lumberjack napisał(a):Oczywiście moje pytanie było prowokacyjne i raczej miało uświadomić, że niełatwo określić ów standard komfortu. Tym bardziej, że każdy wyobraża go sobie inaczej. W praktyce pytanie brzmi - o ile można podnieść ceny energii, żeby życie nadal było komfortowe.Vanat napisał(a): 1. Jak rozumiesz komfortowe życie?Bieżąca woda zdatna do picia, prąd, gaz, auto, dobre jedzenie, w miarę czyste powietrze, łatwy dostęp do przyrody... nie wiem czy jest sens w wyliczaniu wszystkiego, bo trochę tego by jeszcze było.
Odpowiedź ostatnio widzieliśmy na ulicach Paryża. Żółte kamizelki dały czytelny sygnał, że ich życie stanie się nieakceptowalnie niekomfortowe.
Wzrost cen energii to podwyżka cen wszystkiego. Bogacze tego może nie odczują, ale klasa średnia bardzo, a biedacy spadną poza nawias społeczeństwa.
Obecny system ekonomiczny, społeczny, ale także infrastruktura jaką budowaliśmy przez kilkadziesiąt lat do obsługi gospodarki wiecznego wzrostu, nie wytrzyma tego. Potrzebna jest rewolucja - zupełnie nowe idee i społeczeństwo zgodne je zaakceptować. Mamy więc baaaaardzo duży problem, być może nierozwiązywalny bez sporej dawki przemocy.
lumberjack napisał(a):Bardzo mnie cieszy że masz takie podejście. Niestety jeśli staniemy przed bardzo poważnym problemem wiele łatwiej i szybciej będzie go rozwiązać bez patrzenia czy wszystkim jest równie komfortowo. Jeśli dojdzie do poważnych konfliktów (wewnętrznych / międzynarodowych) może pojawić się pokusa by "nasze dzieci" ograniczyć tylko do wybranej grupy (klasy społecznej / narodu).Vanat napisał(a): 2. "Nasze dzieci" czyli czyje?Wszystkich żyjących na planecie.
Fajnie jest deklarować że chcemy wszystkim pomóc, ale gdy dochodzi do konkretów okazuje się, że raczej nie chcemy dzielić się naszym dobrobytem z (jak na razie) garstką imigrantów. Wolimy oglądać trupy dzieci wyrzucane na brzeg morza, niż musieć te dzieci utrzymywać wraz z ich rodzicami w naszym kraju. Co będzie gdy susza wygna do nas pół Afryki? Co się stanie, gdy fale upałów przy ogromnej wilgotności sprawią, że wielkie miasta Pakistanu i Indii nie będą się nadawały do zamieszkania i ludzi ci ruszą w świat? Raczej ich przyjmiemy, czy raczej będziemy bombardować kolumny uchodźców?
lumberjack napisał(a):No właśnie, lubisz żyć komfortowo i tego życzysz także naszym dzieciom. Ale co, jeśli w imię komfortu naszych dzieci, będziemy musieli poświęcić nasz komfort? Czy nie wygodniej będzie uwierzyć, że komfort życia naszych dzieci nie jest zagrożony i balować dalej?Vanat napisał(a): 3. Dlaczego uważasz, że "komfortowe życie" tak jak je rozumiesz jest wartością wyższą niż te wartości, które poświęcisz w imię realizowania celu "komfortowego życia" dla "naszych dzieci"?Bo lubię żyć komfortowo.
Przecież zawsze można się przenieść na inną planetę, syntezować pierwiastki w reaktorach i czerpać energię wprost ze Słońca? Po co się martwić już teraz, przecież jak będzie taka realna potrzeba, to wymyślimy co będzie trzeba!
Problem polega na tym, że jeszcze nigdy w historii cywilizacji nie było tak, że w czasach poważnego kryzysu, gdy zabrakło podstawowych surowców i energii, ludzie wymyślali coś nowego. Zawsze w takich momentach cywilizacja się waliła w gruzy. Epoka kamienia łupanego nie skończyła się bo zabrakło kamieni. To nadmiar surowców i energii pozwala wymyślać nowe technologie. Jak zaczyna brakować zasobów, to raczej zaczynamy wojnę by odebrać je innym. Myśleć o nowych rozwiązaniach trzeba zawczasu, nie gdy kryzys uderzy z pełną siłą.
Jeśli mimo kilkudziesięciu lat badań i współpracy naukowców z całego świata, nie potrafimy czerpać energii z syntezy jądrowej, to raczej nie nauczymy się tego w warunkach biedy, głodu i wojny.

