lumberjack napisał(a): Ale skoro (załóżmy) 95% dzieci rodzi się bez raka, to i te pozostałe 5% mogłoby się bez niego urodzić. No chyba, że te 5% jest potrzebne po to, żeby 95% miało się do czego przyrównać i poczuć się lepiej. Byłoby to jednak dosyć przedmiotowe potraktowanie tych 5%.
W życiu doczesnym tak, ale przecież przy rozważaniu idei Boga chrześcijańskiego zakładamy, że człowiek żyje wiecznie, a przynajmniej ma taką możliwość. Skoro tak, to choćby ktoś przez sto lat tylko straszliwie cierpiał, to jest to w perspektywie wiecznego życia zupełny drobiazg, jak kolka w niemowlęctwie. Przecież tym 5% zostanie to wynagrodzone.
matsuka napisał(a): Co to znaczy wieczność? Załóżmy, że jesteś w piekle - doświadczasz wtedy cierpienia, mając przekonanie, że będzie trwało wiecznie, ale tak naprawdę doświadczasz go w tu i teraz, niczego innego nie możesz doświadczać niż "tu i teraz". Cała reszta to Twoje przekonania, które potęgują cierpienie. Te przekonania mogą wystąpić i tu na Ziemi, więc Ziemia wcale nie różni się od piekła i dlatego Lumber ma rację - piekło jest tu na Ziemi, bo piekło jest w głowie - w myśleniu, w przekonaniach, w stosunku do rzeczywistości.
Owszem, cierpienie na Ziemi może przekształcać się w rozpacz, poczucie, że już lepiej nie będzie. Ale to jest uczucie fałszywe (oczywiście przy materialistycznym założeniu, że zycie kończy się na śmierci). Człowiek oślepiony "widzi ciemność", ale to przecież nie znaczy, że obiektywnie jest ciemno. Na Ziemi występuje więc co najwyżej złudzenie piekła, tak jak np. złudzenie płaskości Ziemi.
Quinque napisał(a): Ateiści pokroju ZaKotem, czyli ludzie którzy wiedzą dlaczego nie wierzą. Owszem. Ale większość osób które podaje się za ateistów to najczęściej prostatcy antyklerykałowie. Którzy o religi nie mają pojęcia. Natomiast ateistów właśnie pokroju Zakotem, Quinque bardzo ceni. I jest mu smutno że takie sposoby stoją po złej stronie mocyAż się zwruszyłem, normalnie jak ktoś mnie tak po próżności łechce, to aż się czerwienię
Podejrzewam, że to, czego w otoczeniu doświadczasz, to nawet nie antyklerykalizm - antyklerykałem to Luter był - ale klerofobia, czyli wielka niechęć do księży, często na zasadzie złączenia przechodząca na wszystko, co księża głoszą. Klerofobia należy do tej samej kategorii schorzeń, co np. antysemityzm albo islamofobia, i jak wszystkie uprzedzenia, jakieś swoje przyczyny ma. Zazwyczaj jakieś zachowanie stosunkowo nielicznych, ale charakterystycznych przedstawicieli grupy, które następnie kojarzymy z całą grupą .


