Gawain napisał(a):Cytat:Eee tam.![]()
Powiedzmy, że budujemy taką "Matrioszkę" wokół Słońca i że jej najbardziej zewnętrzna powłoka ma temperaturę ok 6 Kelwinów (ponad dwukrotnie wyższą od tła WW) Oznacza to, że owa powłoka jest od Słońca chłodniejsza 1000 (słownie tysiąc) razy.
Przy ilu warstwach? No i zakładając od razu, że taka matrioszka jest budowana jako zamknięta sfera o założonej liczbie warstw, w dodatku o promieniu kopuły od razu wynoszącym miesiąc świetlny. Grawitacyjnie takie coś robiłoby nielichy rozpiernicz. Już pomijając fakt, jak przelatujące obiekty by dewastowały całość.
Niezaleznie od ilości warstw i w ogóle od całej wewnętrznej struktury, niezależnie od sprawnosci procesu cała energia gwiazdy musiałaby w końcu gdzieś zostać wypromieniowana. A temperatura tego promieniowania zależy wprost od powierzchni z której się ona odbywa. Im niższa temperatura tym większa powierzchnia (w proporcji do czwartej potęgi ilorazu temperatur) i tym samym większa masa. Poza tym dla odpowiednio niskich temperatur (ponizej kilkudziesięciu Kelwinów) dalszy wzrost wydajności w przetwarzaniu energii jest homeopatyczny.
Dlatego taka "matrioszka" jest bez sensu. I astrofizycznie i termodynamicznie i ekonomicznie.
Cytat: Entalpia układu zaś najwyższa w dwóch pierwszych warstwach rosnąć musiałaby tylko w przypadku założenia, że nic z nabytą energią się nie dzieje. Na moje oko to magazynowania takowej, czy też wykorzystywanie do produkcji np. materii już sprawia, że wydzielona energia w układzie spada i nie rośnie do nieskończoności.
Po co produkowac z energii materię? A magazynowac owszem można, ale co jakiś czas:
Cytat: mógłby być jakiś zawór bezpieczeństwa w postaci nagłych a krótkich wyrzutów energii zgromadzonej w kondensatorach. Raz na x lat zwolnić dwa dżety energii, żeby się układ nie przegrzał.
Ta energię i tak trzeba wypromieniować.
W ogóle Gawain uważa, że podstawowym celem takiej cywilizacji byłoby ukrycie swojego istnienia za wszelką cenę. Jest to założenie absurdalne. Przy podejściu ekonomicznym zaś (potrzebujemy więcej energii) nic więcej ponad zwykła jednowartwową sferę Dysona nie byłoby potrzebne
szaryobywatel napisał(a):pilaster napisał(a):Cytat:Mars miał kiedyś bardzo imponującą atmosferę, obfitą w cieplarniany dwutlenek węgla i cieplarnianą parę wodną.
Owszem. Ale nawet gdyby był większy niż jest, to i tak by ona zamarzła. Tyle żeby się nie ulotniła w kosmos, a pozostała na powierzchni (zamarznięta)
Problemem Marsa była nie tyle niższa prędkość ucieczki z atmosfery, co brak własnego pola magnetycznego.
A problemem Wenus nie jest brak własnego pola magnetycznego? A gęstą atmosferę Wenus jednak posiada. Odwrotnie niż Merkury, który pole magnetyczne, owszem, ma, ale atmosfery - nie.
Cytat:Problem w tym, że po jakimś czasie wypadłoby wystarczająco dużo CO2 z atmosfery, że woda na powierzchni byłaby w większości zamarznięta. Jak zatem węgiel miałby się wydajnie wiązać z powierzchnią? Cały cykl przypuszczalnie zatrzymałby się w pewnym punkcie, w którym byłoby mało ciekłej wody na powierzchni Marsa, ale wystarczająco dużo CO2 by ciekła woda gdzieniegdzie istniała. Ta atmosfera złożona głownie z CO2 byłaby dosyć gęsta i bynajmniej niezamarznięta.
To jest własnie dzisiejsza atmosfera Marsa. Złożona głównie z CO2 i bynajmniej nie zamarznięta.
Ale o ciekłej wodzie na powierzchni zapomnijmy. Podstawowy błąd tego rozumowania to uznanie, że CO2 jest podstawowym i najsilnieszym gazem cieplarnianym. Tak jednak nie jest. Efekt cieplarniany na planetach podobnych do Ziemi wywołuje przede wszystkim para wodna i chmury.

