Vanat napisał(a): Sens mojej uwagi (rzuconej absolutnie obok dyskusji), był taki, że zwiększony popyt na mięso musi wygenerować zwiększony popyt na paszę, a ta musi gdzieś zostać wyprodukowana. Czyli globalnie potrzebujemy dodatkowego areału upraw, bo nie sądzę, żeby zaprzestano prawy róż
Połówki są zawsze równe, więc nie powinienem użyć tego terminu i nie był to trolling tylko terminologiczna nieostrożność. Oszacowałem na oko, że ludzi którzy nie jedzą mięsa na poziomie krajów wysoko rozwiniętych, a chcieli by żyć ja w USA jest bardzo wiele, coś koło połowy ludzkości. Nie będę się upierał i jak powiesz, że masz dane że jest to 1/3 lub 1/4 ludzkości to nie będę się kłócił, wszak nie o liczby w tym wypadku chodzi ale o trend zwiększenia upraw.
Istotnie, nie załapałem kontekstu. Powiedzmy, że gdzieś na forum był podawany przykład Indii i Chin, które mają stać na progu do "cywilizacji mięsożerców", a ludność tych dwóch krajów to jakieś 1/3 ludzkości, więc na taką liczbę można przystać.
(Nie mogłem odnaleźć teraz linku do konkretnego postu, możliwe, że czytałem artykuł przy riserczu do innego tematu, teraz zresztą nieważne jest).
A co do omawianej sytuacji, oczywiście wpłynęłaby ona na poziom cen, tak mięsa jak i paszy. Paradoksalnie więc może się okazać, że zwiększony poziom popytu wywinduje ceny tak wysoko, że zdrowa dieta wegańska stanie się śmiesznie tania. I ziści się wizja z powieści SF, w której większość ludzkości odżywia się soją. A pilaster w tym miejscu pewnie by podał, że do tego czasu albo mięso z probówki albo pasza z planktonu będzie alternatywą dla dzisiejszego status quo.
Cytat:Chyb się nie rozumiemy.
Mój argument był taki:
Las się bardziej opłaca niż pszenica (przyjmijmy, że tak jest), ale las się mniej opłaca niż budownictwo mieszkaniowe, fabryka lub kopalnia odkrywkowa.
Mówienie więc, że lasów nie ubywa, bo są bardziej opłacalne niż pszenica, nie wyjaśnia dlaczego lasów nie ubywa pomimo, że są mniej opłacalne niż te inne formy zagospodarowania przestrzeni.
Bo, mówiąc najprościej, w wolnym rynku popyt jest jednym z elementów kształtujących cenę. Gdybyśmy, teoretycznie, przemienili całą powierzchnię Polski w blokowiska mieszkaniowe, albo nawet w wypasione domki jednorodzinne, to nadmiar tych mieszkań prowadziłby do drastycznego spadku cen. Z kolei ceny drzewa sprowadzanego z zagranicy byłyby na tyle wysokie, że, teoretycznie, opłacałoby się chodować drzewa na dachach (co jest możliwe już i dziś, tylko niełatwe).
Oczywiście to jest przykład humorystyczny, gdyż sytuacja zatrzymałaby się już przedtem. Przynajmniej w zdrowej gospodarce, opartej na równowadze podmiotów producent-pracownik-klient. Lokalne fluktuacje są możliwe, ale prowadzą też do lokalnych zachwiań cen, gdyż nikt nie chce dobrowolnie mieszkać w zabetonowanej dzielnicy bez dostępu do zieleni. Więc nawet lokalne powiększanie tych przestrzeni będzie zwalniać aż się zatrzyma, ewentualnie cofnie, by stanąć przy nowym punkcie równowagi.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!


