cobras napisał(a): Razem wydaje się wyrazicielem nowego roszczeniowego podejścia do zagadnienia pracy wielu przedstawicieli wchodzącego na rynek pracy pokolenia millenialsów. W odróżnieniu od pokolenia swoich rodziców, budowniczych III RP dla których kult wysiłku, ciężkiej pracy, przedsiębiorczości były kręgosłupem ich moralnego kompasu, młodzi dziś szukają równowagi w życiu zawodowym i prywatnym, chcą pracować konieczne minimum uważając, że należy im się godziwa zapłata. Oczywiście dzisiejsza sytuacja gospodarcza coraz większej liczbie osób na to pozwala, choć nie sprzyja zwiększaniu produktywności naszych firm. Ale zarówno tzw. slow life jak i wielkie wygodne programy socjalne – dwie strony mentalnie tej samej przypadłości, możliwe są tylko do czasu. Do czasu takiego wydrenowania ludzi pracowitych i przedsiębiorczych, że system po prostu się załamie.Kuźwa. Tego właśnie w liberałach nie trawię. Znaczy, tej herezji, jawnego odstępstwa od liberalizmu. Przecież, na miłość Rynku, maksymalizacja przychodów (co dla większości ludzi oznacza pensję) i minimalizacja kosztów (co dla większości ludzi oznacza... samą pracę) jest absolutną podstawą kapitalizmu. Tego dzieci należy uczyć od maleńkości: działania ekonomicznego. Polski liberał potrafi chwalić przedsiębiorcę tnącego koszty, bo to zwiększa produktywność (słusznie chwali; i ja go chwalę za to, że chwali) i jednocześnie kiedy zobaczy robola działającego według identycznej zasady, to włącza mu się "Satyra na leniwych chłopów". Albo jej współczesna wersja, czyli "Świat według Kiepskich".
Zasada Ferdynanda Kiepskiego - "tak robić, żeby zarobić, a się nie narobić" jest właśnie działaniem ekonomicznym. Dzięki tej zasadzie wzrasta bogactwo narodów, dzięki niej możliwy jest postęp techniczny i moralny. A kiedy tylko prosty człowiek próbuje ją w życiu stosować, jest wyśmiewany i krytykowany. Przez niby to liberałów, którzy właśnie powinni go wspierać i dawać innym za przykład. Nikt jakoś na serio nie twierdzi "chciwość rolników obniża produktywność konsumentów żywności, rolnicy powinni pracować więcej i sprzedawać taniej, żeby produktywność była większa". Gdyby ktoś tak na serio myślał, to nazwałbym go komunistą. Toteż tak samo nazywam ludzi, którzy wmawiają innym, że powinni pracować więcej i nie domagać się większej zapłaty. Ci, którzy tak wmawiają, to są komuniści.
Ja po prostu jestem zbyt liberalny, żeby się zapisać do liberałów.

