DziadBorowy,
dzięki za artykuł autorstwa Twardocha. Mnie jego ostrość widzenia spraw nie dziwi, wystarczyło przeczytać "Króla" i "Królestwo" by wiedzieć z kim mamy do czynienia.
Tym niemniej dostrzegam w nim pewne słabości, wynikające z ograniczenia pola widzenia pojedynczego człowieka. Wezwanie do rewolucji przez organizatorki strajku kobiet było na wyrost, gdyż musiało takie być, żaden rewolucyjny przywódca nie pociągnie za sobą ludzi nie mając w sobie ognia. Żaden przywódca nie może mieć pewności sukcesu swoich działań, zwłaszcza gdy dotyczy to rewolucji pokojowej której siła zależy od masowego poparcia, lecz musi postępować i mówić tak jakby tę pewność miał. I na koniec, ta rewolucja jeszcze się nie skończyła i nie wiadomo co będzie na końcu tej drogi. Jedno jest pewne - obudziła ona szerokie kręgi społeczne, dotąd niezaangażowane w sprawy publiczne i była wydarzeniem pokoleniowym.
Czym to się skończy? Zobaczymy, ja obstawiam przełom na miarę roku 1968.
dzięki za artykuł autorstwa Twardocha. Mnie jego ostrość widzenia spraw nie dziwi, wystarczyło przeczytać "Króla" i "Królestwo" by wiedzieć z kim mamy do czynienia.
Tym niemniej dostrzegam w nim pewne słabości, wynikające z ograniczenia pola widzenia pojedynczego człowieka. Wezwanie do rewolucji przez organizatorki strajku kobiet było na wyrost, gdyż musiało takie być, żaden rewolucyjny przywódca nie pociągnie za sobą ludzi nie mając w sobie ognia. Żaden przywódca nie może mieć pewności sukcesu swoich działań, zwłaszcza gdy dotyczy to rewolucji pokojowej której siła zależy od masowego poparcia, lecz musi postępować i mówić tak jakby tę pewność miał. I na koniec, ta rewolucja jeszcze się nie skończyła i nie wiadomo co będzie na końcu tej drogi. Jedno jest pewne - obudziła ona szerokie kręgi społeczne, dotąd niezaangażowane w sprawy publiczne i była wydarzeniem pokoleniowym.
Czym to się skończy? Zobaczymy, ja obstawiam przełom na miarę roku 1968.

