Sebrian napisał(a): I pomyśleć, że wysokoprocentowy alkohol w postaci kieliszka czystej, polskiej wódki spożyłem ostatnio... no nie pamiętam kiedy. Spożycie sprowadziło się u mnie do piwa, gdzie na dodatek zaczynają przeważać zerówki, a jeśli już idzie coś z procentami, to krafty. I świadomość, że przytoczona przez Ciebie wątroba nie musi tyrać na trzy zmiany, to jedno - najlepsze, co odczuwam nie pijąc dużo (co i tak nigdy nie stanowiło dla mnie przednówku do nałogu), to życie bez kaca. Poważnie, nie jestem w stanie pojąć idei chlania w opór i wyjmowania sobie z życia kolejnego dnia.
Mam podobnie, ale od klientów dostaję czasami jakąś fajną flachę, kratę browarów albo bimber. Sam nie kupię sobie ale jak już dostanę to z jakimś kumplem albo szwagrem opierdzielę. Browary se dawkuję 1-2 na tydzień. I naprawdę rewelacyjnie się czuję mimo że jestem stachanowcem. Kiedy piłem więcej/częściej to czułem realne pogorszenie kondycji, siły, jasności myślenia co można było odczuć w pracy, życiu codziennym, jeździe autem (przy jeździe na trzeźwo mimo wszystko człowiek jakiś taki mniej skoncentrowany).
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

