ZaKotem napisał(a): No mimo to jest wyraźna zależność między IEF a jakością tych niesprywatyzowanych dóbr. Albo to czysty przypadek, czyli spisek iluminatów, albo istnieje jakiś socjologiczny mechanizm regulujący tę zależność. Moim zdaniem ludzie przyzwyczajeni do "świętości" swej prywatnej własności są też bardziej zainteresowani "uświęceniem" swego udziału we własności kolektywnej, takiej jak powietrze, rzeki i parki narodowe. W końcu większość własności "prywatnej" na świecie to tak naprawdę wartość kolektywna różnych spółek, natomiast w interesie każdego udziałowca jest zwalczanie tych udziałowców, którzy działają na szkodę spółki.
Oczywiście że istnieje jasny socjologiczny mechanizm.
Kraje o wysokim IEF to kraje dobrze zorganizowane i bogate, które dbają o wysoką jakość życia sowich obywateli i dlatego INGERUJĄC W PRAWA WŁASNOŚCI zabraniają przedsiębiorcom emitować trucizny, niszczyć siedliska zagrożonych gatunków, szkodzić klimatowi itp.
Kraje na dorobku, chcą nadążyć i prowadzą forsowną industrializację, która kosztem środowiska próbuje nadrobić w ekspresowym tempie kilkusetletnie zapóźnienia rozwojowe.
Takim krajem był np PRL, który kosztem (między innymi) środowiska chciał szybko zbudować przemysł i zapewnić Polakom dostatnie życie.
Jak społeczeństwo osiąga pewien poziom względnego dobrobytu zaczyna zwracać uwagę na inne wartości i stawiane są problemy środowiskowe. Kwestia własności nie ma tu nic do tego - w XIX wieku, w krajach Europy zachodniej współczynnik IEF zapewne byłby wyższy niż teraz, a środowisko było w opłakanym stanie.
ZaKotem napisał(a):No to wyobraźmy sobie kraj w którym kasta latyfundystów/obszarników posiada większość ziemi a biedny lód chce uwłaszczenia. Demokracja stoi z definicji po stronię większości, czyli głodna większość szykuje zamach na świętą własność nielicznych. Wtedy praw własności (czyli i wysokiego IEF) trzeba bronić przy pomocy antydemokratycznego przewrotu. Policja chwyta za twarz wichrzycieli i gwarantuje wysoki wskaźnik wolności gospodarczej.Cytat:Tak samo jak wolny rynek. Wolny rynek w marnie zorganizowanym państwie też musi być represyjny...Teoretycznie byłoby możliwe coś takiego, jak wolnorynkowa dyktatura, aczkolwiek w praktyce jest do nie do utrzymania długoterminowo - dyktatura opiera się nie na sile swych obywateli, ale na sile aparatu represji, musi więc nagradzać funkcjonariuszy dla zachowania ich lojalności. Dlatego każda dyktatura, obojętnie na jakim ideolo jest oparta, przekształca się w naturalny sposób w jakiś system kastowy, gdzie ród władcy zapewnia sobie kontrolę nad aparatem represji - czyli jakiś rodzaj feudalizmu.

