cobras napisał(a): Przede wszystkim najbogatszym, a to przecież oni wg. libkowej logiki powinni teraz te zaoszczędzone na podatkach pieniądze wykorzystywac do m.in podnoszenia pensji swoim pracownikom. Nie robią tego? A to zdziwko.
https://www.theguardian.com/commentisfre...w-it-works
Cytat:When unemployment goes down, wages are supposed to go up. That’s just supply and demand. Quite puzzlingly, though, this mechanism seems not to be working today. Unemployment stands at a modest 4%, but paychecks aren’t growing. Although today’s is the best-educated workforce in history, employers just insist that workers need more training.
In other words, they’re gaslighting us. Meanwhile, over decades, employers have built and maintained a massive collective political apparatus to hold down wages. To call it a conspiracy would be only slight embellishment.
The symptoms of the problem are not hard to miss. In February, for example, the American economy posted its biggest one-month jobs gain in a couple years, but wage growth stayed stalled out. For months, economists and financial journalists have been puzzling over the question, as Bloomberg put it, of “why the economy grows but your paycheck doesn’t”.
Economists will tell you that wages generally increase with productivity – that you’re paid in line with the value of what you do. This was credible from the end of the second world war to the 1970s, when productivity and hourly wages rose almost perfectly in sync. But according to research by the Economic Policy Institute, from the early 1970s to 2016 productivity went up 73.7%, and wages only 12.3%.
Similarly, there used to be a positive relationship between stock prices and wage increases. But some initial signs of wage growth in February sent the market spiraling over inflation fears – until it became clear that the reported wage gains were all concentrated among top earners. Then everyone calmed down and stopped selling.
[...]Meanwhile, the Federal Reserve just announced that it’s taking the next step in its plan to raise interest rates. This will suppress wages to prevent inflation, although inflation is minuscule and wages aren’t showing signs of life.
Another apparent culprit is what’s called “monopsony”. Monopoly occurs when sellers are so concentrated that they don’t really have to compete. Monopsony is when the buyers – in this case, employers – are concentrated.
A recent paper from the Roosevelt Institute found that the average level of concentration in labor markets is 45% higher than the threshold for “highly concentrated” markets used by antitrust regulators. If the government went after employer monopsony the way it does other kinds of markets, regulators might have their hands quite full.
What’s worse, as Alan Krueger and Eric Posner pointed out in the New York Times recently, one in five workers with a high school degree or less is subject to a non-compete clause – a tool for employers to push wages down by forbidding workers from getting jobs with their competitors.
Many major franchises also forbid their franchisees from hiring workers away from each other. So a McDonald’s on this corner isn’t allowed to hire away workers from the McDonald’s on the other corner by offering 25 cents more. (Such rules were a classic tool of white landlords in the Jim Crow South to keep down the pay of black sharecroppers.)
And even employers that don’t have such a commanding position can still hire workers through contractors who do. Temp agencies, for example, can function like bottlenecks, forcing workers into monopsonistic labor market conditions on behalf of smaller, less powerful employers.
[...]But, defiance can travel and become collective too. For some years, for example, unions have had success winning raises for low-wage workers politically, rather than at the bargaining table – through direct ballot initiatives, by putting pressure on Democratic politicians, and by getting new laws passed. (If the federal minimum wage had kept pace with overall income growth, it would be three times higher.)
[...]The current of fear running through the workplace is one of the best ways to tell there’s something more than a market transaction happening there. But fear can go both ways. In West Virginia and Oklahoma, the irreplaceable teachers terrified Republican officials. With unemployment down, more of us are becoming irreplaceable every day. There’s leverage for workers there, but you have to be willing to scare your boss to use it.
