ZaKotem napisał(a): No zara, przecie w naszym obozie poza karą śmierci te wszystkie rzeczy też wolno sobie ustalać według gustu w każdym stanie.
Racja, ale nasz obóz jest pod parasolem ochronnym USA. Jeśli kiedyś wszyscy ze wszystkimi się najzwyczajniej w świecie pokłócą to będzie chuj nam w dupę, a gdybyśmy byli jednym ze stanów, to się o to nie martwimy. USA bardzo poważnie podchodzą do bezpieczeństwa obywateli swojego kraju. USA byłyby dla nas dobrym gwarantem swobód obywatelskich i bezpieczeństwa militarnego, a w obecnej unii mamy teraz widok Niemców i Rosjan smyrających się po pisiorach. I pomimo różnic cywilizacyjno-kulturowo-mentalnościowych, sankcji etc. to potrafią na wszystko przymknąć oko jeśli tylko chodzi o biznes.
ZaKotem napisał(a): To na razie twoje lęki.
Tak, wiem, przesadzam. Po prostu się poirytowałem się.
ZaKotem napisał(a): Nie sądzę, że ktoś zabroni jeździć dieslami miłośnikom antyków, tak jak dziś nie broni się jeździć powozami konnymi. Chociaż pewne obostrzenia są, ale nie wydaje mi się, że ludzie rezygnują z powozów z racji na przepisy.
Różnica między autami na ropę i benzynę a elektrykami jest taka, że to elektryki nie są przyszłościowe ani praktyczne i to one póki co mogą uchodzić za niekonkurencyjne powozy. Niby nowość a już antyk.
DziadBorowy napisał(a): Ale gdzie się zaczyna ekojebnięcie a kończy rozsądne podejście do kwestii ekologii?
Ciężko powiedzieć. To jest dosyć subiektywna i indywidualna sprawa.
DziadBorowy napisał(a): Przecież nawet zwyczajny zakaz spalania śmieci był dla niektórych barbarzyńskim zamachem na wolność osobistą przeprowadzanym przez uniijnych ekooszołomów. No bo dziadek palił śmieci, ojciec palił śmieci, więc jak tu podważać tą piękną wielopokoleniową tradycję.
No właśnie. Tu jest przykład zakazu, z którym się zgadzam, ale trzeba się też zastanowić na ile ważna jest ochrona środowiska i ochrona zdrowia mieszkańców żyjących w owym środowisku, a na ile ważna jest wolność jednostki - na ile może sobie jednostka pozwolić. Bo jeśli w ramach swojej wolności jednostka zdecyduje, że ponad swoje zdrowie ceni przyjemność z życia jaką czerpie konsumując różne szkodliwe rzeczy, to czy powinno się tego jej zabronić?
Zacznijmy od produkcji papierosów - nic pożytecznego nikomu nie dają więc czy powinno zakazać się ich produkcji w ogóle? Istnienie takich fabryk jest przecież nie eko - zużywają prąd, transport papierosów to spalanie ropy, papierosy potrzebują ofoliowanych opakowań etc.
Słodkie napoje podobnie - czy powinny być z definicji zakazane? Przecież to znowuż - zużycie prądu, plastiku i ropy na transport.
Hodowle psów - po co to komu, skoro już istnieją psy w schroniskach, a rasowe są tylko po to, by zadośćuczynić snobizmowi ludzi pragnących mieć słitaśne rasowe psy. Przecież to też nie eko.
Produkcja samochodów - choć samochody są niezbędne, to kształty najmodniejszych z nich, czyli SUVów, są nieekonomiczne, bo generujące w trakcie jazdy większy opór powietrza, a co za tym idzie większe spalanie. Czy SUVy powinny być zakazane? Przecież ich wygląd ma symbolizować poziom zamozności; zwykły szpan.
Buty na szpilkach - zakazać produkcji? Ich używanie niszczy kobietom kości śródstopia, stawy kolanowe, zmienia środek ciężkości, a co za tym idzie niszczy im kręgosłup - w długoterminowej perspektywie. Czy mogą sobie tak niszczyć zdrowie? Przecież nie tylko dietą lub spalinami sobie je psujemy...
I tak sobie myślę, że można wyliczyć pierdyliard rzeczy ludziom niepotrzebnych, a szkodzących im, a które mimo wszystko chcą być przez ludzi stosowane. Co z tym fantem zrobić skoro poprzestanie tylko i wyłącznie na ekodiecie oraz na ekoźródłach energii byłoby niekonsekwencją. Te dwie kwestie to przecież tylko czubek góry lodowej.
A co z kulturą i rozrywką? Przecież te pierdyliardy filmów, które powstają każdego roku są do życia niepotrzebne, a ich produkcja oznacza też przeogromne zużywanie zasobów. Czy odpowiedzialnym zachowaniem jest wpakowanie rodziny do auta, żeby pojechać do kina na film, którego za chwilę się nie będzie pamiętało?
Co z grami komputerowymi i elektroniką pochłaniającą masę przeróżnych pierwiastków i związków chemicznych? Ludzie kupują konsole i zużywają w skali światowej tyle prądu, że masakra. I to tylko po to, żeby się dobrze bawić szczelając w jakimś fortnajcie. Powinno się tego zakazać czy może jakieś wbudowane w konsole limity jednej godziny gry tygodniowo?
