lumberjack napisał(a): Odnośnie przyszłych - ciekawe czy lewicowym rasistom uda się zaimplementować do zbiorowej świadomości "white guilt".
W żadnym wypadku. Zobacz Niemców. Wpajali im winę za IIWS i jak to się kończy? Ano wyparciem w kolejnych pokoleniach. Bo niby czemu za winy dziadków mają odpowiadać wnuki? To budzi opór i żadne białowinowanie nie dojdzie do skutku na szerszą metę. Wręcz przeciwnie zaowocuje pewnie Adolfami 2.0, którzy jakiś inny wektor rasistowski sobie obiorą, żeby nie pójść siedzieć za stare totalitaryzmy...
Cytat:znaLezczyni napisał(a): I jeszcze odnośnie tego, że chyba niechcący dotknęłam jakichś wrażliwych miejsc niektórych użytkowników: bez urazy, ale dyplom ukończenia studiów nie czyni jeszcze nikogo badaczem czy naukowcem.
No właśnie. Odnieś sobie to do pani profesur Matyldy Cohen. Naprawdę, to że są jakieś profesory od białości, genderów, psychoanaliz, postmodernizmów i jeszcze innych bzdur nie dodaje tym bzdurom nimbu naukowości, a uczelnie nadające takim różnym naukawcom tytuły doktorów czy profesorów nie dodają tym ludziom powagi tylko ujmują jej sobie samym. I potem dziwić się, że ludzie patrzą z politowaniem głowy na absolwentów studiów humanistycznych, którzy do niczego się nie nadają, bo jedyne co znają, to sterta ideologicznych frazesów, którymi próbują zamulić swoje otoczenie. Natłucze się takiemu bidokowi do głowy różnych pseudokomunałów, a potem chodzą po świecie takie Jasie Kapele i inne krynice złotych mądrości.
Więcej nawet, powoduje to jakieś dziwne przekonanie, że w nauce jest demokracja a wyniki badań czy zależności badawcze są zależne od jakichś ideologii. Czarnki i Kapele koronnym przypadkiem tego samego zjawiska: totalnego przyzwolenia na bredzenie w białych kitlach i pod tytułami.
Cytat:Myślałem, że będę żył w nowoczesnych internetowo-komputerowych czasach, gdzie dla ludzi autorytetami będą naukowcy potrafiący wysłać człowieka w kosmos, a żyję w czasach płaskoziemców, BLMów, ludzi walczących z masztami 5G i kulturową białością chleba, antyszczepionkowców, szanowanych nałkowców-specjalistów od 99 płci, covidiotów, lewaków "defundujących" policję itd.
Ależ żyjesz. Problem polega na tym, że Internet działa w obie strony i pozwala na komunikację także 75% ludności, która po 12 latach nauki nie umie czytać a już na pewno niewiele wie.
Cytat:Mózg rozjebany... Ja to nie wiem czy starożytność lub średniowiecze były bardziej ciemne czy może jednak obecne czasy kiedy każdy debil ma dostęp do internetu i może sobie nafaszerować mózg mądrościami o jakich nawet największym fizjologom się nie śniło.
Wina internetów. 20% aktywnych użytkowników generuje 80% treści, więc idiotów z pewnością jest jeszcze więcej ale przynajmniej jedna piąta z nich poczuła, że pluralizm i możliwość wyrażania bzdurnych poglądów to ich święte prawo a nawet obowiązek.
Cytat:Critical Whiteness studies to głupota, ale warto byłoby powołać komórkę naukową* do badania takich zjawisk, bo z tego co widzę, to największą fiksację na punkcie białej rasy i w ogóle na patrzenie na wszystko pod kątem ras mają lewacy. Ci co najwięcej gadają o poprawności politycznej i tolerancji są tymi, którzy patrzą na świat najbardziej rasistowsko. Przykre i smutne jest to jak bardzo ludzie potrafią się zindoktrynować.Cytat:
*Critical Leftists studies - myths and tales in modern leftist ideology and propaganda.
Ależ przecież jest taki nurt
Tylko raczej mało znany. Masz polskiego czołowego badacza od Mitologii Współczesnejhttp://mitologiawspolczesna.pl
Cytat:PRZEWODNIK. DLA LEWICY O PRAWICY
FacebookTwitterWykopPodziel się
BRAK SKANDALU JEST DZIŚ NAJWIĘKSZYM SKANDALEM, JAKI MOŻNA WYWOŁAĆ W TEATRZE POLITYCZNYM.
Czy w czasach obowiązkowego oburzenia, potępienia, „no platform” i skrajnej polaryzacji wolno w ogóle przedstawić wartości i opinie „tych drugich” takimi, jakie są?
