Z sojuszami w szachownicę jest jeszcze jeden problem - jak pisałem one mają sens tylko wtedy, gdy wszyscy mają porównywalne potencjały. W hipotetycznej sytuacji, gdy mamy 4 państwa w "rzędzie":
państwo A - silne,
państwo B - silne,
państwo C - słabe,
państwo D - silne,
układ sojuszy typu A+C kontra B+D będzie niestabilny. Po prostu dla państwa A najlepsze co się może zdarzyć, to sytuacja, gdy sojusznika C szlag trafi, bo wtedy można zawrzeć sojusz A+D kontra B. Państwu C w takiej opcji najlepiej chyba dogadać się z B lub D (tak zrobiła Litwa gdy presja Moskwy stała się zbyt silna i pozwoliło to opóźnić jej upadek o kilka wieków). Druga rzecz - geografia często nie sprzyja szachownicom. Tu kłania się ten przykład Polski, Litwy i Krzyżaków - nikt nie był pomiędzy, wszyscy mieli sprzeczne interesy i pretensje terytorialne. Wtedy optymalne chyba jest dogadanie się dwóch słabszych przeciw silniejszemu.
państwo A - silne,
państwo B - silne,
państwo C - słabe,
państwo D - silne,
układ sojuszy typu A+C kontra B+D będzie niestabilny. Po prostu dla państwa A najlepsze co się może zdarzyć, to sytuacja, gdy sojusznika C szlag trafi, bo wtedy można zawrzeć sojusz A+D kontra B. Państwu C w takiej opcji najlepiej chyba dogadać się z B lub D (tak zrobiła Litwa gdy presja Moskwy stała się zbyt silna i pozwoliło to opóźnić jej upadek o kilka wieków). Druga rzecz - geografia często nie sprzyja szachownicom. Tu kłania się ten przykład Polski, Litwy i Krzyżaków - nikt nie był pomiędzy, wszyscy mieli sprzeczne interesy i pretensje terytorialne. Wtedy optymalne chyba jest dogadanie się dwóch słabszych przeciw silniejszemu.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

