pilaster napisał(a):Puszczyk napisał(a): Wszechświat naturalistyczny nie mógłby zawierać zdarzeń opisanych w (ii) [cudów -p], a zwłaszcza w takiej liczbie.Poniekąd. Jak zatem Puszczyk zamierza rozstrzygnąć metodą obiektywną, naukową, czy owe cuda dokonywane przez Jezusa, rzeczywiście się wydarzyły (jako cuda -wydarzenia wymagające zawieszenia prawa fizyki), czy nie?
Czy Ty czasem nie twierdzisz, że naturalistyczna wizja świata jest zgodna z doktryna katolicką? Jezus zaś wg. Ciebie zmartwychwstał, prawda? Jak to pogodzić? No chyba, że obiektywnie nie zmartwychwstał (czyli, prościej mówiąc: nie zmartwychwstał), tylko mówimy o jakimś "Znaku", bo temu i tamtemu się wydawało, że spotkał Jezusa żywego po tym, jak ten skonał na krzyżu i kilka dni przeleżał w grobie? To by się faktycznie nie kłóciło z naturalizmem, ale za to z doktryną Kościoła owszem.
Oczywiście nikt nie musi wierzyć, że Jezus rzeczywiście wstał z grobu, ale jeśli wierzy- a tyle tylko dziś można, bo przecież nie ustalimy, jak było naprawdę- to nie widzę usprawiedliwienia dla jego zapewnień, że jego wiara jest zupełnie zgodna z naturalistycznym obrazem świata.
Puszczyk chyba nie twierdzi, że da się naukowo ustalić, czy chrześcijański Bóg istnieje, ale że chrześcijanie uznają zajście zdarzeń, które z naukowym obrazem świata się kłócą. Nie widzę powodu, aby to on miał wykazać, że da się sprawdzić, czy zachodziły cuda opisane w Biblii. Raczej chrześcijanin twierdzący, że z naturalistycznym obrazem świata jego wiara w zmartwychwstanie Jezusa jest zgodna, powinien podać hipotezy utrzymane w zgodzie z naturalizmem metodologicznym, wykazujące możliwość zajścia Jezusowego zmartwychwstania z określonym prawdopodobieństwem. A potem niech ten chrześcijanin już sam sobie jakoś te naturalistyczne wyjaśnienie uzgodni z wiarą w boskość Jezusa.
pilaster napisał(a): Falsyfikacja cudów w sensie naukowym byłaby sprzeczna z zasadą zachowania wolnej woli (naprawdę świetne określenie, szkoda że nie moje)
Prawdziwy cud, bezpośrednia ingerencja Boga w stworzenie, jest dla nas całkowicie niezauważalny, bo taka ingerencja nie należy do możliwych do zbadania ciągów przyczynowo - skutkowych. Zachodzi z zewnątrz czasoprzestrzeni i zmienia wszystkie powiązane z tym wydarzenia, zarówno przyszłe, jak i przeszłe.
Niedorzeczne stosowanie kategorii zajścia. Rzeczy zachodzą w czasoprzestrzeni. Całość jest czczą konstrukcją werbalną, niemającą odpowiednika w doświadczeniu- do czego się zresztą z miejsca przyznajesz.
Poza tym: cóż to jest ta wolna wola? Jak ona ma się do naturalistycznej wizji świata? Czy aby nie zamieszana jest w to nieśmiertelna dusza? Jak z kolei ma się ona do naturalistycznego obrazu człowieka?
pilaster napisał(a): Oczywiście. Wiara podlega nieustannie osądowi rozumu.
Problem w tym, że coś tam zostaje podane do wiadomości jako objawione, ale z czasem się okazuje, że to jednak nie do końca tak, że to niewiarygodne, ale nie wiadomo czemu jednak wciąż się wraca do tych objawień jako jednych z podstawowych źródeł dla doktryny.
