Żarłak napisał(a): Wiem co - neopren! Wtedy byłbyś zadowolony.
Jeżeli już, to coś takiego (lepsze od pancerzy z nitami):
Wtedy nawet całe wojsko atrydów mogą przerobić na kobiety. A jak! nawet te szwy jakoś nie rażą.
Cytat:Tylko, że to nie jest grunwald.
To była analogia a analogii nie traktujemy zbyt dosłownie.
Cytat:Nie pamiętam opisu ubiorów w książce. Pancerzy nie było, zapewne, ale dlaczego mają przeszkadzać?
Można nie pamiętać opisów ubiorów. Ale jak można nie pamiętać opisów pojedynków na noże? Treningi Paula, pojedynki z Fremenami a na końcu ze Stingiem... ten, pardon, Feydem. No załóż na siebie takie ustrojstwo, toć to nawet szyi swobodnie nie obrócisz, żeby nie zahaczyć o te dziwne blachy po bokach. A nikt mi nie powie, że te naramienniki nie ograniczają swobody ruchów.
Cytat:Gdyby to był kadr z takiej sceny to spoko. Zresztą, jest to mało istotne, bo te oddziały będą widoczne przez kilka scen.
W niesłasnym polskim Wiedźminie pojedynek aikido też był tylko przez kilka scen. A katany na plecach można było prawie nie zauważyć. Prawie...
Cytat:Dużo bardziej, niż do pancerzy, mam wątpliwość co do filtfraków, tak średnio mi podchodzą.
A to niestety jest ukłon filmu w stronę widza. O ile pamiętam, filtraki w książkach zasłaniały spore części twarzy. Jednakże akurat Diuna to nie jest gatunek o facetach w maskach, dlatego dotychczasowe ekranizacje ograniczały te filtry do jakichś rurek w nosie.
Cytat:Szabla byłaby odpowiedniejsza, fakt. Przypuszczam, że całokształt mógł być podyktowany liczbą rekwizytów i scenografii. Ja nie chciałbym, żeby wzorowano się na czasach płaszcza i szpady.
Mogliby się też wzorować na samurajach lub na jakiejkolwiek innej epoce, w której w walce decydowała zwinność. A nie, grubość pancerza.
Cytat:Ogólnie, nie lubię dogmatycznego podejścia.
Oj, nie nie nie, tutaj się zgodzić nie mogę. Tego typu książki mogą być realizowane na dwa sposoby:
- przez rzemieślników kinematografii dla masowego widza
- przez fanów dla fanów
Oczywiście drugie podejście nie gwarantuje, że dzieło będzie dobre. Ale zbyt często dzieła produkowane przez "rzemieślników" były totalnymi klapami, bo nie zadowalały nikogo. Ani fanów, którym przeszkadzały nity na pancerzach. Ani nie-fanom, którzy nie łapali treści czy atmosfery.
Oczywiście nie oznacza to, że adaptacja książki musi być przłożeniem 1:1. Jeżeli czytałeś "Lśnienie" Kinga i oglądałeś film to zrozumiesz, o co chodzi. Każde medium ma swoje prawa, wiadomo. Niemniej adaptacja powinna obracać się w ramach wyznaczonych przez oryginał. A jeżeli idzie w innym kierunku, musi uważać na spójność treści. Inaczej podzieli los Diuny 1984.
Cytat:Jest to adaptacja, która jak dobra przeróbka utworu muzycznego, powinna oddawać ducha pierwowzoru twórczo przemodelowanego przez innego artystę, dlatego daje duży kredyt zaufania.
Mies van der Rohe swego czasu sformułował zdanie "Less is more". Ktoś projektując te stroje nie posłuchał tej maksymy. Te całe pancerze nie tyle są źle zaprojektowane (że za mało "morskie, to było takie marudzenie na wysokim poziomie). One są po prostu zbyteczne. Widząc taki przykład rodzi się obawa, że autorzy postanowili "ulepszać pierwowzór" i dopisywać swoje wątki. Pamiętasz Diunę 1984? I te pieprzone generatory fal dźwiękowych? No właśnie. Lynch ani nie zrozumiał książki, ani nie potrafił przekazać jej treści na ekran, ale po jakąś ciężką cholerę wyjął z odbytu te dziwne ustrojstwo i zrobił jednym z ważniejszych elementów. Na końcu tym "efektem" Paul ostatecznie zabija Sti... ten, Feyda.
Więc głównym powodem, dlaczego czepiam się tych pancerzy, jest kwestia, że za bardzo przypomina wspomniane wyżej generatory dźwięku. Facet, który je projektował, musiał znać książkę tylko z okładki. I to jakiegoś kiepskiego wydania.
Cytat:Zbyt dużo widziałem ról, gdzie było to źle zrobione albo aktorka się nie nadawała czy fabuła tego nie wymaga. To denerwuje. W filmach supernatural to bywa zabawne, ale wiarygodne w ramach całego świata. W innych obrazach różnie wychodzi.
Jeśli aktorka dała radę, dobrze ją prowadzili, dobrze to zrównoważyli, to może dobrze wyjdzie. Ale zastanawiam się na ile ta aktorka może być przekonująca... Hm. No nie wiem czego się spodziewać.
Kwestia jest niezależna od gatunku, a zabieg jest prosty. I nie chodzi tu o żadne dżendery. A o kwestię przywiązania uczuciowego widza. Ellen Ripley z "Obcego" miała być facetem, a była kobietą. Ten sam film można było nakręcić 1:1 z jakimś męskim aktorem i treść byłaby identyczna. Ale emocje wywołane, niestety, mimo wieku feminizmu na karku, są różne.
Żarłak napisał(a): Zabawna anegdota z planu Diuny 1984. Jean Luc Picard nie wiedział kim jest Sting.
W 1984 nie istniał ktoś taki, jak Jean Luc Picard, premiera ST TNG to dziesięć lat później.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!


