam pokusę pisania w 3 osobie), ale trudno chyba oczekiwać, że wyższa inteligencja (przynajmniej do pewnego poziomu) dostosowanie obniży. Oczywiście nie jest jedyną cechą, która takie dostosowanie zwiększa, więc nie wszystkie gatunki musiały iść w tym kierunku. Niemniej trudno powiedzieć, aby na Ziemi pojawił się jeden inteligentny gatunek (a reszta jest tak samo głupia), jest to w (grubym) przybliżeniu ciągły rozkład, gdzie niedaleko pod nami są człekokształtne albo delfiny. Ludziom jednak zdarzyło się mieć największą i to, (ale także inne sprzyjające czynniki) doprowadziło do ewolucji kulturowej, która jest zjawiskiem bardziej dynamicznym niż naturalna, i w której rezultacie żyjemy w cywilizacji naukowo-technicznej. (Z zastrzeżeniem, że mieliśmy przy tym również sporo szczęścia, więc niekoniecznie każda odpowiednio inteligentna cywilizacja wytworzy naukowo-techniczną.)
O zaletach wiary w Boga dla jednostki pisałem wyżej, natomiast w ewolucyjnym ujęciu wiara (religia), bardziej zwiększała fitness całej grupy ją podzielającej. Członkowie jednej religii czuli się bardziej ze sobą związani i w związku z tym lepiej funkcjonowali w grupie, dzięki takiemu dodatkowemu spoiwu. Nawet dzisiaj prowadzone są badania, które pokazują, że religijni (aktywnie) ludzie są statystycznie szczęśliwsi, ze względu na samo poczucie wspólnoty i np. możliwość spotkania i porozmawiania z sąsiadem po niedzielnej mszy (nie każ mi ich szukać
).No i pisanie, że inteligencja pojawiła się tylko raz we Wszechświecie, a nawet w Drodze Mlecznej, ja uważam za bardzo śmiałe (zwłaszcza przy uwzględnieniu zastrzeżenia powyżej, choć to zależy od tego, co rozumiemy przez inteligentny gatunek albo inteligentną cywilizację) biorąc pod uwagę skalę tych obiektów.
Cytat:Nic podobnego. Jest to proste jak budowa cepa i wynika z tzw. prawa zachowania wolnej woli. Objawienie, jak wierzą prawowierni chrześcijanie, nie może gwałcić wolnej woli człowieka i dlatego zostało dokonane w taki sposób, że możliwe intelektualnie jest jego odrzucenie. Dlatego ten sam zestaw argumentów "z natury" (czyli jak to się w Kościele określa "Stworzenia") może uzasadnić zarówno światopogląd chrześcijański (prawidłowy, z wykluczeniem przeróżnych herezji) jak i ateistyczny (nie mylić z humanistycznym). De facto chrześcijaństwo jest jedyną religią na świecie, która dopuszcza logicznie samą możliwość istnienia ateizmu.
Wygląda mi to na apologetykę, z którą niewiele mieli wspólnego pierwsi chrześcijanie, ale okej. A zatem jeśli w tym stworzonym świecie równie dobrze można na drodze rozumu dojść do zupełnie różnych wniosków (przy tych samych przesłankach), to czy zgodzisz się, że trochę niehumanitarnym byłoby strącenie tylko z tego powodu kogoś na wieczną zgubę lub nawet odbierania mu możliwości wiecznej nagrody? Bo moim zdaniem tak. A jeśli tak, to zarówno z mojego punktu widzenia (bo obaj umrzemy i nasza świadomość zniknie) jak i z Twojego (bo obaj umrzemy i - jeśli będziemy sądzeni sprawiedliwie - doświadczymy tego samego po śmierci) nasze światopoglądy są "matematycznie równoważne", choć prowadzą do zupełnie innych ontologicznych wniosków.
A wtedy możemy odłożyć tę dyskusję na bok, zostawić ją osobistej wrażliwości, a następnie zająć się bardziej produktywnymi czynnościami.

