żeniec napisał(a):
Najpierw uwaga techniczna
dammy napisał(a): Nie wiem o co chodzi. Nie wiem gdzie to wysiwyg się znajduje. Sorry za blędną datę przy nicku.Wybierz "panel użytkownika" klikając na ikonkę w prawym górnym rogu obok "Witaj, dammy", potem "edytuj opcje", a tam zahacz "Pokaż opcje formatowania MyCode w czasie pisania postów" i "Zmień domyślny tryb edytora na pokazywanie kodu". Wszyscy będą szczęśliwsi
Dzięki. Gotowe. Odhaczyłem obie opcje.
żeniec napisał(a): Czym to zapominanie się objawia?
Krytyka protekcjonizmu i ceł nie polega na ignorowaniu ich istnienia, tylko wskazywaniu, że zmniejszają efektywność gospodarki.
Ignorowaniem stosunków międzynarodowych. Czy da się prowadzić inną politykę w ramach UE jak wolnorynkową z interwencjonizmem? Co raz jakieś dofinansowania (oczywiście te pieniądze z nieba nie sfrunęły) na coś bądź dla kogoś, wspólne projekty jak CERN. Trzeba dostosować przepisy do norm unijnych i różne normy do tych z UE. Czy stać Polskę na wyjście z Unii? Bo tylko tak można zmienić charakter polskiej gospodarki.
żeniec napisał(a): Jedyny istotny monopol, jaki może powstać i być podtrzymany, to zagwarantowany przez państwo. O ile dominujące w branży przedsiębiorstwo nie stworzy pozaekonomicznych barier wejścia, to taki monopol nie stanowi problemu, bo i tak nie może dyktować dowolnie cen z powodu konkurencji. Tak było ze Standard Oil, Microsoftem, IBMem, you name it. Za niedoborem produktów, kosmicznymi cenami i generalną rozpierduchą gospodarczą zawsze stoją monopole państwowe.
Nieprawda. A jak jest z Telmexem w Meksyku? Pracuję w branży telekomunikacyjnej i przed 2008 roku Polska miała jedne z najwyższych cen połączeń telekomunikacyjnych w Europie. Nie wiem czy jeszcze to pamiętacie. Związane było to ze stosunkowo wysokimi stawkami MTR narzuconymi przez Telekomunikację Polską i zmową cenową Ery, Plusa i Orange. Wiem, bo pracowałem dla Orange jako trybik (nie wściekaj się
) Dochodziło do tego, że stawka za minutę połączenia do CP wynosiła 63 gr. To teraz porównaj sobie obecne stawki gdzie wszystkie abonamenty oferują połączenia bez limitu. Dopiero interwencja prezesa UKE (później pani prezes) zmusiła TP do gwałtownego obniżenia MTR-u jak i wprowadzenie tzw. asymetrii w branży telekomunikacyjnej wbrew opinii zresztą organów UE spowodowało zjazd cen. "Wielka trójka" broniła się podwajając koszty połączenia do Play, ale niewiele to dało. Kiedy przywrócono symetrię ceny za połączenia były już znacznie niższe. Dalsze regulacje unijne i coraz większa konkurencja spowodowały obecną sytuację na rynku telekomunikacyjnym.żeniec napisał(a): Problem w tym, że jest to ekstremalnie trudne, bo gospodarka jest zbyt skomplikowana, by nią ręcznie sterować. Udane interwencje to te, które rozwiązują instancję dylematu więźnia, i trudno oczekiwać, że politycy są w stanie sprawnie takie sytuacje identyfikować. Z wyparciem starego liberalizmu przez system bardziej "hybrydowy" oczywiście się nie kłócę, będę się pewnie kłócić co do przyczyn
Nie jest wcale trudne jeśli zapewni się dominację wolnego rynku jako głównego kreatora gospodarki, da się autonomię Bankowi Centralnemu i przerzuci się większość decyzji związanych z inicjatywami na barki samorządów.
żeniec napisał(a): A Pinochet chciał zaprowadzić ultraliberalizm? Czy dyktatura wojskowa w ogóle może być ultraliberalizmem? Niemniej, reformy za Pinocheta były dość wolnorynkowe. O jakim interwencjonizmie "w skali, z której Allende pewnie byłby dumny" piszesz? Obecnie Chile jest jednym z najbardziej wolnych ekonomicznie krajów, i to nie dzięki władzy, która rządziła po juncie.
Ultraliberalizm w wielu sferach gospodarki. Po to sprowadził "Chicago Boys" i po to były konsultacje z Miltonem Friedmanem. Tu walce Chile z kryzysem:
https://case-research.eu/files/?id_plik=2376
Niestety nie da się przekopiować stosownych fragmentów. Od strony 13/26 do 16/27. Oj dużo tam było interwencjonizmu. PKB wzrosło dużo mocniej po Pinochecie w porównaniu do jego czasów.
żeniec napisał(a): Ale nie twierdziłeś, że to pokazuje skalę interwencjonizmu państwa. Twierdziłeś, że "w interwencjoniźmie można stworzyć takie warunki rozwoju dla niektórych firm, że firmy działające wg reguł gry czystego liberalizmu mają w rywalizacji na starcie bardziej pod górkę". W jaki sposób wydatki na zbrojenia to ilustrują?
To, że dzięki tym wydatkom na zbrojenia takie koncerny jak chociażby Aeritalia w ogóle przetrwały. A tym samym miały bardziej z górki niż te firmy lotnicze, które przegrały konkurencję na rynkach cywilnych i nie załapały się na lukratywne kontrakty. Zlecenia wojskowe przedłużyły funkcjonowanie Fokkera do 1996 roku, który by upadł dużo wcześniej jak wiele innych firm lotniczych, które postawione pod ścianą albo zbankrutowały albo zostały wchłonięte przez silniejszych.
