bert04 napisał(a): Jest jedna decydująca różnica między wami. Dla pilastra nowoczesne techniki zmieniły pojemność środowiskową. I to było przyczyną eksplozji demograficznej. Zresztą nie pierwszy raz w historii, podobnie było po wprowadzeniu trójpolówki. Większość klimatystów widzi odwrotny związek, czyli najpierw jest zwiększenie populacji (reniferów, bakterii), a potem zmniejszenie pojemności. Jeżeli dobrze zrozumiałem powyższe to reprezentujesz stanowisko pośrednie, tzn. technologia podniosła chwilowo pojemnosc, ale długofalowo ją zmniejsza.
Podstawową różnicą między nami jest to, że Pilaster jest oświeceniowym optymistą wierzącym w nieograniczoną innowacyjność gatunku ludzkiego. Wierzy on, że jeśli nawet kiedykolwiek natrafilibyśmy na jakiekolwiek bariery wzrostu (np na antropogeniczne globalne ocieplenie), to normalne procesy ekonomiczne sprawią, że będzie się opłacało wymyślić i wdrożyć technologie, które te bariery pozwolą przeskoczyć.
Ja natomiast nie widzę żadnego przekonującego dowodu na to, że musi się tak stać. Kto wie, może tak będzie, może nie.
Dlatego stawiam pytanie: co jeśli się tak nie stanie?
Co jeśli nie uda nam się wymyślić odpowiedniej technologii?
Co jeśli ją nawet wymyślimy, ale nie uda się jej wdrożyć na odpowiednią skalę?
Co jeśli nie uda nam się jej wdrożyć na czas?
Dlatego uważam, że należy zawczasu alokować środki tak, by odpowiednie technologie opracować i wdrożyć na czas.
Proszę też zwrócić uwagę, że cały czas mówimy o technologiach wymagających solidarnego poniesienia kosztów przez wszystkich, a w warunkach ekonomicznych, które postuluje Pilaster, jest to niewykonalne - dlaczego ktokolwiek miałby ponosić koszty ratowania dobra wspólnego? Lepiej skupić się na technologiach usuwających na indywidualna skalę skutki katastrofy, a nie zapobiegających jej lub usuwających jej skutki na skalę globalną.
Jest to kolejna zasadnicza różnica między mną a Pilastrem.
Jej konsekwencją jest stanowiska Pilastra mówiące, że nie należy nakładać na kogokolwiek jakichkolwiek ograniczeń w kwestiach środowiskowych, każdy powinien móc zarządzać swoja własnością w dowolny sposób.
Ja uważam, że należy zapobiegać potencjalnym katastrofom ekologicznym poprzez zakazywanie zachowań szkodliwych dla dobra wspólnego, w szczególności należy zmuszać wszystkich, którzy szkodą środowisku, by usuwali skutki swych szkodliwych zachowań.
Odpowiedzią pilastra na to, jest postulat prywatyzacji wszystkiego włącznie z powietrzem którym oddychamy. Zdaniem Pilastra właściciel nie zniszczy przyrody, która będzie do niego należeć, tylko będzie o nią dbał.
Jak łatwo się domyśleć Pilaster nie ma jednak nawet cienia wyobrażenia jak proces prywatyzacji powietrza miałby przebiegać i jakie mogłyby być jego praktyczne konsekwencje.
Kolejną różnicą między nami jest podejście do dziedzictwa przyrodniczego naszej planety.
Pilaster uważa, że nie ma ono żadnej pozaekonomicznej wartości, i spokojnie można zniszczyć wszystkie istniejące na Ziemi ekosystemy, jeśli ich ekonomiczne wykorzystanie nie da stopy zwrotu porównywalnej z alternatywnymi sposobami wykorzystania, zakładającymi zniszczenie owych ekosystemów.
Ja takie stanowisko uważam za skrajnie niemoralne.
Uważam, że naszym moralnym obowiązkiem jest chronić ekosystemy naszej planety przed zniszczeniem.
Konsekwencją przedstawionego powyżej poglądu Pilastra jest dziwaczna definicja ochrony przyrody, w której właściciel, który wykarczuje należący do niego las deszczowy i posadzi w jego miejsce monokulturę palmy olejowej, dba o środowisko.
Ja oczywiście nie uważam by była to forma ochrony środowiska.
Dyskusja na temat rozumienia pojemności ekologicznej naszej planety jest jedynie pochodną dyskusji na te trzy powyższe tematy i nie ma większego sensu w oderwaniu od nich.

