ErgoProxy napisał(a): (...) Otóż kiedy tę prawdę już się znajdzie, sprawdzi porządnie i ściśle określi, to odstępców od tej prawdy tępi się i wyśmiewa, no bo jakże by mogło być inaczej? Dlatego owszem, nauka jest zdogmatyzowana - prawdą. Prawda ma w nauce rangę dogmatu. (...)
Z tym fragmentem się nie zgodzę.
Prawda nie ma w nauce statusu dogmatu, bo to jak obecnie rozumiemy świat zależne jest od jakości naszej "aparatury poznawczej". Wielokrotnie wraz z jej rozwojem musieliśmy porzucać to, co wcześniej uznawaliśmy za prawdę, bo nowe, dokładniejsze obserwacje sprawiały, że nasze wyobrażenia stawały się nieaktualne.
Gdyby "prawda", którą ustaliśmy na daną chwilę miała status dogmatu, to taka zmiana w przyszłości nie byłaby możliwa.
Ale oczywiście myli się Maciej, gdy wypisuje, że naukowcy cały czas zmieniają zdanie i ciągle wymyślają sobie nowe prawdy. Nie - zmiany takie następują jedynie pod wpływem nowych obserwacji, które zmuszają do budowy teorii naukowych, które wyjaśnią dotychczas znane fakty, wyjaśniane stara teorią i nowe fakty.
Maciejowi się wydaje, że jak pojawia się fakt niewyjaśnialny na bazie starej teorii, to należy ją odrzucić i powołać nową, która będzie wyjaśniać jedynie ten nowy fakt, a wszystkie stare dotychczasowe fakty wyjaśnić należy wtedy interwencja Boga

Gdy ktoś głosi takie poglądy śmiało można potraktować go zgodnie z twoim postulatem, czyli tępić i wyśmiewać.
ErgoProxy napisał(a): W takim kontakcie rzeczywiście można odnieść wrażenie, że nauka to jest kult, a ci mityczni naukowcy to jakaś bezforemna masa musztrowana przez tajną elitę kapłańską ze swoją Radą Mędrców i świętym Darwinem, wokół którego narosły dogmaty. Ale to jest temat na całą dyskusję, tym razem poważną: w jaki sposób popularyzować naukę, jakim językiem to robić. Bo język, jaki jest przyjęty w amerykańskich publikacjach, jakimi nas się zaraża (dobre, bo hamerykańskie! Hameryka, panie!), jest skrojony dla i, podejrzewam, przez debili.I tu niestety masz rację.
Ostatni raz w historii nauki całą wiedzę w kilku książkach chcieli zebrać encyklopedyści i po kilku próbach odpuścili.
Dziś jesteśmy skazani na to, by w pewną część twierdzeń naukowych wierzyć, bo nie mamy czasu, siły i kompetencji (interdyscyplinarność), by to wszystko posprawdzać.
Ale teoretycznie moglibyśmy to zrobić.
Osobnym, ważnym problemem, który trafnie zauważasz, jest język i metoda popularyzatorska, która niestety sprawia, że wykład fizyka popularyzatora formalnie nie różni się od wykładu płaskoziemca, czy antyszczepionkowca popularyzatora...

