zefciu napisał(a): No właśnie nie do końca taką dokłada, bo takiej dokładać nie musi. Skoro mobilność między państwami jest ograniczona, tzn. obywatel państwa musi ponieść pewien duży koszt, aby państwo zmienić, to państwo może pozwolić sobie na zmarnowanie kwoty mniejszej niż ten koszt, aby obywatelowi nie opłacało się zmieniać. Stąd też instytucje państwowe są piekielnie rozrzutne.Założenie, że np. przejście z Windowsa na Maca generuje zerowe koszty, jest chyba jednak nieco na wyrost. Zmiana kiepsko zbudowanego domu na lepszy to też nie to samo co zmiana marki jogurtu. Różnica więc jest, ale tylko ilościowa - ile czasu, nerwów i pieniędzy kosztuje zmiana "towaru" na alternatywny. I w przypadku prywatnych sprzedawców zasada jest ta sama - im trudniejsza jest ta zmiana, tym mniej obowiązuje zasada "klient nasz pan".
Z tego wniosek, że im większa mobilność obywateli między państwami, tym ostrzejsza konkurencja między nimi i w efekcie - lepsza ich jakość z punktu widzenia obywatela.

