Tak mi się przypomniało. Poniżej dwa fragmenty, Sienkiewicz i nie Sienkiewicz. Jakoś zawsze mi się wydawały dość podobne stylistycznie 
"Pan namiestnik, nie troszcząc się więcej o zduszonego męża, odpiął pas i rozciągnął się na burce przy ognisku. Był to młody jeszcze bardzo człowiek, suchy, czarniawy, wielce przystojny, ze szczupłą twarzą i wydatnym orlim nosem. W oczach jego malowała się okrutna fantazja i zadzierżystość, ale w obliczu miał wyraz uczciwy. Wąs dość obfity i niegolona widocznie od dawna broda dodawały mu nad wiek powagi. "
"Za inkrustowanym złotem sekretarzykiem siedział mężczyzna, którego szerokie bary i spalona słońcem skóra wydawały się dziwnie nie posuwać do tego ociekającego luksusem wnętrza. Zdawał się być raczej częścią krainy słońca i wiatru oraz wyniosłych górskich szczytów. Każdy jego ruch zdradzał stalową siłę mięśni doskonale skoordynowanych z bystrym umysłem i refleksem urodzonego wojownika. W jego ruchach nie było cienia sztuczności czy pozy. Albo trwał w bezruchu — niczym spiżowy posąg — albo poruszał się, ale nie gwałtownymi zrywami nadmiernie napiętych mięśni, lecz z kocią zwinnością trudną do uchwycenia okiem. Jego szaty były skromne, chociaż z kosztownego materiału. Nie nosił żadnych ozdób ni pierścieni, jedynie przetykaną srebrem opaskę, która przytrzymywała prosto przyciętą grzywę czarnych włosów."

"Pan namiestnik, nie troszcząc się więcej o zduszonego męża, odpiął pas i rozciągnął się na burce przy ognisku. Był to młody jeszcze bardzo człowiek, suchy, czarniawy, wielce przystojny, ze szczupłą twarzą i wydatnym orlim nosem. W oczach jego malowała się okrutna fantazja i zadzierżystość, ale w obliczu miał wyraz uczciwy. Wąs dość obfity i niegolona widocznie od dawna broda dodawały mu nad wiek powagi. "
"Za inkrustowanym złotem sekretarzykiem siedział mężczyzna, którego szerokie bary i spalona słońcem skóra wydawały się dziwnie nie posuwać do tego ociekającego luksusem wnętrza. Zdawał się być raczej częścią krainy słońca i wiatru oraz wyniosłych górskich szczytów. Każdy jego ruch zdradzał stalową siłę mięśni doskonale skoordynowanych z bystrym umysłem i refleksem urodzonego wojownika. W jego ruchach nie było cienia sztuczności czy pozy. Albo trwał w bezruchu — niczym spiżowy posąg — albo poruszał się, ale nie gwałtownymi zrywami nadmiernie napiętych mięśni, lecz z kocią zwinnością trudną do uchwycenia okiem. Jego szaty były skromne, chociaż z kosztownego materiału. Nie nosił żadnych ozdób ni pierścieni, jedynie przetykaną srebrem opaskę, która przytrzymywała prosto przyciętą grzywę czarnych włosów."
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

