Rodica dobrze pisze. Chrześcijanin to uczeń/naśladowca Jezusa Chrystusa. Jezus, jak wiadomo, coś tam głosił i tak jakby zależało mu na wdrażaniu tych treści głoszonych w życie, a nie na padaniu plackiem przed ołtarzami, na których jest on wyobrażony niby Bóg wcielony. Padanie plackiem, szczególnie gdy mechaniczne, obłudne, nikogo od niczego nie zbawi; wdrażanie nauczania, owszem, może - choć niekoniecznie musi.
W ogóle, Chrystus znaczy Pomazaniec. Jest to tytuł do władzy żydowskich królów, czyli śmiertelników doczesnych,. To raczej rozciąganie tej tytulatury na Boga jest głupie, bo sprowadza Go do rangi pospolitego despoty, okrutnika jakich było w antyku jak mrówków. Równie dobrze Quinque może mówić, że jego Bogiem jest Jezus Prezydent,, albo Jezus Premier, albo wręcz Jezus Prezes. Tyle w tym sensu.
W ogóle, Chrystus znaczy Pomazaniec. Jest to tytuł do władzy żydowskich królów, czyli śmiertelników doczesnych,. To raczej rozciąganie tej tytulatury na Boga jest głupie, bo sprowadza Go do rangi pospolitego despoty, okrutnika jakich było w antyku jak mrówków. Równie dobrze Quinque może mówić, że jego Bogiem jest Jezus Prezydent,, albo Jezus Premier, albo wręcz Jezus Prezes. Tyle w tym sensu.
