Ogólnie mam wrażenie, że polscy lekarze nie są w ogóle kształceni z zakresu interakcji personalnych z pacjentem.
Być może to propaganda ale kiedy oglądam zagramaniczne produkcje o sprawach medycznych, to lekarze są pomocni, cierpliwi i informują pacjenta o wszelkich aspektach kuracji.
Natomiast polscy dzielą się (wg mnie oczywiście) na trzy grupy podstawowe:
1. "mruk-specjalista" - obsługuje skomplikowaną aparaturę ale nic się od niego nie dowiesz poza zdawkowym "tak, nie, wszystko jest w opisie, do widzenia",
2. "bardzo ważny pan profesor-despota" - traktuje wszystkich, jak opóźnionych w rozwoju pańszczyźnianych chłopów (z reguły ma krzaczaste brwi, dłuższe włosy i tubalny, nieznoszący sprzeciwu głos).
3. "doktorek-śmieszek" - sypiący jak z rękawa sprośnymi lub wisielczymi wicami (szczególnie dotyczy ginekologów i urologów).
Być może to propaganda ale kiedy oglądam zagramaniczne produkcje o sprawach medycznych, to lekarze są pomocni, cierpliwi i informują pacjenta o wszelkich aspektach kuracji.
Natomiast polscy dzielą się (wg mnie oczywiście) na trzy grupy podstawowe:
1. "mruk-specjalista" - obsługuje skomplikowaną aparaturę ale nic się od niego nie dowiesz poza zdawkowym "tak, nie, wszystko jest w opisie, do widzenia",
2. "bardzo ważny pan profesor-despota" - traktuje wszystkich, jak opóźnionych w rozwoju pańszczyźnianych chłopów (z reguły ma krzaczaste brwi, dłuższe włosy i tubalny, nieznoszący sprzeciwu głos).
3. "doktorek-śmieszek" - sypiący jak z rękawa sprośnymi lub wisielczymi wicami (szczególnie dotyczy ginekologów i urologów).
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

