Vanat napisał(a): Wskazałem na fragment definicji, który był dla mnie kluczowy, bo chciałem wykazać, że kraje, w których są silne regulacje w obszarach związanych z prowadzeniem biznesu, są także w czołówce rankingu państw, w których jest "wolność gospodarcza". Moim zdaniem oznacza to, wskaźnik mierzy coś innego niż mówi powyższa definicja. Mierzy raczej "łatwość prowadzenia biznesu", "dobry klimat dla biznesu" itp.Wygodnie pominąłeś pierwszy fragment nie dlatego, że go "nie potrzebowałeś", tylko dlatego, że jest sprzeczny z Twoimi wywodami. Mógłbyś pójść ewentualnie w tezę, że pojęcie wolnego rynku jest niespójne wewnętrznie, ale poszedłeś jednak w pomijanie niewygodnych fragmentów
Jeśli mam rację, to wolność gospodarcza w rozumieniu IEF jest większa nie tam, gdzie kupujący i sprzedający nie podlegają ograniczeniom ani przymusowi, ale tam, gdzie podlegają ograniczeniom i przymusowi przemyślanemu i dobrze zorganizowanemu.
Jak widzisz, do dowodzenia tej tezy nie potrzebowałem pierwszej części definicji.
"Łatwość prowadzenia biznesu" jest jak najbardziej zbieżna z pierwszą częścią definicji.
Vanat napisał(a): Oczywiście. I dlatego uważam, że termin "wolny rynek" to jakiś pojęciowy potworek, nie tylko o niejasnych granicach, ale o niejasnym rdzeniu.Trudno ocenić jego rdzeń, gdy celowo się go pomija cytując definicję. No i jak to ktoś pięknie gdzie indziej napisał - nieostrość kategoryzacji nie sprawia, że nie jest ona przydatna. Pełna ścisłość pojęć występuje tylko w naukach ścisłych. A i tu można się kłócić, bo każda teoria, o której mówimy w pewnym języku ma pojęcia, których nie definiuje na własnym gruncie. Kiedy np. robimy w teorii mnogości, to "udajemy", że doskonale rozumiemy, co to jest zbiór.
Rozumiem, że mogą razić sformułowania "regulowany wolny rynek", bo jak regulowany, to przecież nie wolny. Jak tak rozumiemy sprawy, to rzeczywiście wolny rynek jest modelem relacji podmiotów na rynku, który w przyrodzie nie występuje. Ale to i tak nie przeszkadza nam go używać, do niego się odnosić, i mierzyć jak blisko modelowego wolnego rynku jesteśmy. Fizyka klasyczna też przecież posługuje się idealnymi obiektami, które w przyrodzie nie występują: punkt materialny, układ inercyjny, układ zamknięty, etc., ale nie jest sensowna krytyka skuteczności fizyki klasycznej.
Vanat napisał(a): Kupujący i sprzedający podlegają zawsze całej masie ograniczeń i przymusów ze strony szeroko rozumianych podmiotów zewnętrznych. W wielu wypadkach (tak jak zauważyłeś) to właśnie ograniczenia i regulacje decydują o dobrowolności transakcji, zamiast ją ograniczać.Owszem, i nie jest to problem.
Vanat napisał(a): W moim przekonaniu dobrowolność ma miejsce jedynie gdy podmioty są równoprawne, mają na danej płaszczyźnie porównywalne siły.No to dobrowolność jest pojęciem w zasadzie pustym.
Vanat napisał(a): Wolność bez równości to wolność dla silniejszego.Ehh, co najwyżej "więcej wolności", a i to jest dyskusyjne, czy o taką wolność chodzi. Czy fakt, że nie mam skrzydeł i nie mogę latać sprawia, że nie jestem wolny? Albo fakt, że nie mogę jednocześnie pić i nie pić herbaty? Twoje pojęcie wolności sugeruje też, że inni powinni stawać na głowie, że robi Tobie dobrze, bo istniejące okoliczności nie pozwalają Ci zrobić czegoś samemu, co inni może już mogą. Wg Ciebie np. słabowita babinka jest mniej wolna, bo nie może sobie porąbać drewna, i trzeba ją jakoś "uwolnić", żeby jednak miała drewno porąbane, kiedy tylko zechce.
Vanat napisał(a): Do zobrazowania tej tezy potrzebny był mi przykład z rabunkiem. Jeśli nie podoba ci się, to oczywiście mogę wymyślić cały szereg przykładów z "propozycjami nie do odrzucenia", które będą mniej malownicze, np: zakup leku ratującego życie po horrendalnej cenie, propozycja pracy na złych warunkach, w sytuacji silnego bezrobocia itp.No ja też mam dużo, p. w. I co z tego? Jest różnica pomiędzy "nie stać mnie na leki i nikt nie chce przeznaczyć swoich zasobów, by mi je kupić", a "dawaj forsę, bo cię zabiję". Czy nie ma?
Vanat napisał(a): Zwolennicy "wolności gospodarczej" (z niektórych wypowiedzi Pilastera wynikałoby że on także) wierzą, że realizuje ona wartość jaką jest równość szans do bogacenia się. Regulacje mają ich zdaniem zwiększać bariery wejścia na rynek, więc służą bogatym do spetryfikowania korzystnej dla nich sytuacji.Nie za bardzo to lubię i nie za bardzo się do tego poczuwam, ale mogę przywdziać togę i pobawić się w adwokata diabła
Dowcip polega na tym, że ową równość gwarantują jedynie odpowiednie regulacje, które zmuszają podmioty silniejsze do powstrzymania się od wykorzystywania swojej przewagi.
Heureza pilastra wysłowiła z grubsza tyle, że jeśli rząd może i lubi regulować, to prędzej ulegnie wpływowi bogatych, niż biednych. Fajnie by było, by rząd był światły i nieprzekupny, ale skoro takiego nie ma i nie będzie, a może łatwiej zadbać, by jednak nie mógł lub nie lubił regulować, to właśnie to trzeba robić.Vanat napisał(a): Można, ale wynika to faktu, iż silniejsi wykorzystują swoje przewagi.Truizm, po tym poznajemy, że są silniejsi.
Vanat napisał(a): Nie mogą wykorzystywać swojej przewagi poprzez praktyki monopolistyczne, bo regulacje im tego zabraniają, więc próbują zrobić to inaczej. Tak czy inaczej lobbing taki wynika nie z nadmiaru regulacji, ale z braku (lub nieskuteczności) regulacji, które im to uniemożliwią.Lobbing wynika dokładnie z tego, że regulować w ogóle można. Pomóc może regulacja w postaci "nie wolno regulować", ale pewnie nie o to Ci chodzi

