A byli kiedyś jacyś godni uwagi nacjonalistyczni artyści i intelektualiści? Cała ta twórczość XIX-wieczna jest przecież bardziej internacjonalna niż propaganda kominternu. Jedno wielkie "za wolność naszą i waszą". Mamy to u Mickiewicza, Słowacki z Norwidem to w ogóle lewactwo czystej wody, nawet u Sienkiewicza to widać. Raptem Krasicki był wyraźnie prawokonserwatywny, ale te wszystkie nieboskie komedie to takie smęty jak Michalkiewicz w Radyju Maryja.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

