znaLezczyni napisał(a): Możesz sobie wyrobić zdanie na temat tego, czy warto oglądać albo czego możesz od serialu oczekiwać. Nie jesteś jednak w stanie ocenić go bez oglądania.
Jak słusznie zauważył Mustafa Mond, życie jest zbyt krótkie żeby oglądać wszystko, co akurat jest popularne. A co do mnie, ostatnio się zreflektowałem, że brutalność na Netfliksie mi się po prostu przejadła. Podobnie jak "krytyka chrześcijaństwa" (pomijając, czy istotnie w nim jest czy nie). Być może przez to umyka mi jakaś część kultury, ale oszczędzam moje pokłady wrażliwości na te produkcje, w których jakość i fabuła wyrównują to (choć już w przypadku Wiedźmina mam wątpliwości). Tak więc całkiem subiektywnie stwierdziłem, że ten serial to nie dla mnie.
Cytat:Poza tym jak pisałam wcześniej, ja niewiele azjatyckich produkcji oglądam. Jak przypuszczam, większość europejskich/ amerykańskich widzów platformy Neflix tak samo. Egzotyka tego serialu jest moim zdaniem jednym z czynników, które dały mu taki sukces.
Jaka "egzotyka". Korea jest ostatnio modna, Parasite nie jest dziełem odosobnionym ale wypłynął na fali tamtejszych produkcji. A Netflix i w ten kierunek zainwestował (z lepszym efektem IMHO, niż te parę polskich seriali, które uskutecznili). Dla mnie swego czasu The Host było spotkaniem z koreańską kinematografią, ale potem był Train to Busan, Battelship Island. A co do reszty Azji, to jest jeszcze Internal Affairs, jest The Raid.
Jeżeli coś daje sukces produkcjom dalekowschodnim, to dla mnie jest to inne słowo: odwaga. Im większa kasa inwestowana, tym większa asekuracja na każdym poziomie, obcinanie treści niepoprawnych politycznie, dostosowywanie materiału do PG 13. Swego czasu filmy stawały się do wyrzygania przewidywalne, a seriale stawiały na oryginalne formaty, co było jednym z powodów ich rozkwitu. Dziś i seriale coraz więcej kasy biorą, coraz częściej uginają się pod presją asekuranctwa.
Ale w Azji jeszcze można zrobić takie coś, jak Old Boy. Porównaj go i amerykański remake. To właśnie, odwaga, stanowi różnicę.
Cytat:Rzecz w tym, że serial nie spływa krwią. Owszem, są brutalne sceny, ale nie jest ich wiele.
Nie o ilość chodzi a o jakość. Fortepian spadający na Kaczora Donalda jest mniej brutalny, niż spoliczkowanie dziecka.
Cytat:W tym sęk. Nikt tutaj nie pisał, że serial jest arcydziełem sztuki filmowej. Gdyby był, zapewne nie zdobyłby aż takiej popularności. Twoja dziewczyna obejrzała go z ciekawości, nie poprzestała na jednym odcinku. Ogląda się go dalej, bo jest się ciekawą, co będzie. Źle zrobione, kiepskie seriale nie wciągają.
Byś się zdziwiła, ile swego czasu seriali "domęczyłem", bo chciałem wiedzieć, jak się skończą. Takie rzeczy robi się kilka razy w życiu za młodu. A z wiekiem człowiek zaczyna szanować czas bardziej, niż ciekawość. Dziś już bym odstawił ostatnie sezony Losta i poczekał, aż ktoś mi zdradzi koniec. I potem, ewentualnie, oglądnął resztę. Mam na dysku nagrany ostatni sezon GoT, ale po sezonie przedostatnim już mi się nie chciało kontynuować. Pewnie kiedyś "domęczę", ale to już nie te czasy.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