Albo po co ludziom domki, skoro wszyscy mogą żyć w blokach? Tak byłoby ekonomiczniej i ekologiczniej. Wszyscy żyjący w domkach, to wrogowie ochrony środowiska.
Jeśli zdrowie jest takie ważne, to powinno się zacząć dyskryminować podatkami prawie wszystkie branże.
Póki co dla mnie ekolodzy to taka sekta, która sobie naprawdę zajebiście wybiórczo wybiera wroga. I co z tego, że zniszczą przemysł mięsny skoro tyle innych sfer sobie działa w najlepsze bez bycia stygmatyzowanymi nie ekologicznością?
Jak tak będziemy się podniecać ekologią, to w końcu skończymy bez techniki i kultury, w chatkach ulepionych z własnego gówna, żeby tylko zrobić dobrze ekozjebom i żeby tylko uratować planetę, w którą w każdej chwili może jebnąć meteor, czego konsekwencje zniwelują w jeden dzień cały wysiłek ludzkości, żeby "planeta miała się dobrze".
DziadBorowy napisał(a): Równie dobrze mógłbym twierdzić, że gdybyś zjadł dobrze przyrządzone danie wegańskie to w życiu nie spojrzałbyś na kotleta Uśmiech I obstawiam, że miałbym tu nawet więcej racji. Bo kotleta dobrze przyrządzić potrafi nawet kulinarny idiota a kuchnia bezmięsna jednak prosta nie jest. Więc jak mało prawdopodobne jest, że ja nie jadłem dobrego kotleta, to całkiem prawdopodobne jest, że nie miałeś okazji spróbować dobrej potrawy wegańskiej.
Ok, ale w takim razie należy uwzględnić to, że ludzie maja w swoim życiu tyle różnych obowiązków i zapierdolu, że nie mają czasu na zabawę w stworzenie smacznego dania wege. Niech gejetarianie stworzą jakieś uniwersalne przepisy na szybkie, łatwe, smaczne i pożywne dania, to ludzie sami zaczną się do tego stosować bez żadnych finansowych nacisków ze strony ekooszołomów.
DziadBorowy napisał(a): Bez przesady. Ogólnie przeciętny Polak zjada 80-90 kg mięsa rocznie (dla porównania w mięsożernym USA jest to niewiele ponad 100 kg). Nawet zakładając skrajny przypadek, że te stawki wejdą oznaczać to będzie ograniczenie spożycia o jakieś 30%. Ale pewnie nie wejdą, bo to tylko projekt. A takie skrajne postawy jak powyżej, ocierające się o histerię (równie częste z drugiej strony barykady) nie sprzyjają sensownej dyskusji na ten temat i wyłączają u obu stron zdrowy rozsądek powodując radykalizację obu stron. Gdzieś ostatnio czytałem, że nawet 40% Polaków to fleksitarianie (czyli osoby, które nie rezygnują całkowicie z mięsa, ale starają się w jakiś sposób je ograniczać) więc jakieś zdroworozsądkowe rozwiązanie jest tu możliwe.
A nie jest tak, że w ogóle większość Polaków to tacy flexitarianie? Przecież od zawsze w naszej kuchni mięso jest częścią składową dania, a nie jego głównym elementem. Jak żrem schabowego, to jest to kotlet + fura ziemniorów lub soczewicy + surówka. Żrąc warzywa ograniczamy spożycie mięsa, więc wszyscy jesteśmy flexiczymśtam. Szach i mat gejetarianie.
DziadBorowy napisał(a): Wyjaśnię tylko raz jeszcze, że sam jestem sceptyczny do tego pomysłu, bo zapewne spowoduje wyłącznie przeniesienie produkcji poza EU.
Na wsiach ludzie na masową skalę będą mieć mini hodowle zwierząt na własny użytek i na czarno.
DziadBorowy napisał(a): Ale sam pomysł to nie jest nic niezwykłego, ani szokującego. I niczym nie różni się przykładowo od podatku od cukru, który szykuje nam polski rząd. Sam wolałbym jednak aby to ludzie sami świadomie sięgali po lepszej jakości mięso na zasadzie dobrowolnego wyboru.
No właśnie, jeszcze podatek od cukru... Niech jeszcze kurwy wprowadzą podatek od wszystkiego z czego korzystamy, za sam fakt, że żyjemy. A nie, sory, to już jest i się nazywa VAT.
Iselin napisał(a): Z dwojga złego lepiej, żeby był to podatek od niezdrowych rzeczy niż zdrowych.
Najlepiej, żeby było jak najmniej podatków, żeby ludzie byli jak najbogatsi.
Iselin napisał(a): Mam wrażenie, że duże spożycie mięsa to w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia i przekonania, że "na obiad musi być kotlet", a wegeterianie "jedzą trawę".
Ja tam sam z siebie co jakiś czas zjadam coś bezmięsnego, ale to na własne życzenie, a nie z przymusu. A takie podatkowe przymuszanie osiągnie skutek odwrotny do zamierzonego.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

