gąska9999 napisał(a):Babcia ma nową automatyczną pralkę od chyba 1,5 roku. Bardzo prosty panel w obsłudze. Ustawione parametry prania obroty wirowania, temperatura prania i numer programu nie zerują się po cyklu prania. Babcia pierze wszystko na jednym programie o numerze 5.Sąsiadka ma dwa współpracujące, niezależnie zasilane z sieci 240 woltów urządzenia. Jest przekonana o konieczności włączania tych urządzeń we właściwej, przez nią ustalonej kolejności. Wyłączanie realizuje w kolejności odwrotnej– to akurat jest logiczne. Kolejność operacji chroni urządzenia przed awarią. Tłumaczenie o braku konsekwencji losowego włączania i wyłączania tych urządzeń jest nieskuteczne. Wiara w kolejność jest mocniejsza od wyniku eksperymentu.
Trzeba tylko nacisnąć w dobrej kolejności 2 przyciski najpierw lewy "on/off" podłączenie zasilania na pralkę i potem prawy "start" uruchomienie cyklu prania.
Babcia naciska te przyciski w dowolnej kolejności po kilka razy lub tylko jeden mimo, że wielokrotnie zapisywała sobie na kartce co i jak ma nacisnąć, jakoś z problemami idzie jej to pranie w automacie i tu akurat się nie rzuca, że "wolała tą starą pralkę Franię".
My nie spostrzegamy samej rzeczywistości, spostrzegamy rzeczywistość z dodatkiem interpretacji. Chyba, moim zdaniem, w nauce nie ma sensu
sama rzeczywistość bez domieszki wiary czyli interpretacji.
Ta wiara rośnie z wiekiem u każdego i chyba u każdego wszystko od wiary się zaczyna. Kiedyś napisałem na forum, że nauka tak samo jak religia rozpoczyna się od wiary. Oczywiście wszyscy polecieli po mnie jak po burej suce. Zastanówmy się jeszcze raz. Matematyk swoją misternie zbudowaną konstrukcję opiera na wierze w istnienie liczb, bo dowodu brak. Fizyk wierzy, że jego model jest słuszny, tylko jeszcze wszystkiego nie wie, ale wierzy, że się kiedyś dowie, albo wierzy w unifikację. W ogóle to nie wie czy materia istnieje, więc zakłada, że istnieje. Biolog nie potrafi powiedzieć czym jest życie. A jaki problem ma teolog? Wie, że nic nie wie o Bogu. Ten przynajmniej wychodzi nie z wiary czy założenia, a z wiedzy. No oczywiście musi wierzyć, że Bóg istnieje czyli w tym momencie nie różni się od naukowca. Ale czy rzeczywiście musi wierzyć w Boga? Zajmując się religią nie różni się niczym w początkowej fazie swoich rozważań, w środku i na końcu też. Dlaczego tak jest?? Bo religię trochę odmiennie postrzega niż widzi ją plebs. Dla nas religia to system sformalizowanego wyznawania wiary, a dla teologa to nic innego jak specyficzna socjotechnika. Siedzi za biurkiem i kombinuje, wymyśla przeróżne rzeczy, symbole, obrzędy, sakramenty. Projektuje system pod bieżące potrzeby i oczekiwania gospodarki, polityki, obronności i potrzeby poszczególnych obywateli – intelektualne oraz te typowo plebejskie (chleb i igrzyska). Z tego wszystkiego śmieją się niewierzący, ale ilu ich było na początku średniowiecza??. Teolog nie wyjaśnia zawiłości Trójcy Świętej, tym zajmują się jego następcy – Ojcowie Kościoła. Teolog obmyśla strategię, która pełni rolę niematerialnego, niewidzialnego i nieuświadomionego dla wszystkich prócz teologa, kręgosłupa społecznego. Decyduje na ile religia ma być festiwalem obrzędów, a na ile zaawansowaną analizą ludzkiej psychiki i porządku w przyrodzie. Budując system musi wziąć pod uwagę wiele aspektów strukturalnych i czynnościowych, tak by dla każdego, nie człowieka przeciętnego, ale dla każdego człowieka religia była kompletnym, atrakcyjnym i spójnym zbiorem elementów i zbiorem sprzężeń zwrotnych –dodatnich i ujemnych. Dziś obserwujemy sekularyzację Europy nie z powodów, jakby chciały to widzieć niedobitki wierzących - kryzysu wiary. Powód jest boleśnie prozaiczny. Religia w wersji Katolicyzm w obecnych czasach stała się nieatrakcyjna. Ludzie teraz potrzebują innego widowiska, a to widowisko kontynuowane od prawie 1700 lat spowszedniało. Nie ma kryzysu wiary. Ludzie są gotowi na przyjęcie nowego, nowoczesnego kultu. Brakuje tylko teologa/naukowca, który taką religię skonstruuje, tak jak zrobiono to w Europie w początkowej fazie okrzepłego później chrześcijaństwa.
Robota teologa jest niedoceniana, bo nieznana. To oni, mam na myśli Prawdziwych Teologów, stworzyli systemy jednoczące ludzi pierwszych cywilizacji „Żyznego Półksiężyca”, konstruowali Judaizm, Islam, Katolicyzm. To prawdziwi ludzie Nauki przez duże N. To oni odkryli mechanizmy społeczne i podporządkowali sobie wszystkich. Przy ich dokonaniach naukowcy zajmujący się chemią, biologią, astronomią to jeszcze nierozwinięte społecznie dzieci. Bo jak porównać badanie gwiazdy neutronowej z badaniem mechanizmów, zależności, które jak zostaną odkryte i zastosowane sprawią, że ludzie jako zwierzęta myślące podporządkują się przywódcy, który niekoniecznie jest jakiś wybitny i staną się zwierzętami niemyślącymi. Trzeba jednak pamiętać, że teolodzy i pozostali naukowcy nie odkryli prawdy, i nie odkryją. Prawdę odkrył Jezus i podał ją w prostej formie, tyle, że nikt tego do końca nie może zrozumieć, ja też. Może z tego powodu nie rozumiemy, że nie był teologiem czy naukowcem. Pozostaje więc wiara, że miał rację.

