pilaster napisał(a): Nie kłóci się, bo sekta tych środków nie posiada. Gdyby posiadała, to by przecież swoje plany zrealizowała. Oczywiście eksterminacja 90% populacji to pewne ekstremum, uczciwie należy przyznać że nie wszyscy klimatyści to postulują. Mainstream klimatystów to właśnie model kubański, Wszyscy (poza klimatycznym aktywem rzecz jasna) biednie po równo, ale w gułagach siedzą tylko najbardziej zatwardziali denialiści.Uzgodnij zeznania![]()
Na realizację tego scenariusza sekta jednak również na szczęście nie ma środków.

pilaster napisał(a): W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat powstał jednak na świecie potężny przemysł medialno-propagandowy, na poły sekta religijna, na poły polityczne i finansowe lobby, przez autora niniejszego eseju zwany klimatystami, (...)
pilaster napisał(a): Nie regulacje, a ingerencje.No i to już "filozowanie" w Twoim wykonaniu.
To niedokładnie to samo.
@Vanat
Odpiszę coś później.
EDIT: Odpisuję
Poza konkursem, po co Ci to:
Kod:
[color=#222222][font=sans-serif]Vanat napisał(a): A jaka jest ta powszechna definicja wolnego rynku? Jeśli ta z Wikipedii, to "(...) na wolnym rynku kupujący i sprzedający nie podlegają żadnym ograniczeniom ani przymusowi ze strony podmiotów zewnętrznych"No ale to nie cała definicja.
Wikipedia napisał(a):Wolny rynek – rodzaj rynku, na którym wymiana dóbr dokonuje się w wyniku dobrowolnie zawieranych transakcji pomiędzy kupującymi a sprzedającymi przy dobrowolnie ustalonej przez nich cenie.Jakie jest z tym problem? To jest też uwaga do ZaKotem - kradzież nie jest dobrowolną wymianą dóbr.
Vanat napisał(a): , a że z Pilastrem dyskutuję nie od wczoraj, to wiem, że jedyną (jak dotąd) definicją wolności gospodarczej, jaką podał, było stwierdzenie, że "wolność gospodarcza to mniej więcej to co mierzy wskaźnik IEF". W czołówce rankingu IEF znajdują się na przykład kraje skandynawskie, w których społeczna gospodarka rynkowa narzuca bardzo silne regulacje, dotyczące sposobu prowadzenia biznesu.No zgoda, że taka definicja jest do dupy, bo to stawianie wozu przed koniem. Niemniej w praktyce (pomijając "filozowanie" Duży uśmiech ) to jest dobre uproszczenie sprawy.
No i tak, kraje Skandynawskie są dość wolnorynkowe i nie widziałem jeszcze, by pilaster się z tym nie zgadzał. Owszem, są regulacje, ale są na tyle przejrzyste i tak mało doskwierające, że biznesu prowadzić nie przeszkadzają.
Vanat napisał(a): Tak więc mam podstawy by podejrzewać Pilastra o jakieś inne, niż powszechne, rozumienie wolnego runku, bo za super wolnorynkowe uważa państwa w których są silne regulacje w sferze relacji między kupującym i sprzedającym.No, ale regulacje/brak regulacji to nie jest jeszcze cały obrazek. Paradoksalnie, nawet regulacje i ograniczenia w postaci np. prawa karnego mogą zwiększać wolność rynku, bo w przeciwnym razie np. kwitłaby mafia, która wymuszałaby niedobrowolne "transakcje", byłoby więcej oszustów i byliby oni bezkarni, etc.
Vanat napisał(a): [color=#222222][font=sans-serif]To znów zależy od tego jak rozumiemy ów "wolny rynek"To może czytaj definicje bez ignorowania pierwszych akapitów. To, co przyjąłeś, to fragment doprecyzowania, a nie core definicji.
Przyjmując ową definicją z Wikipedii, w której wolność mierzy się tym, czy ingeruje podmiot trzeci, to jeśli ktoś przykłada mi pistolet do głowy i daje wolny wybór: "pieniądze albo życie", to taka sytuacja mieści się w kategoriach "wolnego" rynku, bo w relację miedzy mną a rabusiem nie ingeruje podmiot trzeci, a ja mogę podjąć nieskrępowaną decyzję - oddać pieniądze czy zginąć. Czy jednak ktokolwiek rozsądny nazwie taką sytuację wolnością?
Vanat napisał(a): Nie, bo zagwarantowane są tu wolności jedynie jednej strony.Nie, p.w.
Vanat napisał(a): Samo istnienie rankingu wolności zakłada, że mówimy o wolność relacji, ale nie wolności podmiotów wchodzących w tę relację.Co to właściwie znaczy? Czy niewolny podmiot może zawierać dobrowolne relacje?
Vanat napisał(a): Mój spór z Pilastrem o wolny rynek zaczął się od mojej krytyki rankingu "wolności gospodarczej".I co właściwie ten ranking mierzy? Bo jeśli dobrze pamiętam, to egzekwowanie praw własności. Czy ten niuans ma znaczenie? Teoretycznie może nie istnieć mechanizm ochrony przed rabunkami, a mimo to wolność może być nadal rabunkami nieskrępowana. Bo nie ma rabunków. Istnienie praw gwarantujących prawa własności jest zatem lepszym wskaźnikiem, bo mówi też, co się stanie, jeśli rabunki jednak istnieją (co nie jest hipotezą karkołomną
(...)
Wracając do przykładu z rabunkiem - ranking może mierzyć czy ktokolwiek ingeruje w rabunek, a nie, czy jesteśmy wolni od rabunków.