Vanat napisał(a):Przypomina mi to dowodzenie, że nie ma bytów wszechmocnych, bo byt taki musiałby móc X i nie X jednocześnie lub móc dzielić przez 0. Jak tak stawiasz rzeczy, to wygrałeś, a chochoł pokonanyżeniec napisał(a):Jeśli w definicji wolnego rynku będzie fragment: "na wolnym rynku kupujący i sprzedający nie podlegają żadnym ograniczeniom ani przymusowi ze strony podmiotów zewnętrznych" to jednak to z definicji wynika.Vanat napisał(a): Czy aprioryczne założenie, że wszelkie regulacje czynią więcej szkód niż pożytku, bo podnoszą koszty wejścia na rynek, mają sens? Zdecydowanie nie!No świetnie, ale to nie wynika z definicji wolnego rynku, ani chyba w ogóle nikt tak, poza akapowacami, nie uważa.

Jeśli natomiast przeczyta się początek definicji, to staje się dość jasne, że powyższe doprecyzowanie nie mówi o dosłownie wszelkich regulacjach (inaczej wolny-rynkizm to po prostu anarchizm), ale o tych, które naruszają dobrowolność stron wymieniaczy dóbr. Wtedy zakaz rabunków sprzeczny z wolnym rynkiem nie jest, jedynie z literalną interpretacją wyjętego z kontekstu doprecyzowania.
Vanat napisał(a): Zgoda, ale nie wszystko da się zmierzyć. Szczególnie tworząc super uproszczone modele, które na starcie wiedzą co chcą udowodnić (to do kolegi Pilastra)Ano, ale jak trzeba jakieś decyzje podjąć, to trzeba się na czymś oprzeć. Gdyby np. w sprawie globalnego ocieplenia model pilastra konkurował tylko z wątpliwymi heurezami i nieczytactwem definicji, to opieram się na modelu pilastra.
Można się spierać co do szczegółów, co właściwie mierzy IEF, czy do końca prawidłowo, itd., ale faktycznie kraje z wysokim IEF mają się lepiej, z niskim gorzej, i korelacja z wolnorynkowością istnieje. Jeśli chcesz się upierać, że np. przejrzyste prawo, które gwarantuje dobrowolność zawierania umów, dotrzymywania ich, nie pozwala łamać dobrowolności stron poprzez użycie przymusu, itp. niszczy wolny rynek, no to spoko. Wątpię tylko, czy znajdziesz wolnorynkowca, co tak właśnie pojmuje wolny rynek (bo że z definicją też zgodny nie jesteś, to już ustaliliśmy, nieprawdaż?).
Vanat napisał(a): Znów kwestia definicji "ingerencji". Zmowa dotyczy ingerencji w "naturalne" procesy gospodarcze. Z resztą, czy rynek, na którym panuje zmowa kartelowa nazwiesz "wolnym"?Nazwę. "Problem" jest w ogóle w tym, że praktycznie każdy podmiot, który sprzedaje jakieś dobra, sprzedaje drożej, niż kosztuje go ich dostarczenie, albo dostarcza je niższej jakości, niżby mógł. Jednoosobowa zmowa

Vanat napisał(a): Przyznaje nie przeczytałem. O spisku żarówkowym oglądałem dawno temu jakiś film, z tego co zapamiętałem jakość żarówek była zaniżana przez dziesięciolecia, ale mogłem coś pomylić lub źle zapamiętaćNo właśnie. Ilekroć wczytywałem się w tzw. zmowy albo jakieś straszne przykłady monopoli, to się okazywało, że to same faktoidy. A później jest taka ustawa antymonopolowa, która łoi Microsoft za... dołączanie przeglądarki internetowej za darmo
Pałą parszywego monopolistę.Vanat napisał(a): Tak czy inaczej owej koncentracji kapitału nie stworzyły regulacje, ale pojawiają się także w sytuacji gdy regulacji by nie było.No, bo ta "monopolizacja" wynika z natury przedsięwzięcia. I żadne regula-ingeren-cje tu nie pomogą, a mogą tylko zaszkodzić. W ogóle nazywanie czegoś takiego monopolizacją tylko mąci obraz.
Tak więc brak regulacji nie chroni przed monopolizacją.
Vanat napisał(a): Nie wiem - automat to wstawia. Może przeniosło się jakieś formatowanie z kopiowanego tekstu, tak czy inaczej na mojej przeglądarce tego nie widzę.Gdy edytujesz post, to kliknij w tym pasku narzędzi nad okienkiem wpisywania tekstu po prawej "Pokaż źródło". Wtedy żadnych niespodzianek nie będzie.

