pilaster napisał(a):Cytat:Mars miał kiedyś bardzo imponującą atmosferę, obfitą w cieplarniany dwutlenek węgla i cieplarnianą parę wodną.
Owszem. Ale nawet gdyby był większy niż jest, to i tak by ona zamarzła. Tyle żeby się nie ulotniła w kosmos, a pozostała na powierzchni (zamarznięta)
Problemem Marsa była nie tyle niższa prędkość ucieczki z atmosfery, co brak własnego pola magnetycznego. Załóżmy więc że Mars tego problemu nie ma. Żeby atmosfera zamarzła, węgiel z atmosfery musiałby się związać z powierzchnią, tak jak stało się to na Ziemi za sprawą cyrkulacji wody pomiędzy atmosferą i powierzchnią. Problem w tym, że po jakimś czasie wypadłoby wystarczająco dużo CO2 z atmosfery, że woda na powierzchni byłaby w większości zamarznięta. Jak zatem węgiel miałby się wydajnie wiązać z powierzchnią? Cały cykl przypuszczalnie zatrzymałby się w pewnym punkcie, w którym byłoby mało ciekłej wody na powierzchni Marsa, ale wystarczająco dużo CO2 by ciekła woda gdzieniegdzie istniała. Ta atmosfera złożona głownie z CO2 byłaby dosyć gęsta i bynajmniej niezamarznięta.
pilaster napisał(a):Cytat:Nie musiałaby to być planeta z bardzo silnym efektem cieplarnianym, a planetę o grubości optycznej atmosfery i albedo Wenus mógłbyś przesunąć dużo dalej niż orbita Marsa i miałbyś ziemską temperaturę.
Owszem. Ale gradient energetyczny byłby, mimo umiarkowanej temperatury, znacznie niższy niż na Ziemi i poziom komplikacji ewentualnego życia tym samym również.
Do tego się jeszcze odniosę.

