lumberjack napisał(a): Nawet jeśli - to i tak nic strasznego. Ludzkość nie jest czymś co koniecznie musi istnieć. Świat sobie bez nas poradzi, a może po nas zaistnieje gdzieś jakiś fajniejszy, lepszy, mądrzejszy gatunek.A może nie zaistnieje. Osobiście wolałbym, by ludzkość przetrwała. Na razie nie ma żadnych innych alternatyw w sferze inteligentnych oraz świadomych istot.
lumberjack napisał(a): Mnie się wydaje, że przez ostatnie 200 lat nauka tak popierdala, że hej. I nic nie wskazuje na to aby jej rozwój miał być zahamowany. Obecnie inżynieria genetyczna jest dopiero w powijakach. Również technologia na bazie grafenu. Ludzkość zacznie używać komputerów kwantowych. Każda z tych dziedzin może zrewolucjonizować cały świat... ja tam jestem optymistą pod tym względem. Czekają nas takie rzeczy i historie, o których nawet największym fizjologom się nie śniło.Też jestem optymistą, ale w świetle obecnego stanu wiedzy decydowanie o swojej przyszłości w oparciu jedynie o te optymistyczne prognozy to nie jest kwestia rozsądnych rozważań lub nadziei, a czystej wiary. A ja osobiście bardzo nie lubię wiary, niezależnie od postaci.
Naprawdę, tyle rzeczy może pójść źle lub się zmienić, że to niewyobrażalne. Ludzie powinni traktować dotychczasowy postęp jako niesamowity uśmiech losu, a nie jako pewnik.
lumberjack napisał(a): Oj tam, oj tam. Wszechświat istnieje tyle lat, że na jego tle cała historia egzystencji ludzkości to zaledwie kilka sekund (albo jeszcze mniej).Tak może być, a może też tak nie być. Może cywilizacja w stylu ludzkim jest czymś powszechnym, a może to jest jakaś anomalia przyrodnicza. My naprawdę bardzo mało wiemy na chwilę obecną i te wszystkie przypuszczenia bazują na emocjach, a nie na rozumie.
I przypuszczam, że będzie on istniał na tyle długo, że jeszcze niejedna inteligentna cywilizacja gdzieś zaistnieje.
lumberjack napisał(a): Tępienie diesli uznałbym za pokłosie anarchoprymitywizmu, a nie ekologii. I takie sztuczne przymuszanie ludzi do elektrycznych samochodów nie posłuży zrównoważonemu rozwojowi. Będziemy mniej konkurencyjni wobec regionów (np. wobec USA), które nie chorują na ekopierdolca.Na temat diesli się nie wypowiem, bo nie analizowałem tematu i mało o nim wiem. Natomiast wiem, że czasami ten "ekopierdolec" mocno przyspiesza rozwój w dziedzinach, w których to ten rozwój normalnie dopiero by się zaczynał, gdy okoliczności zrobiłyby się naprawdę niemiłe. Podmioty istniejące na prywatnym rynku mają na celu zbyt mały horyzont czasowy, by skutecznie przeciwdziałać zagrożeniom bardziej rozciągniętym w czasie.
lumberjack napisał(a): No jak nie ma? Sprzeczność jest jak w mordę strzelił.I niby gdzie ta sprzeczność? Bo ja ją widzę jedynie w tym absurdalnym toku rozumowania, że skoro akceptuję ryzyko dla życia wynikające z chociażby wchodzenia po drabinie, to jednocześnie muszę też zaakceptować strzelanie w okna mojego domu, bo to i to stanowi "ryzyko dla życia", a więc to to samo. No WTF. Racjonalne działanie to ważenie stosunku korzyści do szkody, a nie jakieś fanatyczne pryncypia typu "zwiększenie szansy na raka o 20% bez korzyści jest tak samo złe jak zwiększenie szansy na raka o 0,005% przy istotnej korzyści dla rozwoju intelektualnego".
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)

