pilaster napisał(a): a jakichkolwiek konkretów oczywiście brak.No własnie, brak...
Choćby w tym cytacie
- Klimat na Ziemi się ociepla.
- Przyczyną tego ocieplenia jest, wynikająca z kapitalistycznej żądzy zysku i wyzysku, działalność człowieka.
- Tą działalnością jest spalanie paliw kopalnych i emitowanie CO2 bo ziemska temperatura zależy wyłącznie do stężenia CO2
- Skutkiem ocieplenia będzie globalna katastrofa, co najmniej zagłada ludzkiej cywilizacji, ale koniec życia na Ziemi też nie jest wykluczony.
- Żadne działania podjęte w ramach normalnej działalności ekonomicznej i politycznej nie mogą zatrzymać tej katastrofy
6. Jedynym ratunkiem jest drastyczna (rzędu 90%) redukcja ludzkiej populacji i/lub równie drastyczne ograniczenie im poziomu konsumpcji.
Skąd ty takie brednie wykoncypowałeś?
Kto takie tezy stawia?
Jesteś jak nasi dyżurni zaprzeczacze ewolucji, którzy budują argumenty czysto darwinowskie, ("jakbym rzucił jaszczurką 1000 razy to jej skrzydła nie wyrosną!") a potem krzyczą, że w ten sposób obalili Darwina

Jakby ktoś miał wątpliwości, to od razu zaznaczam, że teza "klimat na Ziemi się ociepla" ma w sobie tyle sensu co teza "ludzie na Ziemi umierają". Spróbujcie udowodnić prawdziwość lub fałsz takiej tezy...
Jednym słowem konkret goni konkret

pilaster napisał(a): Już opowiedziałem.Sorry przegapiłem
I tu masz rację, eksperymenty z nawożeniem mórz i oceanów trwają. Od wielu dziesięcioleci nadmiar nawozów sztucznych spływa do mórz i oceanów. Skutki znamy z Bałtyku - obszary tlenowej śmierci i zakwity sinic.
Tak, dzięki tlenowej śmierci oceanów i zastąpienia w nich organizmów tlenowych sinicami, po wymieraniu permskim mogło dojść do trwałego wycofania nadmiaru CO2 z atmosfery na dno oceanów i tak powstała ropa i gaz ziemny. Tyle tylko, że warunkiem była własnie anoksja oceaniczna, bo inaczej obumarłe sinice zgniłyby sobie i CO2 wróciłby do obiegu.
Przypomnę tylko, że całemu temu zjawisku towarzyszyło całkowite wymarcie 90% gatunków stworzeń żyjących wtedy na Ziemi i zdecydowane przetrzebienie całej reszty gatunków, czyli niewiele się to różni od rzekomej koncepcji 90% depopulacji gatunku ludzkiego.
Oczywiście realizacja twojej koncepcji wymaga gigantycznych nakładów, które, jak rozumiem, cała ludzkość musiałaby zgodnie wyłożyć w formie podatku.
No to ja się pytam, czym to się różni od pomysłu z podatkiem węglowym? Czym (poza kwestiami technologicznymi) różni się to od dotychczasowych pomysłów "eko-liberało-pragmatyków"?
I dlaczego za śmiecenie dwutlenkiem węgla przez niektórych, płacić mamy wszyscy?


