pilaster napisał(a): Do nieskończoności?
Teoretycznie to nie jest możliwe. Jednkaże... Skoro nie da się ominąć praw fizyki, to czemu nie dałoby się ich wykorzystać? Każda cywilizacja, która chce sięgnąć do gwiazd potrzebuje nie tylko środka lokomocji, ale też kosmodromu. Zakładając więc, że CNT typu II chce lecieć dalej, musi swój kosmodrom posiadać.
Ale zacznijmy od początku. Celem powstania Sfery Dysona jest zintensyfikowanie produkcji energii. Żadna CNT nie jest zdolna do zbudowania pełnej sfery, bo... nie posiada do tego odpowiednich ilości energii. Jest więc sfera budowana po kawałku. Implikuje to konieczność zastosowania konkretnych rozwiązań. Z powodów technicznych pierwsze elementy muszą znajdować się w okolicach strefy złotowłosej i macierzystej planety danej CNT. Następuje tutaj paradoks statku Tezeusza, każdy kolejny element, który podlega wymianie, znajduje się pi razy oko w miejscu poprzednika, sfera więc, a przynajmniej pierwszy jej płaszcz, ma promień równy promieniowi strefy złotowłosej, lub mniejszy, co wynika z zasad kompresji, jednak nie jest to cały czas ten sam technologicznie obiekt. Tutaj jednak cywilizacja planetarna nie może doprowadzić do zamknięcia gwiazdy w pudełku, bo tym samym upośledzi sobie dostarczanie energię do ekosfery. Występuje więc kolejny paradoks - zmiany zakresu ekosfery. Trzeba przyjąć więc, że w najdłuższym okresie, pierwsza powłoka musi zatem mieć "promień złotowłosej".
Powstanie sztywnej sfery - poprzez połączenie elementów stopniowo dodawanych i to bez ujścia dla temperatury doprowadzi do ugotowania CNT. Zebrana plazma z wiatru słonecznego zaś zwiększy ciśnienie i sfera pęknie jak przekłuty balon. Bardzo rozgrzany balon. O ile wcześnie takiego giga żagla nic nie podziurawi albo nie wypchnie ciśnienie prądów z macierzystej gwiazdy. I nici ze sfery. Trzeba zatem serwisować kolejne elementy i doprowadzić do ich wzajemnej kooperacji na przyjętej orbicie. To absorbujące, kosztowne i poza pewną skalą, zupełnie nieopłacalne. Każda logiczna CNT nie zrezygnuje z tego powodu z olbrzymich ilości energii gwiazdy macierzystej. Musi zatem stworzyć system poboru energii, wydajny, praktycznie bezobsługowy, tani w produkcji i eksploatacji. Musi zatem... starlinkować
To jest zminiaturyzować, a najlepiej i zautomatyzować każdy pojedynczy element sfery, dać mu jakiś wentyl bezpieczeństwa nie pozwalający na rozerwanie przez ciśnienie, zdryfowanie czy opadnięcie na planetę, ponadto musi to być coś prostego i szybkiego w konstrukcji. Ani chybi, musi powstać sfera z botów, mniejsza o wielkość, będących swojego rodzaju rojem, zdolnym do autonaprawy, replikacji i wzajemnej wymiany zadań w zależności od potrzeby. Logiczne jest, że sfera takowa będzie podlegała tym samym efektom, jak sfera sztywna. Jednakże reagować na to może inaczej. Przyjmując że wydajność pierwszej już powłoki ma 99%, pozostaje jeden procent energii zupełnie nie wykorzystanej. Dochodzą do tego efekty gromadzenia się gazów z plazmy, z którymi coś trzeba zrobić. No i temperatura... Sfera może puchnąć jak balon, ale to nie jest rozwiązanie długoterminowe. Można porobić przerwy dylatacyjne wzdłuż linii pola magnetycznego gwiazdy, ale to coś kosztem wydajności ośrodka. Poza tym sfera i tak by się grzała, tym jednym procentem niekonwertowalnej energii. W skali gwiezdnej to olbrzymie straty. Ale gdyby je wykorzystać?
