Obawy się potwierdzają. Supergirl dziadzieje. Efekt świeżości minął i zrobiła się z tego telenowela dla nastolatek. Wspólne uniwersum szkodzi, bo wątki są ciągnięte na siłę.
The Magicians - Bardzo dobry serial. Sezon 4 w jedno popołudnie łyknąłem. Obawiam się tylko, że 5 będzie ciągnięty na siłę, bo 4 się zamknął bardzo skutecznie. Jak ktoś lubi groteskę, eastereggi i zbereźny humor to polecam gorąco.
Lucyfer - nie rozczarował. Znośne kino na posępne popołudnia.
The Originals - Niezły, chociaż spodziewałem się poziomu sporo niższego. Ale o dziwo świat jest spójny, fabuła przemyślana a postacie zagrane. W produkcjach fantasy wybitna rzadkość.
The Legacies - spinn-off powyższego. Xena na hormonach albo nastoletnia Conanica, w każdym razie kładzie się trup gęsto, ale do Originalsów to temu daleko.
Młody Sheldon - Dysonans poznawczy w pigułce. TBBT znam na tyle dobrze, że łapię niespójności i mnie zaczynają irytować. Z każdym odcinkiem coraz mniej humoru, coraz więcej kontentu bez sensu.
Sabrina - A idźta z tym. Fajną komedię przerobili na emogotyckie rozterki tandetnych okultystów i satanistów z bożej łaski. Trzy sezony wytrzymałem i kolejnego nie mogę. Może kiedyś wrócę, ale pewnie nie.
Ragnarok - Może być ciekawie. Pierwszy odcinek dupy nie urywa, ale jednak coś zaciekawią.
Ogólnie to jestem zawiedziony Netflixem. Sztandarowe produkcje jakoś do mnie słabo przemawiają. Stranger things jeszcze muszę obejrzeć, ale obawiam się, że domyślam się fabuły i tylko czasu na to szkoda. HBO ma lepszy sort, ale tak ubogi, że ją pierniczę.
Komediowe, lekkie seriale znacie? Bo ja na ślepo trafiam na takie suchary, że czuję się jak po lobotomii...
The Magicians - Bardzo dobry serial. Sezon 4 w jedno popołudnie łyknąłem. Obawiam się tylko, że 5 będzie ciągnięty na siłę, bo 4 się zamknął bardzo skutecznie. Jak ktoś lubi groteskę, eastereggi i zbereźny humor to polecam gorąco.
Lucyfer - nie rozczarował. Znośne kino na posępne popołudnia.
The Originals - Niezły, chociaż spodziewałem się poziomu sporo niższego. Ale o dziwo świat jest spójny, fabuła przemyślana a postacie zagrane. W produkcjach fantasy wybitna rzadkość.
The Legacies - spinn-off powyższego. Xena na hormonach albo nastoletnia Conanica, w każdym razie kładzie się trup gęsto, ale do Originalsów to temu daleko.
Młody Sheldon - Dysonans poznawczy w pigułce. TBBT znam na tyle dobrze, że łapię niespójności i mnie zaczynają irytować. Z każdym odcinkiem coraz mniej humoru, coraz więcej kontentu bez sensu.
Sabrina - A idźta z tym. Fajną komedię przerobili na emogotyckie rozterki tandetnych okultystów i satanistów z bożej łaski. Trzy sezony wytrzymałem i kolejnego nie mogę. Może kiedyś wrócę, ale pewnie nie.
Ragnarok - Może być ciekawie. Pierwszy odcinek dupy nie urywa, ale jednak coś zaciekawią.
Ogólnie to jestem zawiedziony Netflixem. Sztandarowe produkcje jakoś do mnie słabo przemawiają. Stranger things jeszcze muszę obejrzeć, ale obawiam się, że domyślam się fabuły i tylko czasu na to szkoda. HBO ma lepszy sort, ale tak ubogi, że ją pierniczę.
Komediowe, lekkie seriale znacie? Bo ja na ślepo trafiam na takie suchary, że czuję się jak po lobotomii...
Sebastian Flak

