To jest logiczne posunięcie wbrew pozorom. Ludzie nie zrezygnują z mięsa bo będzie droższe. W Belgii widziałem pierwszy raz w życiu kiełbasy po 240 złotych za kilo i było ich mnóstwo. Najtańsze produkty mięsne były ze dwa razy droższe niż u nas. I konsumpcja kwitła. Najpewniej chodzi o to, żeby zarabiali producenci, bo mięso spoza UE zaniża ceny. Ba nawet mięso z nowych krajów członkowskich obniża ceny. Chcą unifikacji, żeby mięso nie jeździło tysiące kilometrów, a było brane od lokalsów. W odpowiedzi na to zarządzenie wzrośnie produkcja nieprzemysłowa wśród małych gospodarstw rolnych, na własny użytek i użytek sąsiadów. Oczywiście zakwitnie szara strefa, bo nikt 40 brojlerów nie będzie zgłaszał do sanepidu. Zamiast wieprzowiny ludzie rzucą się na drób i króliki tak jak było jeszcze kilkanaście lat temu. W sumie to wróci normalność. Ja już obserwuję, jak następuje renesans wiejskiego żarcia. Można łatwo kupić jaja, mleko i sery. Z mięsem właśnie było gorzej, ale w sytuacji wzrostu cen, po prostu wiejscy emeryci wrócą do hodowli zwierzątek, którą zarzucili dawno temu. Podejrzewam, że władza będzie na to przymykać oczy, bo jak dojdzie inflacja, wzrost kosztów pracy, wzrost cen, nowe podatki... No cóż. Cieszę się, że jestem ze wsi.
Sebastian Flak

