Łazarz napisał(a): Ciekawa jest pustka w ćwiartce "authoritarian-right". Łukasz Warzecha zwracał uwagę na brak w Polsce partii jednocześnie konserwatywnej i prowolnorynkowej czy prokapitalistycznej, i to pomimo istnienia zapotrzebowania na tego typu partie. Zapotrzebowanie to widać choćby po tym, że co i rusz powstają planktonowe partie-kanapy na taki elektorat ukierunkowane.Dziwna logika. Skoro takie partie co i rusz powstają, a piez z kulawą nogą na nie głosuje, to świadczy właśnie, że nie ma na nie zapotrzebowania. No bo niby czyje potrzeby miałaby zaspokajać? Wyjętych z zamrażarki? Podział na różne "prawice" i "lewice" rozpoczął się we Francji w końcu XVIII wieku, kiedy to w Zgromadzeniu Narodowym po prawej stronie usadowiła się szlachta i kler, a po lewej różne tałatajstwo skupione pod hasłem "Wolność, Równość, Braterstwo". Tym właśnie jest prawica: szlachtą i klerem. Kler może być ateistyczny, a szlachta może nie mieć ani kropli błękitniej krwi, to są szczegóły bez znaczenia. Znaczenie ma natomiast umiłowanie świata hierarchicznego, uporządkowanego według jakichś Praw Natury, w którym, jak mi to kiedyś prosto wyjaśnił pan kibol w barze, "kurwa to kurwa, a pedał to pedał". Mówiąc inaczej, każdy zna swoje miejsce. Lewica zaś- to owo tałatajstwo. Dzielące się na specjalistów od wolności - liberałów, specjalistów od równości - socjalistów i specjalistów od braterstwa - rowerzystów i wegetarian. Jedno, co te wszystkie bandy łączy, to właśnie wrodzona niechęć do hierarchii.
Stosunek do spraw gospodarczych nigdy nie określał strony, po której się siedzi w parlamentach. Gdyby tak było, to PiS powinien leźć na lewą stronę, a polazł na prawą i nikt się nie sprzeciwiał. I słusznie. Słusznie także różne korwinoludy uważają etatystycznych pisowców za mniejsze zło, w zasadzie najmniejsze zło ze wszystkich zeł, nie to, co bardziej przecież prorynkowi platformersi. Bo oni wiedzą, o co tu chodzi.
Dawno, dawno temu, gdy chodził po świecie dziadek Marks, gdy kapitalizm utrwalał hierarchiczny podział na Panów Kapitalistów i chamów roboli, prawica była za kapitalizmem, lewica zaś kombinowała, jak by kapitalizm obalić. Zupełnie jej się to nie udało, poza paroma państwami trzeciego świata, gdzie i tak nie było porządnego kapitalizmu do obalenia. W drugiej połowie XX wieku stało się jednak coś zaskakującego tak dla lewicy, jak dla prawicy. Krwiożerczy kapitaliści, zamiast spokojnie ssać krew ludu pracującego, z żądzy zysków i rynków zbytu doprowadzili w końcu do wzbogacenia roboli i zatarcia granic między nimi a "klasą średnią", która przez to przestała być średnia, bo nie miała nad kogo się wywyższać. No, były jeszcze parchy, czarnuchy i pedały, ale i ci, jak się okazało, lepiej się opłacają jako klienci i partnerzy, niż jako wrogowie klasowi. I tak prawica zaczęła dochodzić do wniosku, że do dupy z takim wolnym rynkiem, gdzie człowiek nawet czarnuchowi nie może pokazać, gdzie jego miejsce.
Polska ten czas przemian zupełnie przegapiła, bo na skutek pewnych niefortunnych wydarzeń wraz z innymi prowincjuszami Europy przebywała akurat w zamrażarce. Z owej zamrażarki, gdy nadarzyła się okazja (zużycie się aparatury mrożącej) wydobyła ją naprędce sklecona koalicja liberałów i konserwatystów. Jak to zwykle prowizorki, ten sprzeczny z naturą związek trzymał się przez całe pokolenie, a jego pozostałością jest PO, które wciąż nie wie, czy jest za wolnością, równością i braterstwem, czy raczej za szlachtą i klerem. PiS zaś doskonale wie i wyborcy też.
Kiedy Polska zaczęła doganiać Niemcy i inne kraje rozwinięte, Pan Janusz przekonał się boleśnie, że nikt, ale to nikt nie zdejmuje przed nim czapki za to, że jest Panem Przedsiębiorcą. Skoro tak, to niech zdejmują za to, że jest Prawdziwym Polakiem i w związku z właściwymi poglądami jest godziem czci. Zwolenników hierarchii nie obchodzi, według jakich kryteriów jest ułożona, byle była, a znajdą się filozofowie, którzy udowodnią, że wynika ona z prawa naturalnego.
Skoro mamy już właściwą dla XXI wieku etatystyczną prawicę pod hasłem "Śmierdź wrogom", jej odpowiednikiem i przeciwnikiem powinna być liberalna lewica pod hasłem "Róbta, co chceta". W tym postulacie zawiera się wolny rynek, bo jak róbta, co chceta, to i interes se róbta, jak chceta, i zarabiajta, jak chceta. Jednak w żadnym wypadku do wolnorynkowości się nie sprowadza, bo "liberalizm gospodarczy" ma się tak do liberalizmu, jak krzesło elektryczne do krzesła, że tak sparafrazuję znanego antyliberała. W takim kierunku może, być może, ewoluować Nowoczesna, jeśli wyjmie jedną nogę z konserwy. No wiecie, te "nie mam nic przeciwko gejom, jeśli się tylko nie afiszują". Z takimi głosami będzie tylko Platformą 1.01. Mogliby ewoluować i Razemowcy, gdyby tylko udowodnili, że nie wszyscy są rowerzystami i wegetarianami. Czy taka ewolucja może zajść w ciągu półtora roku - chciałbym wierzyć. Ale ja niewierzący jestem.

