Ponieważ z okazji premiery Avengers 3 nadrobiłem spore zaległości w MCU, postanowiłem też sprawdzić, co tam Netflix wyprodukował w świecie Marvela. Zacząłem od Jessic'i Jones, reklamowanej gorąco we wszystkich możliwych kanałach i bańkach internetowych, ale potem z powodu chronologii przerzuciłem się na Daredevila. I cóż... nie mój klimat. Owszem, jak komuś PG13 jest zbyt dziecinne i koniecznie chce więcej nawalania, krwi i przemocy, to pewnie będzie jego klimat. Mi jednak brakowało czegoś więcej poza tylko samym nawalaniem. Nie chodzi o humor, którego w MCU jest aż za dużo, ale o pewną inteligencję, spryt. Batman Nolana potrafił być mroczny, ale potrafił też wysilić głowę (przynajmniej w pierwszych dwóch częściach). Więc można połączyć jedno i drugie. No i Kingpin jakiś taki rozmemlony uczuciowo wyszedł, potrafi tylko wystawiać partnerów z podziemia na odstrzał. Nie kupuję jego jako komiksowego Masterminda.
Być może powinienem był zostać przy JJ, ale do DD raczej nie wrócę.
Być może powinienem był zostać przy JJ, ale do DD raczej nie wrócę.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

