pilaster napisał(a): Zapewne. Na kontynencie amerykańskim (normańskiej Winlandii) było znacznie bardziej zielono niż na Grenlandii, a Normanowie tam nie żyli (choć próbowali)Mało prawdopodobne, czy rzeczywiście próbowali. Raczej dokonali gruntownego rozpoznania i stwierdzili, że nie ma tam nic interesującego. Bo co niby mogli sprowadzać z Winlandii? Płody rolne? To się nie nadawało do handlu morskiego w ówczesnych warunkach. Kupcy normańscy potrzebowali towaru o dużej wartości w stosunku do objętości - jak właśnie kły morsów i skóry fok.
Cytat:Oczywiście. Ale tych wypraw można było dokonać właśnie z Grenlandii, a nie bezpośrednio z Islandii czy Norwegii, bo kilkutygodniowa wyprawa musiałaby się przekształcić w kilkumiesięczną, z odpowiednio zwiększonym ryzykiem. Handel kłami i skórami był podstawą ekonomii Grenlandii. Handel był absolutnie niezbędny, bo Grenlandczycy musieli sprowadzać z metropolii tak podstawowe rzeczy, jak drewno i żelazo. Grenlandia była więc tylko bazą wypadową, zapewniajaca pożywienie i schronienie dla morskich łowców.
Pilaster oczywiście rozumie, że dla Vanata nie ma żadnej różnicy między Grenlandią a powiedzmy Wyspą Wielkanocną. Wystarczy jednak spojrzeć na mapę, aby zrozumieć, że Grenlandia jest jednak nieco większa.Tereny gdzie "wylegują się morsy", zwane przez Normanów Nordsetą, były odległe od normańskich osad (wschodniej i zachodniej) o kilkaset kilometrów. I aby zapolować na morsy i pozyskać ich kły, Grenlandczycy musieli podejmować wielotygodniowe niebezpieczne wyprawy.


Tereny gdzie "wylegują się morsy", zwane przez Normanów Nordsetą, były odległe od normańskich osad (wschodniej i zachodniej) o kilkaset kilometrów. I aby zapolować na morsy i pozyskać ich kły, Grenlandczycy musieli podejmować wielotygodniowe niebezpieczne wyprawy.