Rzeczpospolita 19.11.2017
Prof. Szahaj: Fundamentalny błąd libertarian
"(...)
W podejściu libertariańskim kryje się fundamentalny błąd. Polega on na postrzeganiu jednostek jako niezależnych od siebie atomów, które krążą swobodnie we wspólnej przestrzeni, wchodząc jedynie w te relacje, których sobie życzą. Takie postrzeganie życia ludzkiego to niebezpieczna fikcja. Nasze działania mają bowiem skutki znacznie szersze, niż to sobie wyobrażamy, i – czy tego chcemy czy nie – angażują innych ludzi. Jesteśmy od siebie zależni, wpływamy na siebie i z konieczności tworzymy sieć relacji, z których jedynie niektóre znajdują się pod naszą kontrolą. Dlatego potrzebna jest instancja, która owe relacje będzie regulować. Także i dlatego, że bez tych regulacji grozi nam dominacja silniejszego, który bez pardonu wykorzystywać będzie swoją pozycję, aby podporządkować sobie innych ludzi.
(...)
O naiwnym złudzeniu można także mówić w przypadku anarchokapitalizmu. Idealizuje on i absolutyzuje nie tylko wolność, ale także własność prywatną. Tworzy „kapitalizmu model liryczny", wedle którego na w pełni doskonałym, wolnym rynku spotykają się podmioty dobrowolnie wchodzące ze sobą w relacje wymiany, dla wszystkich tak samo korzystne. Naiwność i utopijność anarchokapitalizmu jest oczywista. Rynek kapitalistyczny nie mógł powstać bez pomocy państwa i bez jego udziału nie może także trwać. Musi istnieć prawo chroniące własność prywatną oraz instancja, która będzie zapewniać bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, a także przeciwdziałać tworzeniu się monopoli, które powstają w wyniku połykania przez silniejsze podmioty gospodarcze słabszych. Kapitalizm jest bowiem ciągłą walką, a nie tylko owocną dla wszystkich współpracą; szkoda, że nie zdają sobie z tego sprawy młodzi zwolennicy libertarianizmu, których w Polsce jest tak wielu. Naiwnie sadzą, że w walce tej na pewno wygrają, bo są młodzi, zdrowi i wierzą w swoje siły.
Podobnie błędne jest przekonanie, że własność prywatna jest święta i nic nigdy nie ma prawa jej podważać. Tymczasem stanowi ona pewien wynalazek społeczny, który ma swoje walory, ale także wady. Do tych ostatnich należy m.in. możliwość korzystania z niej w sposób, który zagraża życiu i dobru innych ludzi. Wtedy np., gdy na czyjejś ziemi składowane są szkodliwe dla zdrowia odpady. W tym sensie tak jak nie można absolutyzować wolności, nie można też absolutyzować wartości, jaką stanowi własność prywatna. Chodzi raczej o to, jak zachowując te wartości, zharmonizować je z innymi, takimi jak równość, sprawiedliwość, braterstwo czy dobro wspólne.
Jak chronić prawa i interesy jednostek, nie pozwalając zarazem, aby były one wykorzystywane w imię dominacji silniejszego? Jak zachować równowagę pomiędzy państwem traktowanym jako dobro wspólne a wolnym rynkiem, jak dopuszczać w imię owego dobra wspólnego pewną dawkę paternalizmu państwa, nie pozwalając mu na całkowite kierowanie naszym życiem (gorsze od państwa minimalnego może być bowiem jedynie państwo wszędobylskie)? Są to kwestie, o które faktycznie warto się spierać, odrzucając jednocześnie libertarianistyczne mrzonki o życiu wolnym od państwa, w doskonałym ustroju powszechnej szczęśliwości opierającej się na w pełni wolnych i dobrowolnych umowach międzyludzkich. Mrzonki niebezpieczne, bo ukrywające faktyczny charakter życia w warunkach nieuregulowanej konkurencji, walki o przetrwanie i całkowitego utowarowienia wszystkich aspektów ludzkiej egzystencji jako koniecznego skutku rozciągnięcia logiki działania kapitalizmu na całe życie."
W pełni się zgadzając nie tylko z tymi fragmentami, polecam cały tekst Andrzeja Szahaja dostępny tu: https://www.rp.pl/Plus-Minus/311169895-P...arian.html
Prof. Szahaj: Fundamentalny błąd libertarian
"(...)
