lumberjack napisał(a): Oczywiście, byli też zabijani i nie księża. Czy księża czy nie księża - ludzie katowani i zabijani za poglądy wrogie komunie byli męczennikami.Jasne, za to teraz w ramach rewanżu (czy może z wdzięczności), watykańczycy zafundowali nam tu swoje kondominium. Gruntownie i do szczętu unurzali ten kraj w swoich sofistyczno-eksplikacyjnych rzygowinach, pozbawiając go już na początku transformacji szansy na zrównoważony - etyczny i gospodarczy rozwój.
Zamiast tego mamy patriotyzm państwowy rodem z chłopskich ziemianek, gdzie worek kartofli i słonina w komorze, to szczyt życiowych aspiracji, a konstytutywni święci, to watykański alfons z nad Wisły i burdelmama z Kalkuty.
Bo przecież najważniejsze, by do wagin niczego oprócz penisów nie wkładać, a mamona płynęła szerokim strumieniem - choćby od dyktatorów, czy banksterskich mafiozów.
Rację miał Giedroyc, że nawet po okrągłym stole nie chciał wrócić do Polski, bo jak twierdził, ten kraj za sprawą kościoła, może być tylko albo ubecki, albo endecki.
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Albert Camus

