Sorry za szalony pomysł ale może dało by się pogodzić teistów i ateistów stosując podobne modum operandi, jak w przypadku LZ.
Przyjmijmy, że wg tego, co wie współczesna nauka (a raczej nie wie) posuwając się w głąb (lub wszerz i wzdłuż) nieuchronnie dochodzimy do nieprzekraczalnych poznaniem granic, gdzie czychają tajemnicze osobliwości.
I tam twierdzenia fizyczne zalamują się i nie mają sensownych rozwiązań.
Zderzamy się więc z Tajemnicą, co powoduje frustrację i alkoholizm.
Czyli sytuacja podobna do tej, kiedy -1 miało swojego pierwiastka.
Wprowadźmy więc zozwiązanie w postaci czegoś na kształt liczby urojonej, nazwijmy ją Bóg, i stwórzmy odpowiedni formalizm.
Wilk syty i owca cała.
PS. No i ten niezaprzeczajny urok odczarowania Boga Urojonego
Przyjmijmy, że wg tego, co wie współczesna nauka (a raczej nie wie) posuwając się w głąb (lub wszerz i wzdłuż) nieuchronnie dochodzimy do nieprzekraczalnych poznaniem granic, gdzie czychają tajemnicze osobliwości.
I tam twierdzenia fizyczne zalamują się i nie mają sensownych rozwiązań.
Zderzamy się więc z Tajemnicą, co powoduje frustrację i alkoholizm.
Czyli sytuacja podobna do tej, kiedy -1 miało swojego pierwiastka.
Wprowadźmy więc zozwiązanie w postaci czegoś na kształt liczby urojonej, nazwijmy ją Bóg, i stwórzmy odpowiedni formalizm.
Wilk syty i owca cała.
PS. No i ten niezaprzeczajny urok odczarowania Boga Urojonego
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