Przy okazji: co z tym objawieniem? Jest ono zgodne z naturalistycznym obrazem świata? W końcu fenomen religijności (i każdej religii) ma charakter czasoprzestrzenny.
pilaster napisał(a): Dowolny spójny wewnętrznie światopogląd wyjaśniający istnienie materialnego Wszechświata, musi zakładać istnienie jakiejś Pierwszej Przyczyny. Oczywiście nie musi to być Bóg osobowy - Absolut. W tej roli występował już kiedyś Wielki Wybuch, potem fluktuacje pól kwantowych, niestabilność próżni, etc.. Jednak żadna z tych alternatyw w roli PP nie dorównuje atrakcyjnością intelektualną Absolutowi.
Proszę mi wytłumaczyć, jak możliwe jest wyjaśnienie istnienia Wszechświata? Bo o ile normalne naturalistyczne wyjaśnienia zjawisk przyrody odwołują się do znanych jej praw, zdarzeń i czynią je przez te zrozumiałymi, nie bardzo wiem, jak zrozumiałym uczynić fakt istnienia Wszechświata (czyli to, że miejsce ma ogół zjawisk zbiorczo etykietowanych tym mianem). Cóż mógłbym uczynić z tym wyjaśnieniem? Nie należy ono do samego Wszechświata, nie jest żadnym jego zdarzeniem czy prawem przyrody. Podobnie: cóż mi przyjdzie z rzekomego wyjaśnienia "obliczalności Wszechświata"?
Albo inaczej: wszelkie wyjaśnienia, jakie tworzy nauka, wiążą się z działalnością uczonych, teoretyczną i doświadczalną. Mają one więc znaczenie praktyczne, pozwalają tworzyć przewidywania (można np. postawić hipotezę(1), że dany zbiór teorii tak dokładnie opisuje rzeczywistość, że wyprowadzić można zeń ściśle matematycznie nową hipotezę(2), która nie polegnie w zaplanowanych eksperymentach mających ją sfalsyfikować- wówczas hipoteza(1) będzie wyjaśnieniem powodzenia całego przedsięwzięcia). Cóż z wyjaśnienia istnienia Wszechświata, albo jego obliczalności, jakiekolwiek by ono nie było? "Wszechświat istnieje" właściwie nic nie mówi, poszczególne zaś fakty czy prawa możemy odkrywać i wyjaśniać, i faktycznie matematyka odgrywa tu zasadnicza rolę- ale przeć wyjaśnienie tego, że za pomocą takiego aparatu matematycznego da się opisać to a to, może się odwołać co najwyżej do ogólniejszych praw z ich matematycznymi sformułowaniami. Stwierdzenie na sam koniec "bo Absolut", opowiadanie jak np. Heller o jakiejś boskiej matematyce przez duże "M" to są mające tylko formę wyjaśnienia bajki, wytwory wyobraźni oparte na tym, co znane z doświadczenia, a wychodzące poza jego obszar podobnie, jak opowiastki o przymiotach Boga posiłkujące się kategoriami o których z góry mówi się, że do Boga nie przystają.
Opowieści o Bogu mają jakieś znaczenie moralne, bo coś z nich ma wynikać dla naszego życia i w tym upatruje się usprawiedliwienie tego, że o Bogu coś się mówi, choć to wszystko nieadekwatne do jego natury (chociaż i to jest dla mnie nieprzekonujące, ale nie będę już drążył). Te pseudowyjaśnienia istnienia Wszechświata i jego obliczalności miałyby więc może jedynie takie znaczenie moralnych (metodologicznych) drogowskazów dla uczonego, miałyby znaczenie normatywne: motywowałyby np. dążenie do odkrycia Boga który byłby (w przekonaniu uczonego) matematyką stojąca za wszystkim, co jest i się wydarza. Ot, tylko tyle i aż tyle.
A swoją drogą dziwne to twierdzenie, że te wszystkie Boskie ingerencje mają być nierozpoznawalne obiektywnie, żeby ludziom wolnej woli nie ubyło. Bo nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że jeśli zaniedbam swoją edukację albo nie rozeznam się w jakimś temacie, o którym powinienem mieć wiedzę potrzebną w mojej pracy, to będę za to sam odpowiedzialny- to była moja wolna wola. I obiektywny charakter nierozpoznanego nie gra tu żadnej ograniczającej moją wolną wolę roli. Czemużby obiektywny charakter cudu miał mieć takie skutki?
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark
Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark
Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315

