ZaKotem,
Grozi nam coś znacznie poważniejszego. Ludzie już tak mają, że gdy jedne obszary stają się dla nich mniej przyjazne, ruszają w drogę i o dziwo, udają się do miejsc bardziej przyjaznych. To czego byliśmy świadkami kilka lat temu było zaledwie wstępem, przygrywką do prawdziwych migracji klimatycznych.
Gdy w wyniku zmian klimatu załamuje się system aprowizacyjny, to niezależnie od tego, czy ma to miejsce w starożytnych: Sumerze albo Egipcie, średniowiecznych: państwach Majów, czy w Europie, wywołuje bunty i załamanie porządku społecznego. Inaczej mówiąc drogi kolego, pozabijamy się znacznie wcześniej nim zrobi to z nami pogoda.
To znacznie groźniejsze od ataku "wkurzonej Godzilii, będącej awatarem Przyrody", jeśli mi nie wierzysz, obejrzyj jakikolwiek reportaż z sześcioletniej wojny w Syrii - pierwszego współczesnego konfliktu wywołanego czynnikami klimatycznymi.
Uruchamiamy proces całkowicie odmienny i daleki od naszego codziennego doświadczenia i dlatego nasze mózgi nie potrafią go zrozumieć i zaakceptować jako realnego zagrożenia. Myślimy w skali wioski, a nie planety, w skali kilku lat, nie setek, czy tysiącleci. Zmiana perspektywy jest bardzo trudna dla ludzi dorosłych, w odróżnieniu od młodych i dlatego to ludzie młodzi są dziś awangardą walki ze zmianami klimatu. Mają oni najsilniejszą z możliwych motywację, troskę o własną przyszłość.
Uwierz mi, straszenie Was nie sprawia mi przyjemności lecz nie widzę innego sposobu by wyrwać Was z letargu.
W kontekście powyższego nasze codzienne swary polityczne postrzegam podobnie do kłótni małżonków o kolor tapet w warszawskim mieszkaniu, w sierpniu 1939.
Cytat:Bycie skansenem to najmniejsze z naszych zmartwień, w końcu przez dość długi czas żyliśmy w nim, a pomimo tego jesteśmy.exeter napisał(a): napisał(a):Avanti ZaKotem! Nic nie stoi na przeszkodzie żebyś je tu nam przedstawił i upewnił, że nic nam wobec tego nie grozi.Ależ oczywiście, że grozi. Na przykład uparte trzymanie się energetyki termicznej, bo mamy wyngla na 200 lat, podczas gdy reszta Europy stawia na OZE, grozi nam stagnacją technologiczną, a co za tym idzie - kulturową. To dla mnie wystarczające zagrożenie, nie trzeba jeszcze mnie straszyć karą Bożą, która spadnie na grzeszną Ziemię, jeśli lud się nie nawróci.
Nie twierdzę, że nic nam nie grozi, tylko że nie grozi nam atak wkurzonej Godzilli, będącej awatarem Przyrody. To dwie różne rzeczy. Globalne ocieplenie niesie zagrożenia, ale też szanse. Jedne obszary stają się mniej przyjazne dla ludzi, a inne bardziej. Człowiek przecież tym się rozni od goryla, że może zyć w każdym klimacie. Miał takie możliwości nawet w paleolicie, a w miarę postępu ta uniwersalność tylko się zwiększa.
Grozi nam coś znacznie poważniejszego. Ludzie już tak mają, że gdy jedne obszary stają się dla nich mniej przyjazne, ruszają w drogę i o dziwo, udają się do miejsc bardziej przyjaznych. To czego byliśmy świadkami kilka lat temu było zaledwie wstępem, przygrywką do prawdziwych migracji klimatycznych. Gdy w wyniku zmian klimatu załamuje się system aprowizacyjny, to niezależnie od tego, czy ma to miejsce w starożytnych: Sumerze albo Egipcie, średniowiecznych: państwach Majów, czy w Europie, wywołuje bunty i załamanie porządku społecznego. Inaczej mówiąc drogi kolego, pozabijamy się znacznie wcześniej nim zrobi to z nami pogoda.
To znacznie groźniejsze od ataku "wkurzonej Godzilii, będącej awatarem Przyrody", jeśli mi nie wierzysz, obejrzyj jakikolwiek reportaż z sześcioletniej wojny w Syrii - pierwszego współczesnego konfliktu wywołanego czynnikami klimatycznymi.
Cytat:Sądzę, że badacze paleoklimatu też o tym wiedzą.Cytat:Chyba, że nauka jest w stanie przedstawić warunki jakie panowały w przeszłości na planecie przy określonym składzie atmosfery, prawda?Pewnie tak, tylko że klimat nie zależy tylko od składu atmosfery. Na przykład superkontynentalny klimat Pangei musi być inny niż klimat wielu kontynentów, nawet przy identycznym składzie atmosfery. W różnych miejscach na tej samej szerokości geograficznej panują różne klimaty mimo identycznego przecież składu atmosfery.
Cytat:Kocie, w tym właśnie problem - w reakcji ludzi na wiedzę o zmianach klimatu i ich konsekwencjach, które to fakty są nam znane od kilku dekad. Prawie każdy zetknąwszy się z tą wiedzą reaguje obronnie i wypiera ją. To naturalny mechanizm obronny naszej psychiki, rzecz w tym, że taka reakcja na to zagrożenie powoduje, że najprawdopodobniej "rozbijemy się o ścianę".Cytat: napisał(a):Naprawdę chcesz się przestraszyć w taki piękny dzień? Idź lepiej na spacer, póki jeszcze możesz. Ja właśnie zrobiłem 50 km na rowerze.No, ty masz takie hobby, a ja lubię sobie czasem horrora poczytać. To właśnie jest relaks, bo po zapoznaniu się z horroryczną fikcją rzeczywistość pozbawiona Godzilli, wampirów i masowego wymierania ludzkości na skutek przesunięcia się stref klimatycznych wydaje się fajniejsza.
Uruchamiamy proces całkowicie odmienny i daleki od naszego codziennego doświadczenia i dlatego nasze mózgi nie potrafią go zrozumieć i zaakceptować jako realnego zagrożenia. Myślimy w skali wioski, a nie planety, w skali kilku lat, nie setek, czy tysiącleci. Zmiana perspektywy jest bardzo trudna dla ludzi dorosłych, w odróżnieniu od młodych i dlatego to ludzie młodzi są dziś awangardą walki ze zmianami klimatu. Mają oni najsilniejszą z możliwych motywację, troskę o własną przyszłość.
Uwierz mi, straszenie Was nie sprawia mi przyjemności lecz nie widzę innego sposobu by wyrwać Was z letargu.
W kontekście powyższego nasze codzienne swary polityczne postrzegam podobnie do kłótni małżonków o kolor tapet w warszawskim mieszkaniu, w sierpniu 1939.

