Ja bym inaczej rozłożył akcenty.
Weź na przykład złote lata 50 i 60 w USA, kiedy benzyna była tańsza od wody mineralnej.
Skutkowało to powstawanie monstrualnych krążowników szos palących 25 l/100 km.
Nikt nie myślał o skutkach - hulaj dusza...
Tak działa gospodarka konsumpcyjna. Pojedynczy menago nawet największej firmy realnie myśli tylko o akcjonariuszach i wzroście, a to całe ekopierd… to taka obowiązkowa mantra.
Dopiero kryzys naftowy z lat 70 spowodował otrzeźwienie i wymusił postęp w dziedzinie silników i oszczędności zużycia paliwa.
Ideałem byłaby sytuacja, gdyby to podejście było naturalne, jak oddychanie, i nie wymagało biurokratycznych wygibasów.
Ale tak nie jest. Paradygmat gospodarki konsumpcyjnej bazuje na nieustannym wzroście, a każde spowolnienie, to powód do lamentów.
Co z tego, że dzietność w krajach Afryki i Azji maleje, skoro ci 'nowi' Afrykanie i Azjaci, to już nie będą ci sami co 'starzy'.
Oni też muszą mieć samochody, lodówki, drogi, fabryki. Da capo al. fine.
Ja bym dodatkowo wprowadził do naszej pisaniny pojęcie 'lewarowania CO2'.
Normalnie przeciętny człowiek wydala wyniku oddychania ok. 600 kg CO2 rocznie.
Jeżeli to potraktować jako jakąś stałą, to cała reszta emitowanego CO2 w ramach cywilizacji, to właśnie 'lewarowanie CO2'.
Dla społeczeństw, a raczej plemion zbierackich, to lewarowanie jest na poziomie 1 (bo oni właściwie nic ekstra nie wydalają, podobnie jak zwierzęta).
Natomiast społeczeństwa rytu Zachodniego mają lewarowanie na poziomie np. 10-12 (srednia kraje UE), aż do 27 dla USA. To obrazuje, w jakich ramach się to odbywa.
Weź na przykład złote lata 50 i 60 w USA, kiedy benzyna była tańsza od wody mineralnej.
Skutkowało to powstawanie monstrualnych krążowników szos palących 25 l/100 km.
Nikt nie myślał o skutkach - hulaj dusza...
Tak działa gospodarka konsumpcyjna. Pojedynczy menago nawet największej firmy realnie myśli tylko o akcjonariuszach i wzroście, a to całe ekopierd… to taka obowiązkowa mantra.
Dopiero kryzys naftowy z lat 70 spowodował otrzeźwienie i wymusił postęp w dziedzinie silników i oszczędności zużycia paliwa.
Ideałem byłaby sytuacja, gdyby to podejście było naturalne, jak oddychanie, i nie wymagało biurokratycznych wygibasów.
Ale tak nie jest. Paradygmat gospodarki konsumpcyjnej bazuje na nieustannym wzroście, a każde spowolnienie, to powód do lamentów.
Co z tego, że dzietność w krajach Afryki i Azji maleje, skoro ci 'nowi' Afrykanie i Azjaci, to już nie będą ci sami co 'starzy'.
Oni też muszą mieć samochody, lodówki, drogi, fabryki. Da capo al. fine.
Ja bym dodatkowo wprowadził do naszej pisaniny pojęcie 'lewarowania CO2'.
Normalnie przeciętny człowiek wydala wyniku oddychania ok. 600 kg CO2 rocznie.
Jeżeli to potraktować jako jakąś stałą, to cała reszta emitowanego CO2 w ramach cywilizacji, to właśnie 'lewarowanie CO2'.
Dla społeczeństw, a raczej plemion zbierackich, to lewarowanie jest na poziomie 1 (bo oni właściwie nic ekstra nie wydalają, podobnie jak zwierzęta).
Natomiast społeczeństwa rytu Zachodniego mają lewarowanie na poziomie np. 10-12 (srednia kraje UE), aż do 27 dla USA. To obrazuje, w jakich ramach się to odbywa.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

