lumberjack napisał(a): Mamy od zarąbania nieopłacalnych na gruncie ekonomii, a jednak wdrażanych pomysłów, które żadnego pożytku nie przynoszą, więc można by je polikwidować na rzecz takich, które przynajmniej czemuś służą.I tu się w pełni zgadzam. Ochrona środowiska będzie kosztować i nie będzie opłacalna dla osób widzących jedynie krótkoterminowe interesy.
Pytanie jak rozłożyć koszty i jak uzyskać wokół tego konsensus społeczny. Bo najpewniej obaj wskażemy odmiennie owe niepotrzebne "pomysły" do polikwidowania by zyskać zasoby na ochronę środowiska.
Bo tym na czym możemy zaoszczędzić będzie dla jednych socjal dla biedaków, a dla innych będą zbytki bogaczy.
Co do opłacalności zabiegów ekologicznych to wchodzimy na niebezpieczny grunt "eko-kapitalizmu", czyli tego co teraz mamy - ekologicznej ściemy dla kasy.
Nie oszukujmy się, większość tego co nam się sprzedaje drożej, bo jest eko, wcale suma sumarum ekologiczne nie jest. Taka "ekologia" to kolejny chwyt marketingowy dla bogatych snobów. "Możesz nadal konsumować ile wlezie i nie musisz mieć wyrzutów sumienia bo to eko-konsumpcja!" Szklane butelki nie zaśmiecają plaż, więc są eko! A co z tego, że są cięższe i ich transport spala wiele więcej paliwa... Biodiesel jest eko, co z tego, że wykarczujemy hektary lasu deszczowego by hodować kukurydzę na biopaliwa... Itp. Itd.
No niestety, ekologicznie jest konsumować mniej, a nie "dziwaczniej", ale na tym się nie zarabia, a jak wszyscy zaczniemy oszczędzać, to PKB zacznie spadać, gospodarka zacznie się walić i znów wracamy do problemu przemocy...
Tak więc moim zdaniem kluczowy jest konsensus społeczny co do konieczności i kształtu oszczędności.
Jesteśmy w stanie to zrobić bez "likwidowania 90% ludzkości i wpychania 90% pozostałych w skrają nędzę", jak straszą niektórzy. Problem polega na tym, że jeśli takiego konsensusu nie uzyskamy, to załamanie przyrody może w konsekwencji doprowadzić do wyginięcia 90% ludzkości a 90% spośród pozostałych skazać na życie w skrajnej nędzy...
I nie wierz, że jak już wszystko zacznie się walić, to wtedy ludzkość się zepnie i wymyśli super napęd i polecimy wszyscy na Alfa Centauri, bo wbrew temu co niektórzy wypisują, cywilizacje tak nie działają (inaczej nie mielibyśmy wymarłych cywilizacji, bo zawsze, gdy pojawiała się prawdziwa potrzeba wymyślałyby coś by obejść pojawiający się problem i trwałyby nadal...)
ARHIZ napisał(a): Vanat, sarenki dokarmia się w celach tylko i wyłącznie hodowlanych.No cóż, przykład z sarenkami miał być bardziej obrazowy niż "naukowy". Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego i czy nadal, przy tak lekkich zimach, dokarmia się sarenki. Tak czy inaczej, jeśli się je dokarmia to po to, by utrzymać "nienaturalny" stan ich populacji. Choć oczywiście jeśli uświadomimy sobie, że to co nazywamy lasami jest tak na prawdę hodowlą drzew, to żyjące w takich lasach sarny też stają się faktycznie hodowlą dziczyzny dla lokalnego koło łowieckiego.