Bez ośmieszania, bez potępiania, bez ceremonialnego dystansowania się…
STAR WARS CZY BLACK MIRROR?
Polacy są podzieleni bardziej niż kiedykolwiek. Badania socjologiczne ukazują niepokojący poziom polaryzacji. Nie tylko podejmujemy różne wybory polityczne, ale też opisujemy świat odmiennymi językami i czerpiemy informacje z całkiem innych źródeł. Zamknięci bańkach tworzonych przez media społecznościowe, coraz wyraźniej dzielimy się na dwa wrogie plemiona.
Gdyby to była kolejna odsłona „Gwiezdnych wojen”, tak właśnie wyglądałyby nasze epickie napisy ginące w mroku kosmosu. Rebelianci i Imperium. Jasna strona Mocy i ciemna. Od początku wiadomo, kto ma rację, a losy wszechświata rozstrzygną się w jednej, decydującej bitwie.
Tyle, że nas inspirowało raczej „Black mirror”. Technologia nie jest tu jedynie orężem w odwiecznej walce dobra i zła, lecz autonomiczną, potężną siłą, która nastawia nas przeciw sobie w imię własnych interesów. Ludzie są skomplikowani, a proste odpowiedzi – nie zawsze wystarczające.
W TEATRZE
Na zaproszenie reżyserki teatralnej Katarzyny Szyngiery mogłem po raz kolejny spróbować swoich sił jako współautor sztuki teatralnej. Jak zawsze było to zupełnie magiczne doświadczenie pełne niespodzianek.
Wspólnie zaprojektowaliśmy „PRZEWODNIK. Dla lewicy o prawicy” jako teatralny eksperyment idący w poprzek polaryzacji politycznej. Punktem wyjścia były dla nas długie wywiady z fascynującymi ludźmi, którzy z różnych powodów identyfikowali się z prawicowymi wartościami.
Wałbrzyska radna i działaczka opowiadała nam o codziennej pracy na rzecz lokalnej społeczności, ale też o tym, dlaczego, choć walczy o równouprawnienie, to nigdy nie określiłaby się mianem „feministki”. Ekspert od energetyki wyjaśniał, że troska o klimat i przyrodę jest esencją konserwatyzmu i ubolewał nad tym, że współczesna prawica z powodów historycznych stoi dziś po niewłaściwej stronie barykady. Para popularnych publicystów podzieliła się z nami swoim doświadczeniem wielodzietności i wizją świata, w którym rodzina jest najważniejszą wartością.
To właśnie ich głosami przemówią ukazane na scenie postaci. To głosy refleksyjne, niepozbawione autokrytycyzmu i wątpliwości, szczerze opowiadające o tym, co dla nich ważne albo trudne. Zależało nam przede wszystkim na tym, by ukazać nie publicystyczne chochoły, a prawdziwych ludzi.
JEST NADZIEJA?
Plan jest taki, żeby stworzyć okazję do wysłuchania argumentów „drugiej strony”. Bez krzywego zwierciadła, wyrywania z kontekstu, bez konieczności i możliwości natychmiastowego oponowania.
W optymalnym wariancie – żebyśmy zobaczyli, że od „tych drugich” wiele się można nauczyć.
W bardziej pesymistycznym – żebyśmy chociaż wiedzieli, z czym właściwie się nie zgadzamy.
Bo niezależnie od tego, kto akurat wygrywa wybory, żyjemy dalej w jednym kraju. Trudno w nim będzie wytrzymać bez odzywania się do połowy współobywateli.
Dlatego właśnie zrezygnowaliśmy tym razem epickiej bitwy o słuszność. W tym spektaklu nikt nie zostanie pokonany, upokorzony, ani nawet „nawrócony na jasną stronę Mocy”. Nie będzie żadnych eksplozji, nie planujemy żadnego skandalu.
Gość to raczej liberał, zdaje się nawet lewciujący
Ale taki ból dupy powoduje, że czytam go z radością. Bo weź sobie wyobraź, że jeżeli ktoś pierdoli od rzeczy, a rzecz owa w prostej linii wywodzi się nie z rozumu, a z prostych, prymitywnych emocjonalnych odruchów i jest po prostu narzędziem mitologizowania rzeczywistości to to wytyka. Zbrodniarz jakich mało i kolega po fachu
Bert04 napisał(a):Dekadencja. Z nadmiaru dobrobytu się w dupach przewraca. Część ludzi na to idzie, część oddaje się hedonizmowi, a część czeka na nowego Rasputina.
Złotymi zgłoskami zapisane.