żeniec napisał(a): Tak, jest to interwencjonizm, ale nie taka była teza. Oczywiście należy się cieszyć, że nie wszystka technologia zostaje przez rząd utajniona, ale trzeba się zastanowić co zostało osiągnięte i jakim kosztem.
Napisałeś, że te wydatki świadczą tylko o amerykańskich zbrojeniach i napisałeś to w kontrze do mojego postu udowadniającego, że formy interwencjonizmu był Amerykanom dobrze znane w latach 50-tych. Więc wyjaśniłem.
żeniec napisał(a): No nie z Księżyca, z podatków. Transfer taki może być zablokowany tylko i wyłącznie przez państwo, więc to akurat nie jest argument za interwencjonizmem.
To nie miał być argument za interwencjonizmem tylko stwierdzenie faktu. Kontekst-wątek wyżej.
żeniec napisał(a): Powstawały w ośrodkach naukowych. Nie mówiąc o wynalazkach "towarzyszących", które powstały "niepublicznie", jak. np tranzystory.
A te ośrodki funkcjonowały w większości za czyje pieniądze? Za chajs przeciętnego Smitha.
żeniec napisał(a): Jak pod górkę miał taki Intel? Za Wikipedią
Cytat:Intel was founded in Mountain View, California, in 1968 by Gordon E. Moore (known for "Moore's law"), a chemist, and Robert Noyce, a physicist and co-inventor of the integrated circuit. Arthur Rock (investor and venture capitalist) helped them find investors, while Max Palevsky was on the board from an early stage.[23] Moore and Noyce had left Fairchild Semiconductor to found Intel. Rock was not an employee, but he was an investor and was chairman of the board.[24][25] The total initial investment in Intel was $2.5 million in convertible debentures (equivalent to $18.4 million in 2019) and $10,000 from Rock.Nie prowadzi(ł) kosztownych badań? Jak sukces Intela nie ma nic wspólnego z gospodarką rynkową?
Wiem, że nie pasuje do Twojego zmyślnego scenariusza, ale nie widzę powodu, by się go trzymać.
Nie miał pod górkę gdyż sam się na pieniądze ze zbrojeniówki załapał robiąc procesory dla IBM, a który pakował swój sprzęt do samolotów np: do F-16 i okrętów bojowych.
" F-16A/B Block 1, 5, 10, 15- wielofunkcyjny radiolokator impulsowo- dopplerowski, z możliwością wykrywania i śledzenia celów także na tle ziemi Westinghouse AN/APG-66, bezwładnościowy układ nawigacyjny Litton LN-39, z którym współpracował cyfrowy komputer IBM, który rozwiązywał zadania nawigacyjne."
http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/1...in-F-16A-B
Zwróć uwagę, że od 1981 roku przez długi czas Intel był jedynym dostawcą procesorów do komputerów IBM.
żeniec napisał(a): Wiem, że wierzysz, że powinna. Pytałem: dlaczego?
Powiedzmy, że pracownik, który dotychczas kosił trawę kosiarką przesiada się na traktorek, dzięki czemu może skosić w tym samym czasie 3 razy większą powierzchnię. Zakładając, że dostaje kasę ze powierzchnię skoszonej trawy, a nie za czyiś fetysz oglądania spoconego robotnika, powinien zarabiać 3 razy więcej*. Jeśli analogicznie by wyglądała sytuacja każdego pracownika, to rzeczywiście zarobki powinny rosnąć razem z produktywnością. Sęk w tym, że większość pracy jest najemna, a pracownik nie jest posiadaczem narzędzi, którymi wykonuje pracę, tylko pracuje dla kogoś, kto podjął ryzyko związane z założeniem firmy i zainwestowaniem w sprzęt, a potem zatrudnił pracowników. Większe ryzyko, większa nagroda, więc pracownicy nie zostają (i nie powinni, a jeśli chcą, to niech również podejmą ryzyko jak ich pracodawca) skompensowani proporcjonalnie do wzrostu produktywności.
* Model bardzo uproszczony, ceny za koszenie trawy prawdopodobnie by spadły, a więc produktywność nie zwiększyłaby się 3-krotnie; pomijam koszty eksploatacji traktorka, itd.
Nie twierdzę, że zarobki przedsiębiorcy powinny rosnąć tak jak sprzątaczki. Stwierdziłem, że w prawidłowo działającej gospodarce wolnorynkowej mediana zarobków wraz z wzrostem wydajności i PKB powinna się podnosić. Jeszcze raz zadam pytanie:
Czy uważasz, że przy obecnej wydajności mediana powinna mieć wartość tej z XIX wieku? W okresie największego boomu gospodarczego w USA od lat 50-tych do poł. lat 70-tych mediana rosła. W Polsce przez ostatnie 25 lat rośnie. W Chinach również znacznie wzrosła. Owszem, wartość usług czy pracy jest określona przez wycenę ich przez zleceniodawcę czy konsumenta. Co nie przeszkadza, że logiczne jest, że wraz z wzrostem produktywności powinna rosnąć też mediana zarobków.
żeniec napisał(a): Praca jest warta tyle, ile ktoś jest gotów za nią zapłacić i za ile ktoś inny jest gotów ją sprzedać. Być może prace wycenione równo lub poniżej mediany nie zwiększyły swojej produktywności proporcjonalnie do globalnej produktywności? Może metodologia obróbki danych do wykresów pokazujących duży rozdźwięk pomiędzy produktywnością, a płacami, jest do dupy:
https://www.americanexperiment.org/2017/...ductivity/
Ten link łączy się ze stroną gdzie omówiona jest średnia wartość płacy, a nie mediana zarobków.


