lumberjack napisał(a): Trzeba ćwiczyć mięśnie; ciało. Nie akty szczeliste.
Język to też mięsień. Szach-mat ateisto.
Cytat:Nie trzeba do tego religii. Wystarczy okazywać miłość bliskim i pomoc tym, którzy na to zasługują.
I tak się składa, że to, że samemu się dobrze postępuje i okazuje uczucia i pomoc ludziom, którzy wyglądają na takich którym pomóc należy to wcale nie oznacza, że to się dobrze skończy. Wdzięczność jest z natury bardzo niewdzięczną walutą. A zawieść się na ludziach jest bardzo łatwo. Wystarczy nie robić tego co akurat im pasuje. Możesz nawet eksperymentalnie to sprawdzić. Stań okoniem ze dwa razy pod rząd w jakichś sprawach o randze pierdoły. Gwarantuje, że cała wcześniej udzielona pomoc stanie się nagle czymś niezwykle mało istotnym. Bo pierdoły urosną do rangi spraw arcyważnych.
A religia każe ufać w to, że nawet z takich sytuacji wyjdzie coś dobrego.
Cytat:To tak, racja. Ale tę rolę może również spełniać poczucie przynależności narodowej i krzewienie patriotyzmu.
Paterotyzm jest fajny o tyle o ile nie zamienia się w szowinizm ani w ślepe uwielbienie własnego grajdołka. A ja szczerze powiedziawszy po zdobyciu porównania jak jest gdzie indziej coraz wyraźniej widzę jak u nas jest chu*owo. Jest kilka aspektów in plus, i owszem. Ale w sumie to im dłużej żyję tym bardziej widzę jakie mamy nienormalne to społeczeństwo. Pełno zawistników na wszelkie sposoby starających się udupić i obsrać kogoś tylko dlatego, że zamiast siedzieć na dupie i chlać piwsko albo inny zajzajer, raczył ciężko zasuwać na to co ma. Wyrachowanych kombinatorów kręcących na lewo i uważających, że przecież im akurat tak można. Takiego zwykłego pospolitego złodziejstwa też jest sporo. Mnie wcale nie dziwi, że wyjechało stąd tylu ludzi. No bo do czego tu czuć przywiązanie? Znika rodzina i co zostaje?
Cytat:A mi chodzi o takie coś, że ludzie mają wyrzuty sumienia z powodu rzeczy, które nie powinny takich wyrzutów wywoływać. A to że się kondonów używa; że się masturbuje; że się rozwodzi z jakimś niereformowalnym pijakiem-damskim bokserem; że się żyje w związku nieślubnym etc.
A bez religii by tego nie było? Sumienie to nie jest element religii ale przede wszystkim biologii. I masz określone normy społeczne, do których niedopasowanie się grozi ostracyzmem, budzi poczucie nieprzystawania do reszty. No i podane przez Ciebie przykłady sa przykładami typowymi zwiększającymi zwartość i sile społeczeństwa. Takze liczebną. I zasady te są z gruntu pożyteczne. Próby godzenia się zamiast rozwodów, powiększanie liczebności rodzin, utrudnianie rozwiązłości seksualnej ułatwia dochowanie wierności. A bardzo napaleni chłopcy i takież dziewczęta chętniej łączą się w pary. I są sytuacje wręcz nie wskazane, pomimo sensowności zasad. Ale wtedy religia stosuje odpowiednie wyjątki. Bo inaczej wszystko dawno by jebło.
A są przecież ludzie u których wyrzutów sumienia nie spowoduje nic, bo mają software zjebany. Będą kraść, kłamać, kombinować i jeszcze się tym chwalić. I czegokolwiek by nie zrobili wyrzutów nie uświadczą. A religia z tym brakiem nie ma nic wspólnego. Dlaczego więc miałoby to działać w drugą stronę?
Mnie się wydaje, że to kwestia wrażliwości i światopoglądu jak kto przeżywa własne uczynki. Są ludzie wrażliwi i podatni na społeczne konsensusy i normy i tacy, którzy mają je gdzieś. Jeden będzie czuł wyrzuty sumienia z powodu tego, że się zakochał i do ślubu łapek przy sobie nie trzymał, drugi będzie się gryzł samogwałtem, trzeci w tym czasie wyśle konkubinę z dzieciakami żebrać a czwarty pójdzie kraść. I co więcej każdy będzie miał inne zdanie co jest dobre a co złe. I wiesz, ja jakoś wolę ludzi, których sumienie gryzie z powodu tych rzeczy, które akurat wymieniłeś, bo wiem, że jakieś normy są dla nich istotne, no i mieszczą się w akceptowalnych dla mnie widełkach. I tak sobie myślę, że to jest kolejny punkt dla religii. Unifikuje zachowania dopuszczalne dla społeczeństwa.