Cytat:Każda akcja powoduje reakcję powoduje reakcję powoduje reakcję. Egzotyczni lewicowcy robią studia o Białasości. Niedługo egzotyczni prawicowcy zrobią larum, że lewice atakujo. Potem gazety publikują te gównoburze i nieświadomy czytelnik wyrabia sobie zdanie o jakimś ruchu na podstawie elaboracji paru świrów.
Sęk w tym, że te nowoczesne nurty powolnomyślicieli mają w głównym nurcie totalne szambo. To nie jest tylko garść szurów w mediach, to są szeregi szurów od Sprawy Sokala na przykład. Masa zakompleksionych pseudointelektualistów, pierdolących (pardon) od rzeczy, używających słów, których znaczeń nie rozumieją a dla sportu prostytuujących logikę do poziomu czarnego pasa w sutenerstwie. To że od czasu do czasu pokaże się szur na łamach "Łowcy Czarownic" czy "Esencjologii Poststrukturalizmu Erotyczno-Mobilnego" i ze swoim kontentem się przebije to w zasadzie jeszcze nic nie oznacza. Dopiero psucie metodologii przez szurów mniej błyszczących we fleszach niż wampiry z sagi Zmierzch jest prawdziwym zagrożeniem. Standardy erodują i to jest problem.
Cytat:Rozumiem więc nieco reakcję znaLezczyni lub zefcia. Istnienie jakiejś odwrotnej nietolerancji zbyt często było pretekstem do usprawiedliwiania nietolerancji tradycyjnej. Być może BLM jest nietolerancyjny, nie powód to na usprawiedliwianie rasizmu klasycznego, nawet między wierszami.
Ano to nie jest powód, ale ja na przykład nie rozumiem stanowiska ni zefcia ni znaLezczyni. Bo popieranie takich ruchów, które same mają patologiczne odrośle a zachowania członków wskazują na ich nieuczciwość intelektualną, powoduje raczej odstręczanie niż wspomaganie wartości jakie są na ich sztandarach. Wzmacnia to fałszywą narrację, że tylko ruch, który się przebił ma możliwość zmiany paradygmatu, utrzymania status quo czy też załagodzenia sporów.
Cytat:Być może pani prawniczka z Usiech miała nudności po cordon bleu i napisała pod tym wpływem ten artykulik. Nie powód to, żeby odrzucać zarzut istnienia rasizmu na wielu poziomach, poza tymi najbardziej oczywistymi. Główny zarzut wobec niej to nie jest podejmowanie tematu w ogóle. Ale jej, pardon za seksizm, chujowa metodyka. Jak pokazałem na przykładzie Citizenship. Za pomocą takiej metodyki można udowodnić istnienie rasizmu wszędzie i wszystkim. Kobieta po prostu zapomniała, że "Studia Krytyki Czegośtam" nie polegają na krytykowaniu w czambuł. Ale na krytycznym podjeściu. Także, a może najbardziej, do własnych argumentów.
Bo to tekst de facto polityczny. Mamy kulturę wspierania ofiar i jałmużny a nie wielką, mentalną górę Tajget, więc nie dziwi wysyp pasożytów chcących mieć status ofiar bez nieprzyjemności związanych z byciem ofiarą. Kolejny przykład:
https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,3600...oznan.html
Cytat:Malta Festival Poznań. Orfeusz i Eurydyka
Instalacja inspirowana jest mitem o Orfeuszu i Eurydyce oraz książką Elfride Jelinek "Cienie. Eurydyka". To, że Kamilla Baar przez dobę jest poddawana ciągłej obserwacji przypadkowej publiczności, jest zabiegiem celowym. Głos kobiety, artystki, aktorki będącej pod nieustanną presją i kontrolą, zniewolonej oceniającym spojrzeniem, może dzięki zza szyby wybrzmieć wyraźniej.
REKLAMA
Ten plenerowy eksperyment można oglądać przy pomniku Starego Marycha na Półwiejskiej do niedzieli, 27 czerwca, do godz. 6 rano.
Artystka z własnej woli wlazła do szklanego sześcianu w miejscu publicznym, żeby móc narzekać, że ludzie się gapią XD Jest fejm, jest hajs, jest bycie ofiarą a żadnej niedogodności wielkiej w tym nie ma. Ot, logika cwaniaka...
kmat napisał(a): Tak mi się przypomniało. Dawno temu, jak byłem młody, szczupły i przystojny, zdarzyło mi się studiować na kierunku ścisłym. W ramach odchamiania mieliśmy robić jakieś przedmioty humanistyczne. Archeologia była okej. Zasadniczo opis i klasyfikacja. Filozofię wspominam dobrze, ciekawe zajęcia. Nieszczęściem była etnologia (de facto antropologia kultury). Mózg kisł od tego pierdolenia. Tony nic nie znaczących zdań do oporu najebanych trudnymi wyrazami, żeby mundrzej brzmiało. Ale jedno zapadło mi w pamięć: chłop powiedział, że u nich liczy się nie dowód na tezę, a sam tekst. No i człowiek zaczyna rozumieć, skąd się biorą teksty jak to np. maskulinistyczna fizyka skupia się na męskiej mechanice ciała stałego, a deprecjonuje żeńską mechanikę płynów.