W podejściu libertariańskim kryje się fundamentalny błąd. Polega on na postrzeganiu jednostek jako niezależnych od siebie atomów, które krążą swobodnie we wspólnej przestrzeni, wchodząc jedynie w te relacje, których sobie życzą. Takie postrzeganie życia ludzkiego to niebezpieczna fikcja. Nasze działania mają bowiem skutki znacznie szersze, niż to sobie wyobrażamy, i – czy tego chcemy czy nie – angażują innych ludzi. Jesteśmy od siebie zależni, wpływamy na siebie i z konieczności tworzymy sieć relacji, z których jedynie niektóre znajdują się pod naszą kontrolą. Dlatego potrzebna jest instancja, która owe relacje będzie regulować. Także i dlatego, że bez tych regulacji grozi nam dominacja silniejszego, który bez pardonu wykorzystywać będzie swoją pozycję, aby podporządkować sobie innych ludzi.
(...)
O naiwnym złudzeniu można także mówić w przypadku anarchokapitalizmu. Idealizuje on i absolutyzuje nie tylko wolność, ale także własność prywatną. Tworzy „kapitalizmu model liryczny", wedle którego na w pełni doskonałym, wolnym rynku spotykają się podmioty dobrowolnie wchodzące ze sobą w relacje wymiany, dla wszystkich tak samo korzystne. Naiwność i utopijność anarchokapitalizmu jest oczywista. Rynek kapitalistyczny nie mógł powstać bez pomocy państwa i bez jego udziału nie może także trwać. Musi istnieć prawo chroniące własność prywatną oraz instancja, która będzie zapewniać bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, a także przeciwdziałać tworzeniu się monopoli, które powstają w wyniku połykania przez silniejsze podmioty gospodarcze słabszych. Kapitalizm jest bowiem ciągłą walką, a nie tylko owocną dla wszystkich współpracą; szkoda, że nie zdają sobie z tego sprawy młodzi zwolennicy libertarianizmu, których w Polsce jest tak wielu. Naiwnie sadzą, że w walce tej na pewno wygrają, bo są młodzi, zdrowi i wierzą w swoje siły.
Podobnie błędne jest przekonanie, że własność prywatna jest święta i nic nigdy nie ma prawa jej podważać. Tymczasem stanowi ona pewien wynalazek społeczny, który ma swoje walory, ale także wady. Do tych ostatnich należy m.in. możliwość korzystania z niej w sposób, który zagraża życiu i dobru innych ludzi. Wtedy np., gdy na czyjejś ziemi składowane są szkodliwe dla zdrowia odpady. W tym sensie tak jak nie można absolutyzować wolności, nie można też absolutyzować wartości, jaką stanowi własność prywatna. Chodzi raczej o to, jak zachowując te wartości, zharmonizować je z innymi, takimi jak równość, sprawiedliwość, braterstwo czy dobro wspólne.
Jak chronić prawa i interesy jednostek, nie pozwalając zarazem, aby były one wykorzystywane w imię dominacji silniejszego? Jak zachować równowagę pomiędzy państwem traktowanym jako dobro wspólne a wolnym rynkiem, jak dopuszczać w imię owego dobra wspólnego pewną dawkę paternalizmu państwa, nie pozwalając mu na całkowite kierowanie naszym życiem (gorsze od państwa minimalnego może być bowiem jedynie państwo wszędobylskie)? Są to kwestie, o które faktycznie warto się spierać, odrzucając jednocześnie libertarianistyczne mrzonki o życiu wolnym od państwa, w doskonałym ustroju powszechnej szczęśliwości opierającej się na w pełni wolnych i dobrowolnych umowach międzyludzkich. Mrzonki niebezpieczne, bo ukrywające faktyczny charakter życia w warunkach nieuregulowanej konkurencji, walki o przetrwanie i całkowitego utowarowienia wszystkich aspektów ludzkiej egzystencji jako koniecznego skutku rozciągnięcia logiki działania kapitalizmu na całe życie."
W pełni się zgadzając nie tylko z tymi fragmentami, polecam cały tekst Andrzeja Szahaja dostępny tu: https://www.rp.pl/Plus-Minus/311169895-P...arian.html

