ZaKotem napisał(a): "Liberalizm" kojarzy się polskim lewicowcom z minarchizmem, czyli "państwem, które umywa ręce". Prawicowcom zresztą też się z tym kojarzy, tylko że dla prawicy to zaleta, a dla lewicy wada państwa. Dla mnie też wada, toteż według tego kryterium należę do lewicy. Minarchizm pod nazwą liberalizmu upowszechniali w Polsce Janusze biznesu i ich kucowaci synkowie, przekonani szczerze, że państwo nie powinno się wtrącać w to, czy pracownik dostaje wypłatę, czy nie, bo to prywatna sprawa między nim a pracodawcą, i skoro kogoś motywuje do pracy sama nadzieja na otrzymanie wypłaty, to wszystko ekstra, ani państwo nie powinno się wtrącać w to, czy garnek za 3000 zł wciśnięty zdezorientowanej babci rzeczywiście jest tyle wart, bo przecież towar jest wart tyle, ile klient zapłaci i to prywatna sprawa klienta, czy ma początki alchajmera i mało co jarzy.Dowcip polega na tym, że taka wizja jest wbrew pozorom całkiem bliska pisowskiej. Niezdolne do poważniejszych inwestycji państwo z niesprawnym, zawisłym sądownictwem da przecież bardzo podobny efekt. Co w sumie tłumaczy, czemu taki Wipler peregrynował wte i wewte między PiSem a Korwinem, w zasadzie nie zmieniając poglądów i w obu partiach nieszczególnie odstając od średniej.
ZaKotem napisał(a): W efekcie "liberalizm" zaczął się kojarzyć z zasadą "silny może co chce, a słaby zostaje pożarty przez szakale".U nas to i tak pół bidy. Popatrz na taką Rosję. Tam porażka liberalizmu wynikała właśnie z tego, że był to właśnie ten liberalizm z mokrych snów ichnich januszy i kuców.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