*Gabriel Winant is a historian and writer completing a PhD at Yale University. He is working on a book on the Rust Belt and the rise of care work
Rzeczywiście, sama obniżka podatków nie starcza. Musi być jeszcze dobra wola pracodawców, którą, jeśli jej brak, można wymusić w takiej sytuacji jaką mamy obecnie w Polsce (że wszędzie brakuje już pracowników). W moim przypadku by to wystarczyło - sam z siebie bym wolał zapłacić pracownikom więcej, bo sam pracowałem u takich pracodawców, których stać na wypasione domy i suvy, a którzy się żalili jak to im ciężko i czemu nie mogą mi płacić więcej niż 10 zyla za godzinę... nie chciałbym być takim typem człowieka jak oni. Wolałbym nie podnosić radykalnie swojego standardu życia kosztem permanentnej biedy pracowników.
Ale istnieją też lepsi pracodawcy - mój sąsiad ma dwa sklepy sportowe i sklep internetowy - jego pracownice wszystko elegancko ogarniają i mają po 3 tysiaki na rękę (co jak na Radom jest bardzo dobrym wynikiem - zwłaszcza w branży handlowej, gdzie standard to pensja minimalna 1540 zł). Sąsiad cały czas żyje w mieszkaniu w bloku. Furę ma zajebistą, ale można mu to wybaczyć skoro jego pracownice zarabiają na godne życie, a nie wegetację z miesiąca na miesiąc.
ZaKotem napisał(a): Rozumiem, twierdzisz, że państwowe instytucje są lepsze w spełnianiu swego zadania (wychowywanie dzieci pozbawionych rodziców), niż inicjatywa prywatna.
Nie nazwałbym tego inicjatywą prywatną.
Dla mnie inicjatywa prywatna wygląda tak:
1) Ty i twoja żona nie macie dzieci, bo nie możecie ich mieć np. z powodu bezpłodności.
2) Bardzo chcecie mieć dziecko lub dwójkę, więc adoptujecie je.
3) Zapierdalacie na utrzymanie rodziny, którą chcieliście założyć i utrzymujecie dzieci ze swoich własnych zarobków, a nie państwowej daniny.
---
Jeśli zaś państwo daje rodzinie zastępczej 1600 zł na każde dziecko, to zachęca ludzi o chujowym charakterze do tworzenia maszynek służących im do zarabiania kasy. Bo w teorii te 1600 zł jest na potrzeby dziecka, a w praktyce takie cwele adoptują 10 dzieci, którymi gardzą, które biją, które wyzyskują, nad którymi znęcają się psychicznie. Dadzą chujowe ubranie, chujowe jedzenie i zero miłości w domu, a za wszystko zainkasują 16 000zł miesięcznie, z których dzieci "zobaczą" tylko marny procent. W ten sposób pomagające państwo tworzy patologię.
Najlepiej by było gdyby w ogóle nie dawało pieniędzy, a adoptować powinni tylko ci ludzie, którzy naprawdę chcą mieć dziecko, a nie po to, żeby sobie z tego robić biznes.
ZaKotem napisał(a): Znałem takiego lumpa (z dziećmi i żoną lumpiarą), który jak był w miarę prawie trzeźwy, to robił remonty. Możesz chyba sobie wyobrazić, jaka była jego wiarygodność jako usługodawcy - czasem zrobił w terminie, czasem za miesiąc, czasem wcale, bo akurat chlał. Ci, co go znali, to już wiedzieli, że nie ma co go prosić, ale zawsze znajdował kogoś, kto go nie znał i w połowie przypadków klienta wpierdalał. Oczywiście robił bardzo tanio, no bo piwo dużo nie kosztuje. W ten sposób tacy zaniżają ceny usług i zarobki np. twoje - nie obliczę, o ile, ale przypuszczam, że w skali porównywalnej do 500+. Może naprawdę lepiej, żeby tacy nic nie robili i zlumpili się doszczętnie zanim dzieci dorosną, a dzieci same zauważą, że takie życie jest do dupy, bo życie na zasiłach będzie im się kojarzyć z rodzinną patologią (a wcześniej praca mogła im się kojarzyć z patologią).
Nie wiem czy dzieci wyrwą się z takiej patologii czy może będą chciały powtórzyć podpatrzone wzorce zachowania... Na pewno część się wyrwie, ale niezależnie od 500+.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

