@Vanat
Widzę, że nie wziąłeś sobie porady do serca
0 rigczu.
Słyszałeś kiedyś powiedzenie "wolność twojej pięści kończy się na wolności mojego nosa"?
Jeśli regulacja wiążąca podmioty na rynku zmniejsza ich wolność nieznacząco w porównaniu do ograniczeń wolności, którym zapobiega, to rynek, pomimo regulacji, stał się wolniej... err... bardziej wolny. Można sobie wyobrazić, że taki skutek ma np. zakaz rabunków. Czy rabunki są dokonywane za obopólną zgodą stron rabunku? Czy uważasz, że "wolność do" rabowania jest ważniejsza niż wolność od bycia obrabowanym? Bo ja nie. Jeśli Ty tak, to możemy zakończyć dyskusję, bo się nie dogadamy. Dodajmy też, że takie rozumienie wolności jest raczej mało powszechne i nie wynika z definicji, więc atakowanie tak rozumianego wolnego rynku jest biciem chochoła.
Widzę, że nie wziąłeś sobie porady do serca
Kod:
[i][color=#333333][size=small][font=Tahoma, sans-serif](...)[/font][/size][/color][/i]
0 rigczu.Vanat napisał(a): Przeczytajmy więc raz jeszcze pełną definicje z Wikipedii:I tu właśnie ujawnia się potrzeba mierzalności. Bo Ty spojrzysz i stwierdzisz sobie jedno (jak się domyślam, wolnorynkowa byłaby dla Ciebie opcja 2 z automatu), a ja mogę spojrzeć i stwierdzić sobie drugie. Póki nie wyjaśnimy sobie kryteriów, sytuacje mogą być równie dobrze nieporównywalne.
Wolny rynek – rodzaj rynku, na którym wymiana dóbr dokonuje się w wyniku dobrowolnie zawieranych transakcji pomiędzy kupującymi a sprzedającymi przy dobrowolnie ustalonej przez nich cenie. Na wolnym rynku kupujący i sprzedający nie podlegają żadnym ograniczeniom ani przymusowi ze strony podmiotów zewnętrznych (np. władzy publicznej), a warunki transakcji – w szczególności cena – zależą jedynie od ich obopólnej zgody.
Przeciwieństwem wolnego rynku jest rynek regulowany.
I teraz wyobraźmy sobie, że mamy dwie transakcje. W obu przypadkach sprzedający i kupujący dokonują wymiany dóbr w wyniku dobrowolnie zawartej transakcji przy dobrowolnie ustalonej cenie.
Jednak w pierwszym wypadku sprzedający podlega przymusowi przestrzegania prawa pracy, praw konsumenckich, przepisom dotyczącym ochrony środowiska, określonym przepisami standardom jakości towarów i usług i innym regulacjom zależnym od branży.
W drugim wypadku sprzedający (ani kupujący) nie podlega żadnym przymusom ani ograniczeniom ze strony żadnego podmiotu (oczywiście poza wymogami stawianymi przez kupującego). Przedsiębiorca wszelkie relacje z wszelako rozumianym otoczeniem kształtuje na zasadzie dobrowolnej.
I teraz pytanie:
Czy na gruncie pełnej definicji z Wikipedii obie te sytuacje są równie "wolnorynkowe"?
Słyszałeś kiedyś powiedzenie "wolność twojej pięści kończy się na wolności mojego nosa"?
Jeśli regulacja wiążąca podmioty na rynku zmniejsza ich wolność nieznacząco w porównaniu do ograniczeń wolności, którym zapobiega, to rynek, pomimo regulacji, stał się wolniej... err... bardziej wolny. Można sobie wyobrazić, że taki skutek ma np. zakaz rabunków. Czy rabunki są dokonywane za obopólną zgodą stron rabunku? Czy uważasz, że "wolność do" rabowania jest ważniejsza niż wolność od bycia obrabowanym? Bo ja nie. Jeśli Ty tak, to możemy zakończyć dyskusję, bo się nie dogadamy. Dodajmy też, że takie rozumienie wolności jest raczej mało powszechne i nie wynika z definicji, więc atakowanie tak rozumianego wolnego rynku jest biciem chochoła.
Vanat napisał(a):To jak bardzo brakuje tych regulacji w Korei Północnej?
Oczywiście to, że idealny monopol nigdy nie zaistniał, nie oznacza, że nie istniała i nie istnieje dysproporcja w zakresie wolności dostępnej podmiotom silnym i słabym. Dysproporcja tym silniejsza im mniej regulacji.
Vanat napisał(a): Jeśli cały czas nie rozumiecie o co mi chodzi z tym "wolnym rynkiem", to może podam inny malowniczy przykład:Każdy, z kim chce, pod warunkiem zgody osób zaangażowanych. Czyli każdy może uprawiać seks z kim chce i nie uprawiać z kim nie chce. Ta relacja ma być symetryczna. Co w tym jest trudnego do zrozumienia? Załóż sobie jakiś wariant złotej zasady, i nie będziesz miał więcej śmiesznych przykładów. Czy uważasz, że jeśli ktoś uważa, że mu/jej należy się z kimś seks, to bije to czyjąś wolność odmowy?
Wolność gospodarcza jest jak wolność seksualna.
W teorii oznacza to, że każdy może uprawiać seks z kim chce.
W praktyce oznacza, że osoby atrakcyjne seksualnie mają większe możliwości uprawiania seksu z innymi osobami atrakcyjnymi seksualnie.
A więc nie "każdy" i nie "z kim chce".

