kmat napisał(a): Biali niewolnicy też się w Amerykach zdarzali. A i indiańscy nie byli niczym dziwnym.
Coś mi wpadło do głowy. O ile w antyku niewolnictwo było wielobranżowe, to w średniowieczu i później właściwie nie wyłaziło poza rolnictwo (tu także pańszczyzna).
Jest też dość ciekawy przypadek z Wysp Brytyjskich, tak zwane Grodzenie. O co chodziło - w pewnym momencie angielscy posiadacze ziemscy odkryli, że więcej zarobią nie na uprawach, a na hodowli owiec. W związku z tym produkcję rolną na te owce przestawili. No więc zamienili uprawy na pastwiska, zamienili poletka chłopów pańszczyźnianych na pastwiska, a samych chłopów pogonili w cholerę. Teoretycznie pojawiła się klasa ludzi, których praca miała bardzo niską wartość, idealna sytuacja do powstania niewolnictwa. Tak się jednak nie stało, zależnie od okresu ci chłopi stawali się albo swoistym odpowiednikiem Cyganów (jak irlandzcy druciarze), albo kolonizowali Amerykę, albo migrowali do miast do roboty w przemyśle. O ile w dwóch późniejszych fazach niewolnictwo nie było ekonomicznie opłacalne, to w pierwszej na logikę powinno być.
Na logikę powinno to właśnie w nie było. Ktoś tą całą wełnę musiał obrabiać. Ktoś musiał prząść, robić sukno, sprzedawać to sukno, szukać zbytu na wyjazdach. Było mniej rolników, ale więcej poddostawców usług. Co więcej oni tam mieli kopalnie cyny dość rozbudowane. Przemysł im wchłaniał pewnie z połowę, a druga połowa latała wolną kupą i strach ich było ruszać, bo nie mieli nic do stracenia a sami z siebie ino się włóczyli.
Sebastian Flak