No bo to jak z Nowymi Szatami Cesarza. Żaden zakompleksiony, pseudointelektualista nie przyzna się, że nie rozumie niczego z tego co czyta ani z tego co pisze.
ZaKotem napisał(a): Profesur Matylda Cohen jest profesurką prawa. Nie białości i genderów. To mnie szczególnie drażni: kiedy archeolog mówi bzdury o astronomii, nikt nie mówi, że ta astronomia to jest niepoważna, kiedy informatyk plecie od rzeczy na temat biologii, nikt nie mówi, że biologia to pseudonauka, a kiedy prawnik, botanik czy kosmetolog wypowiada kretynizmy z dziedziny socjologii i kulturoznawstwa, to już jakoś źle świadczy o tych ostatnich naukach i ich studentach.
Kiedy archeolog mówi bzdury o astronomii to go zaraz rzesza kolegów po fachu usadzi, o astronomach nie wspominając. Kiedy informatyk bzdurzy o biologii to se blogaska może założyć, bo nikt poważny go nie wyda. Natomiast prawnik, botanik i kosmetolog mogą pierdolić jak potłuczeni o socjologii i kulturoznawstwie, bo szambo metodologiczne i brak powtarzalności wyników eksperymentów zrobiły ściek z nauki i kur...tyzanę z logiki. Tam się prawie nikt nie przyczepi o ile anturaż w kolorach tęczy i matriarchatu zostaje zachowany a możliwość inscenizowania "ofiarowania się" za korzyści zostaje zachowana. I dlatego wszyscy jadą po owych naukach i ich przedstawicielach.
Cytat:Samo to, że możesz wszystkich powyższych bezkarnie obśmiewać, świadczy, że to żadne autorytety. Współczesność to świat bez autorytetów,
Bzdura. Autorytety są jak najbardziej tyle tylko, że teraz jest wolny rynek i każdy se wybiera czy woli Ziębę i Czarnka czy Daviesa i Hellera.
Cytat:Populiści mogą jeszcze czasem wygrywać wybory, ale to oznacza w najgorszym razie ich dostęp do koryta. Rządu dusz, ku ich zabawnej frustracji, zdobyć nie mają szans.
A to taki Hitler miał rząd dusz? Albo Stalin? Toż tych skurwysynów popierała uzbrojona mniejszość a potem siedział cicho każdy, bo konformizm normatywny.
zefciu napisał(a): Sytuacja jest jednak bardziej złożona. Bo istnieje też inna postawa:
ego.
„A wiecie, ludzie mojej rasy. Skoro przez kilka wieków robiliśmy wszystko, żeby ludzie innych ras byli biedniejsi, głupsi i głodniejsi; to może teraz naszym moralnym obowiązkiem jest się przyjrzeć pewnym systemowym problemom, któreśmy sami stworzyli i włożyć jakiś wysiłek w ich rozwiązanie”.
No i o ile rozumiem systemowe rozwiązania, to nie rozumiem czemu niby każdy osobnik ze zbioru biały/hetero ma być odpowiedzialny za cokolwiek czego przyczyny wygasły już nieraz stulecia albo dekady temu.
Cytat:Nazwijmy to „white responsibility”. No i teraz trzeba, po pierwsze dostrzec, gdzie leży granica między „white responsibility” a „white guilt”. A następnie należy się uodpornić na tych demagogów, którzy widzą „white guilt” tam gdzie jest „white responsibility”.
Ale to nielogiczne. Demagogiczne jest traktowanie społeczeństw tak samo jak instytucji. Państwa niech sobie odpowiadają, ale jeżeli nie żyją już decyzyjni, nie ma negatywnego trendu/paradygmatu w społeczeństwie, to po kij grupowa odpowiedzialność? Idąc tym tropem trza domagać się od Rosjan zadośćuczynienia za rusyfikację, od Szwedów za Potop a Turków przeprosić za Wiedeń. Aberracja.
Sofeicz napisał(a): Ale dlaczego 'white'?
Nie może być po prostu 'responsibility'?
Pójdę o krok dalej i zapytam czemu responsibility?
Sebastian Flak

