Socjopapa napisał(a): Gdzieś się chyba nie zrozumieliśmy. To co wytwarza robotnik to nie jest produkt, który sprzedaje pracodawca. Produkt to jest to co powstaje z połączonych mocy produkcji, marketingu, HR, działu prawnego, podatkowego, reklamacji itd., itp. więc bzdurna jest teoria jakoby pracodawca zabierał coś robotników, sprzedawał to i potem część mu oddawał.
Istotnie się nie zrozumieliśmy, ale kładę to na karb... "zwięzłości" Twoich dotychczasowych wypowiedzi. Być może moja interpretacja tego, co masz na myśli, nie trafiła.
W każdym bądź razie to wszystko powyższe się zgadza, ale nie przeczy też tezie, że właściciel firmy oczekuje od swoich pracowników, że suma wartości ze sprzedaży tego "produktu" wystarczy na utrzymanie firmy, w tym na płace pracowników. Jeżeli ten rachunek się nie zgadza, to albo redukuje się koszty (w tym, liczbę pracowników), albo firma upada. Model ZaKoteła jest uproszczony do bólu, ale nie widzę w nim nic niewłaściwego w kontekście rozmowy.
Cytat:Szczególnie, że pracodawca musi zapłacić nawet gdy nie uda mi się nic sprzedać.
Także zewnętrznemu doradcy prawnemu płaci się zasadniczo za usługę, za jej jakość, a nie za to, czy jego pismo odniosło pożądany skutek.
Cytat:W końcu ani nie znalazł się w firmie tak jak szefuńcio, ani nie robi tego co szefuńcio, więc dlaczego miałby dostawać taką samę pensję?
No dla niczego. Zwłaszcza, że - zakładając, że mamy do czynienia z prywatnym biznesem - nie ponosi tego samego ryzyka.
Cytat:Akurat zewnętrzne doradztwo prawne jest często tańsze niż wewnętrzne.
Być może, ale to nie jest przedmiotem sporu. Jeżeli doradztwo prawne jest "zewnętrzne", to chyba też w formie firmy doradczej, prawniczej, adwokackiej. I wewnątrz tej firmy działa wszystko to, co opisaliśmy powyżej: właściciel sprzedaje usługi swoich radców prawnych innym firmom, a z tych pieniędzy uzyskanych opłaca im pensje.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

