ZaKotem napisał(a): Założenie, że np. przejście z Windowsa na Maca generuje zerowe koszty, jest chyba jednak nieco na wyrost.No przecież nie napisałem, że zerowe. Wręcz przeciwnie – zwróciłem uwagę na to, że firmy poprzez tworzenie niekompatybilnych standardów starają się ograniczać mobilność klientów. Jednakże koszty przejścia z Windowsa na Maca
nie są w ogóle porównywalne z kosztami zmiany kraju zamieszkania (nawet w drugą stronę nie są porównywalne, choć Apple to firma przodująca w sztuce krępowania swoich klientów niekompatybilnościami).
Cytat:Różnica więc jest, ale tylko ilościowa - ile czasu, nerwów i pieniędzy kosztuje zmiana "towaru" na alternatywny. I w przypadku prywatnych sprzedawców zasada jest ta sama - im trudniejsza jest ta zmiana, tym mniej obowiązuje zasada "klient nasz pan".Ależ oczywiście. Ale jeśli różnice sięgają rzędów wielkości, to i różnica w traktowaniu „klienta” będzie sięgać rzędów wielkości. A to sprawia, że mentalnościowo różnica staje się jakościowa. W pierwszym przypadku naszym priorytetem jest utrzymanie klienta, a w drugim kwestia ta schodzi na plan n-ty.
Cytat:Z tego wniosek, że im większa mobilność obywateli między państwami, tym ostrzejsza konkurencja między nimi i w efekcie - lepsza ich jakość z punktu widzenia obywatela.Ciężko się z tym wnioskiem nie zgodzić. Stąd też biorą się takie zjawiska, jak np. eurosceptycyzm. Członkowi Shengen znacznie trudniej cyckać obywatela, niż państwu, które tylko niechętnie wydaje paszporty o ograniczonym zastosowaniu.