).Vanat napisał(a): Bo wolność to zakres władztwa, a dwa podmioty wchodzące ze sobą w relację nie mogą mieć równocześnie pełni wolności - wolność jednego (zakres jego władztwa), ogranicza wolność (zakres władztwa) drugiego.I jak to się ma do dobrowolności, o której mówi definicja? Czy uważasz, że rabunek jest dobrowolną wymianą dóbr?
Jeśli ja mam wolność rabowania cię, to ty nie masz wolności bycia wolnym od rabunków.
Oczywiście, jeśli jesteśmy równie silni, to problem by nie istniał - nie tylko nasze prawa do rabowania się na wzajem byłyby równe, ale byłyby równe także możliwości wzajemnego rabowania się. Ale jeśli któryś z nas jest wyraźnie silniejszy, to wolność do rabowania realizuje tylko jego interesy.
Więc tak rozumiana wolność gospodarcza - wolność do dowolnego kształtowania relacji gospodarczych, realizuje interesy podmiotu silniejszego wobec podmiotu słabszego.
Vanat napisał(a): No ale jeśli nie jesteś wyznawcą teorii spiskowych, to nie uznasz za główny cel tych regulacji podniesienie progu wejścia na rynek.Można wskazać palcem regulacje podyktowane przez różne lobby, więc nie jest to teoria spiskowa, a praktyka spiskowa. Ale owszem, nie wszystkie są tym podyktowane.
Vanat napisał(a): Czy aprioryczne założenie, że wszelkie regulacje czynią więcej szkód niż pożytku, bo podnoszą koszty wejścia na rynek, mają sens? Zdecydowanie nie!No świetnie, ale to nie wynika z definicji wolnego rynku, ani chyba w ogóle nikt tak, poza akapowacami, nie uważa.
Vanat napisał(a): Cele nie muszą być mierzalne. Społeczeństwo decydując o kształcie prawa wybiera jak realizować dane wartości. Większość cywilizowanych społeczeństw wybiera regulacje, godząc się na ich koszty. Jestem pewien, że gdy się nad tym zastanowisz, przyznasz cywilizowanym społeczeństwom racje.A powinny być, bo inaczej nie wiadomo co chcemy osiągnąć, jak do tego dojść, i czy już przypadkiem nie doszliśmy. Z resztą zgoda, jedną z wartości zresztą jest wolność i wolnorynkowcy sobie ją cenią Oczko Koreluje też nieźle z zaspokajaniem innych wartości, więc jest to niezły wybór.
Oczywiście i tu można przesadzić. Rozsądek zawsze w cenie. Nie nazwałbym jednak rozsądkiem wolnorynkowego "ekstremizmu" i likwidowanie regulacji tylko ze względów ideologicznych.
Vanat napisał(a): Jeśli za ingerencję w rynek uznamy wymogi nakładane przez podmiot zewnętrzny, dotyczące także jakości wyrobów (np. normy CE), to ingerencją będzie także wymóg zaniżania tych norm ( w tym wymóg nałożony na siebie przez uczestników kartelu).No nie, kartel zaniża sobie dobrowolnie, nie jest to żadna "ingerencja".
Vanat napisał(a): I co z tego, że każdy spoza kartelu mógł produkować i sprzedawać lepsze żarówki? Jak nie masz odpowiedniego kapitału na reklamę, budowę sieci dystrybucji itp, to jak widać z podanego przez ciebie przykładu i tak nie przebijesz się przez zmowę kartelową największych podmiotów.Nic podobnego, czytasz co linkuję? Zmowa trwała niecała 10 lat, dopóki jednak nie pojawił się podmiot, który im dorównał jakością i ceną Uśmiech
To koronny przykład, także na to, że wolny rynek nie działa tak, jak chcą rynkowi idealiści. Dopiero ingerencja państwa i narzucenie prawem wymogów co do jakości żarówek mogło zmienić sytuację. Czy podniosło by to barierę wejścia na rynek? Być może. I co z tego, skoro i tak nikt spoza kartelu nie potrafił na rynek wejść, mimo że kartel produkuje drogi i zły produkt.
Gdyby rozwalić kartel, to konsumenci byliby skazani na konkurencję, która ma gorszą sieć dystrybucji, i której żarówki nie dorównywały Phouebusowi ani jakością, ani ceną,
Vanat napisał(a): A to już uwaga nie na temat.Koncentracja następuje choćby w wyniku efektu skali. Pewne branże zwyczajnie muszą skoncentrować kapitał, by robić to, co robią. Jakie wg Ciebie powinno być np. rozproszenie kapitału na rynku wypraw kosmicznych? W motoryzacji? produkcji procesorów? Dlaczego większe?
Pilaster postawił argument, że wolny rynek lepiej chroni małe firmy przed gigantami niż regulacje.
Praktyka jest taka, że wyznawcy teorii spiskowych uważają kryzysy za sprowokowane przez wielkich graczy, by za bezcen wykupić słabszą konkurencję.
Nie, tak nie jest. Po prostu mechanizmy wolnorynkowe sprawiają, że w wyniku cyklów koniunkturalnych następuje koncentracja majątku w rękach nielicznych. Ten proces miałem na myśli, gdy pisałem o samounicestwieniu się "wolnego rynku".
Pilaster nie jest wyrocznią, zresztą sam pośrednio przyznał, że nie zawsze tak jest, ale pewnie nigdy wprost tego nie wypowie, tylko znowu będzie robił uniki i produkował sztuczki semantyczne by wyszło, że nigdy się myli.
[/quote]