Dajmy na to makro-nanosfera Dysona, złożona z niewyobrażalnej liczby botów, musi w jakiś cykliczny sposób zmieniać pierwszą powłokę, ponieważ ta by się i psuła i przegrzewała. Musi być więc utkana nie z pojedynczej powłoki "ziaren", ale i z powłok rezerwowych i ekranujących ucieczki oraz serwisujących poprzednie a także takich renderujących przestrzeń przed samą powłoką, takich odpowiedników białych krwinek, czy robotnic w ulu. Wymiana więc następowała by w sposób najbliższy naturalnemu. Poprzez konwekcję, unoszącą najbardziej rozgrzane boty i zastępując je najchłodniejszymi
Mamy więc sferę gazoprzepuszczalną o minimalnej liczbie strat ciepła. Ale jednak strat i przy okazji marnowania dobrej, uczciwej plazmy. Wokół takiej sfery prędko utworzy się sieć dżetów a z nich mgławica rzadkiego gazu, w dodatku ogrzewanego stratną energią ze sfery. Twór dziwny, i przy odpowiedniej technologii rzucający się w oczy... W dodatku raczej niesprzyjający podróżom międzygwiezdnym. Taki dżet to jak ostrze topora a tu byłoby ich mnóstwo, w dodatku nadźgane gęsto jak pręty w klatce. CNT typu II uwięzłaby w takiej złotej. Jednakże...Wystarczy porobić przerwy dylatacyjne między częściami powłok, przejętą plazmę rozpędzać po liniach pola magnetycznego i grawitacyjnego wykorzystując do tego... energię promieniowania podczerwonego, które i tak byłoby stracone. Ostatnia z powłok przy strefie akceleratorowej podgrzewała by plazmę... Która w tym systemie robiłaby za chłodziwo
Cząsteczki plazmy, by tym samym przyspieszały, plazmę zaś formowano by w strumienie, zdolne do przechodzenia przez przyspieszające je jeszcze bardziej szczeliny dylatacyjne. Tak skoncentrowaną plazmę zaś wydżetować należało by w najnaturalniejszych jej ujściach, przy biegunach gwiazdy, ułatwiając sobie sprawę dzięki naturalnym niciom pola magnetycznego gwiazdy
A skoro CNT ma wyrzutnię i to taką zrobioną przy okazji, to czemu jej nie wykorzystać jako wyrzutni rakiet?
Powstałe w ten sposób Gwiezdne Wrota otworzyłyby drogę CNT do najbliższych gwiazd. Najpierw z dżetu wyrywa się oddziaływanie magnetyczne, które można wykorzystać do rozpędzania pojazdów niczym w dziale magnetycznym, a następnie rozłożyć żagiel, w który uderzy strumień naładowanych cząstek.
Prosty sposób na załatwienie problemu zamkniętego habitatu z rosnącą entalpią i jednocześnie pozwalające na sprawienie by ostatnia powłoka zachowała temperaturę zera bezwględnego... lub niższą. Plazmę wiatrową można utrzymać w ryzach za pomocą pola magnetycznego, a to da się uzyskać przy sprężaniu gorącej plazmy jedynie wtedy gdy induktory nie mają z nią stycznością, zaś to z kolei możliwe jest tylko wtedy gdy ściany akceleratora czy reaktora są chłodzone
A już dziś da się zejść z temperaturą plazmy poniżej zera bezwględnego.https://www.radiozet.pl/Technologia/Nauk...kosmicznej
Taką temperaturę zaś łatwiej uzyskać dalej od gwiazdy niż bliżej i bliżej próżni międzygwiezdnej niż dalej, czyli w ostatnich warstwach Sfery
Cytat:Z jaką wydajnością? Przecież o tym mówimy. Sfera Dysona zamienia ciepło na pracę. Ale z pewną maksymalną sprawnością
Z maksymalną możliwą. Resztę zaś starałby się Gawain jakoś zagospodarować, jeżeli nie da się ekonomicznie zwiększyć wydajności prądnicy to trzeba naśladować naturę w wykorzystywaniu nadmiarowych energii. Żagiel słoneczny czy działo magnetyczne wykorzystają jakiś ułamek mocy dżetu, ale za to od razu mogą posłać w kosmos całą flotę, jeżeli nie przedstawicieli CNT to ich satelity. Na przykład badawcze, kolonizacyjno-rekonstrukcyjne albo... typu berserker

No i ciekawe jakby w takim wypadku wyglądała sfera dla obserwatora...
Sebastian Flak

