pilaster napisał(a): To przecież właśnie nic innego, jak zachęta (na razie jeszcze dobrowolna) do "ograniczania konsumpcji i prokreacji"Pilaster jako typowy ahumanista zupełnie nie zwraca uwagi na kwestie językowe i dlatego błądzi. Tak samo jak w języku pilastra słowa takie jak np. "ateista" czy "chrześcijaństwo" oznaczają coś zupełnie innego, niż u reszty ludzi, tak samo klimatyści nadają słowom "ograniczenie konsumpcji" zupełnie inne znaczenie, niż pozostała pogańska część ludzkości. Na przykład klimatysta ogranicza konsumpcję kupując sobie auto elektryczne co najmniej trzy razy droższe, niż zwykłe tej samej klasy. A jeśli go nie stać, to przynajmniej kupi sobie rower, najlepszy, na jaki go stać - strach takim jeździć, bo ukradną, więc 364 dni w roku stoi w garażu, ale ograniczenie konsumpcji jest, że hej. Na dachu zamontuje ogniwa fotowoltaiczne, które w cenie prądu zwrócą mu się już po 50 latach. Za granicę pojedzie raczej szybkim i luksusowym pociągiem (bo szybkich i nieluksusowych nie ma) niż tanimi liniami lotniczymi. Klimatysta z wyższego stopnia wtajemniczenia może nawet ograniczyć konsumpcję przechodząc na weganizm i wydając na jedzenie kilkakrotnie więcej, niż człowiek nieograniczający.
Nic dziwnego, że klimatyzm jest pospolity raczej w krajach wysoko rozwiniętych i wśród ludzi dość zamożnych, bo tylko ich stać na takie ograniczanie konsumpcji. Jak ludzie przestali palić papierosy, to muszą sobie znaleźć inny sposób na pozbycie się nadwyżek pieniędzy (a raczej producenci muszą im znaleźć i wmówić, że sami znaleźli), a ograniczanie konsumpcji w takim znaczeniu, jak rozumieją to klimatyści, nakręca popyt i zachęca do zwiększania dochodów. A nie powoduje raka i chorób serca etc.

